Trwa ładowanie...
26-05-2011 14:02

Ballada o Fiacie i siedmiu wspaniałych

Ballada o Fiacie i siedmiu wspaniałychŹródło: Jan Żdżarski
d3tab1y
d3tab1y

W 1971 r. najlepsi polscy kierowcy rajdowi postanowili pobić rekord świata w długodystansowej jeździe samochodem i użyć do tego produkowanego w Polsce Fiata 125p. W kwietniu 1973 r., gdy na autostradzie pod Wrocławiem wyznaczono trasę do bicia rekordu, fabryka FSO przygotowała dwa zmodernizowane samochody Polski Fiat. Sobiesław Zasada wybrał kierowców i wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zespół ponaglało to, że wykupiona od FIA licencja na organizację pobicia rekordu wkrótce traciła też ważność.

(fot. Jan Żdżarski)
Źródło: (fot. Jan Żdżarski)

Jednakże zanim nastąpił sam start, Sobiesław Zasada zadecydował o sprawdzeniu możliwości samochodu i "objechaniu trasy". Nie miało to oczywiście na celu opisu trasy- jak czynią piloci rajdowi przy zapoznaniu się z odcinkami specjalnymi- ale przygotowanie taktyki na przejazd samochodem z nową, pięciostopniową skrzynią biegów. Zdecydowano się na 24-godzinny przejazd trasą, gdzie miała odbyć się próba bicia rekordu. Miał on dać odpowiedź na pytanie czego można spodziewać się po samochodzie i po drodze. Poprzeczka była zawieszona wysoko. Obowiązujący na dystansie 25 tys. km rekord wynoszący 117,609 km/h, został ustanowiony jeszcze w 1952 r. francuskim samochodem Simca Arnode, który święcił tryumfy na rajdowych trasach całego świata.

Pięcioosobowa ekipa w składzie Zasada, Dobrzański, Nowicki, Varisella i Aromiński 30 maja 1973 r. wyruszyła na trasę. Kierowcy podczas doby przejechali 3205 kilometrów ze średnią prędkością 133 km/h . Wynik ten był średnią prędkością od chwili startu, do chwili mety po 24 godzinach i obejmował także postoje na tankowanie, drobne regulacje i zmiany kierowców. Wynik ten utwierdził wszystkich w przekonaniu, że pobicie obowiązującego rekordu jest możliwe. Przejazd wykazał jeszcze jedno - fatalny stan nawierzchni. Oczywiście, nawet jednorazowy przejazd tą trasą dawał pewność, że nie są to warunki jakie miała francuska ekipa, która jeździła po owalnym torze Linas-Montlhery. 24-godzinna jazda wykazała, że nierówności i uskoki niekorzystnie wpływają na warunki psychotechniczne kierowców i stan podzespołów. Zważywszy na to, że próba miała trwać ponad 8 dni i nocy non stop, był to ważny aspekt przygotowań. Stąd też 4 dni przed zaplanowanym startem, 11 czerwca, gdy ruszyły przygotowania na autostradzie, oprócz budowy
bazy i infrastruktury, przeprowadzono remont nawierzchni na styku płyt.

(fot. Jan Żdżarski)
Źródło: (fot. Jan Żdżarski)

Równocześnie ekipa kierowców spotkała się, by opracować taktykę jazdy. Wydarzenie to można zobaczyć na filmie pt. "Ballada o Fiacie i siedmiu wspaniałych”, jaki Mariusz Walter nakręcił o próbie bicia rekordu. Najbardziej charakterystyczna w tej rozmowie jest determinacja Sobiesława Zasady, aby pracować jako zespół, a nie jako indywidualni kierowcy. Jak zawodnik wspomina na filmie, nie chodzi o to, aby pobić przez jednego zawodnika prędkość przejazdu. Ważne jest aby przejechać całą trasę 25 000 km. Taktyka taka przewidywała oszczędną eksploatacją auta, by nie powtórzyć błędów ekip, które podejmowały się pobicia rekordu, ale z powodu defektów nie osiągnęły sukcesu. Pobicie rekordu wymagało poprawienia dotychczasowego wyniku przynajmniej o 2 proc. Zważywszy, że Simca Aronde osiągnęła 117,609 km/h, wynik musiał wynosić prawie 120 km/h.

d3tab1y

Ustalono, że kierowcy będą utrzymywać stosunkowo stałe tempo, nie przekraczając w trasie prędkości 140-150 km/h, utrzymując obroty na poziomie w granicach 5100-5600 obr./min. Ponieważ jedno okrążenie zabierało 27-28 minut, kierowcy, aby jechać nie dłużej niż 3,5 godziny, mieli zmieniać się 7 okrążeń.

