Bez kontroli trakcji będzie niebezpiecznie
Na starcie pierwszego wyścigu nowego sezonu Formuły 1 na torze Albert Park w Melbourne może być dla kierowców niezwykle niebezpieczne. Prosta startowa - 735 metrów długości i tylko 8 metrów szerokości. A na niej aż 22 stłoczone obok siebie bolidy.
Wielu ekspertów i kierowców na kilka dni przed wyścigiem przewiduje, że w Niedzielę już na samym początku Grand Prix Australii może dojść do wielu kraks i wypadków. Powód - brak kontroli trakcji, zakazanej od tego sezonu, bez której zawodnikom trudniej będzie utrzymać idealny tor jazdy. A na tak ciasnej prostej startowej każdy, nawet minimalny błąd może zakończyć się wypadnięciem z trasy czy też zderzeniem z innym bolidem.
- Zobaczymy więcej akcji i błędów kierowców. Już sam start do wyścigu może okazać się niezwykle ważny. Mam nadzieję, że będę umiał to wykorzystać - mówi Adrian Sutil z teamu Force India.
- Bez wątpliwości, teraz będzie więcej wypadków. A wyścig w Melbourne jest szczególnie niebezpieczny, bo odbywa się na ulicznym torze - twierdzi Mark Webber, kierowca zespołu Red Bull Racing.
Z obecnie jeżdżących w stawce Formuły 1 zawodników doświadczenie w prowadzeniu bolidu bez kontroli trakcji mają tylko Nick Heidfeld (BMW)
, David Coulthard (Red Bull), Jarno Trulli (Toyota)
, Jenson Button, Rubens Barichello (obaj Honda)
i Giancarlo Fisichella (Force India). Tylko sześciu, a kierowców jest przecież dwudziestu dwóch.
"Wcześniej mogliśmy liczyć na kontrolę trakcji, która utrzymywała bolid na torze. Dlatego teraz ekstremalnie ważne będzie trzymanie się idealnej linii przejazdu" - przyznaje Kubica.
Czy wyżej wymieniona szóstka wykorzysta swoje dawne doświadczenia i będzie potrafiła pokonać młodszych konkurentów? Czy Kubica poradzi sobie w trudnym wyścigu w Melbourne bez znacznie ułatwiającej życie zawodnikowi F1 kontroli trakcji? Zobaczymy już w najbliższą niedzielę.
_ GW _