Taniejąca ropa ciągnie za sobą również inne surowce. Analitycy zastanawiają się nad tym, czy jest to korekta na rynku surowcowym czy raczej zmiana trendu na spadkowy - czytamy w "Pulsie Biznesu".
Wszystko wskazuje na to, że skończyła się gorączka wokół "czarnego złota" - jak zwykło się nazywać ropę.
Jeszcze miesiąc temu część analityków prognozowała bardzo wysoki kurs ropy naftowej, dochodzący nawet do 250 USD. Zapowiadano również wzrost cen innych towarów, ponieważ ich wartość ściśle wiąże się z ropą naftową. Gorączce sprzyjał też spadek kursu dolara, który jest główną walutą rozliczeniową.
Tymczasem już od początku lipca kurs ropy zaczął spadać, a w ślad za nim, ceny innych towarów.
Przełomem dla światowych rynków finansowych stało się to, że wbrew wcześniejszym przewidywaniom Europejski Bank Centralny nie zamierza podnosić stóp procentowych, a niektórzy spekulują, że może je nawet obniżyć. Euro ma najsłabszą dynamikę PKB od wprowadzenia wspólnej waluty.
W Stanach Zjednoczonych natomiast inwestorzy spodziewają się, że władze monetarne zdecydują się podnieść stopy procentowe, co dodatkowo umocniłoby dolara, a to znalazłoby odbicie w cenach surowców.
Krajowi analitycy spierają się o to, jak długo potrwa taka przecena na rynku surowców. Jedni są zdania,że mamy do czynienia ze zmianą średnioterminowego trendu ze wzrostowego na spadkowy, inni uważają, że to tylko potrzebna korekta i, że za jakiś czas wzrosty wrócą.
Więcej na ten temat w "Pulsie Biznesu"