(fot. Jan Żdżarski)
Źródło: (fot. Jan Żdżarski)

W piątek, 15 czerwca o godz. 17:00, po krótkiej ceremonii rozpoczęcia próby, w obecności kamer telewizyjnych, Fiat 125 p - za kierownicą którego zasiadł Sobiesław Zasada- wystartował. Po nim trasę pokonali Andrzej Jaroszewicz, Robert Mucha, Jerzy Dobrzański, Marek Varisella, Ryszard Nowicki i Andrzej Aromiński. Równie ważna jak kierowcy okazała się grupa mechaników. Osoby te zdobyły doświadczenie serwisując samochody rajdowe i doskonale wiedziały jak ważna jest dokładność i szybkość pracy. Szybkość ich pracy przypominała pracę mechaników na Formule I, jednak urządzenia, którymi dysponowali były
zupełnie inne. Regulacja mechanizmów, pomiar stanu opon i tankowanie 70 litrów w ciągu 1-3 minut należy uznać za wynik bardziej niż satysfakcjonujący. Nieco dłuższe postoje zaplanowano o świcie i o zmierzchu, aby dodatkowo oczyścić szyby i szkła reflektorów.

Jak Fiat przeżywał ten długodystansowy test? Do pierwszego defektu doszło po przejechaniu około 6500 kilometrów. Jadący wówczas Jerzy Dobrzański zgłosił, że samochód zaczyna dymić i traci moc. Po zjeździe do namiotu serwisowego okazuje się, że nastąpiło wypalenie denka tłoka. Ściągnięcie głowicy, miski oleju i wymiana tłoka zajęły 1,5 godziny. Do momentu uszkodzenia przeciętna prędkość wozu wynosiła 140,7 km/h, a po dokonaniu naprawy i przejechaniu dystansu 7500 km spadła do około 136 km/h. Kolejna awaria miała miejsce wkrótce, gdy trzeba było wymienić pęknięte przewody paliwowe. Były również inne przeszkody, m.in. nagłe pojawienie się lisa przebiegającego przez drogę, czy startujący do lotu bocian, który kierował się wprost na pędzący z prędkością 150 km/h samochód. Po przejechaniu 10 000 km średnia prędkość przejazdu wynosiła 136,312 km/h. Do rekordu na tym dystansie, ustanowionego niecałe pół roku wcześniej, 8.02.1973 r., przez Forda Escorta GT, brakowało Polakom 31,694 km/h. Jednakże celem było
osiągnięcie 25 000 km.

d3tab1y

W sobotę 23 czerwca, po przejechaniu 25000 km, prowadzony przez Polaków Fiat 125p osiągnął średnią prędkość 138,080 km/h. Pobito rekord Simci Aronde. Nie było jednak czasu na świętowanie. Padła bowiem decyzja o kontynuowaniu jazdy i podjęciu próby pobicia wyniku Forda Cortiny na 25000 mil (około 41 tys. km). 25 czerwca do zespołu dołączył Franciszek Postawka, co pozwoliło na skrócenie czasu jazdy poszczególnych zmian i umożliwiło dłuższy wypoczynek coraz bardziej zmęczonym kierowcom . Warto zauważyć, że zespół francuski składał się z dziewięciu kierowców, a zespół Forda Cortiny obejmował aż 21 osób.

(fot. Jan Żdżarski)
Źródło: (fot. Jan Żdżarski)

Podczas następnych dni bicia rekordu, od 23 do 27 czerwca, samochód sprawował się dobrze, a jedyny nerwowy moment został uchwycony na filmie Waltera. Jadący Fiatem 125p Robert Mucha przez radiotelefon informuje o braku ciśnienia oleju. Sobiesław Zasada szybko nakazuje kierowcy uzupełnić olej zapasem, jaki jest w bagażniku samochodu i dojechać do serwisu. Tam stwierdzają, że przyczyną może być wadliwie działający czujnik oleju. Sprawdza się hipoteza z czujnikiem - wyciek powstał spod jego mocowania. Czujnik zostaje dokręcony, olej uzupełniony, a samochód rusza w dalszą drogę. Wieczorem 27 czerwca Robert Mucha przekroczył 25000 mil. Zanotowano średnią prędkość wynoszącą 138,186 km/h. co znaczyło że Polski Fiat poprawił wynik Forda Cortiny o 19,622 km/h.

d3tab1y

Rzutem na taśmę..

Ponieważ samochód miał już przejechane ok. 41 000 km, a do czasu wygaśnięcia licencji zostały trzy dni, zdecydowano się na zaatakowanie trzeciego rekordu - 50 000 km. W sobotę 30 czerwca, na trasie pojawiły się tłumy, a kiedy po godzinie 18-tej na metę wjeżdżał Fiat z polską flagą wystawioną przez okno drzwi, zaczęła się wielka feta. Na dystansie 50 000 km Polacy osiągnęli138,270 km/h i pobili rekord Simci Aronde wynoszący 117,276 km/h. Tym samym w ciągu 361 godzin, 36 minut i 39 sekund pobito rekord na 25 000 km, na 25 000 mil i 50 000 km (rekord średniej prędkości).

(fot. Jan Żdżarski)
Źródło: (fot. Jan Żdżarski)

Na zakończenie warto wspomnieć o filmie obrazującym tę historię. W tych czasach program telewizyjny zaczynał się o 16-tej, a do wyboru były tylko dwa programy. Nie było też takiej oferty filmowej jak dzisiaj, a emitowany w soboty wieczorem western był hitem tygodnia i przekuwał do telewizorów wiele osób. Tak więc zrealizowanie filmu "Ballada o Fiacie i 7 wspaniałych" z muzyką i elementami westernu pt. "Siedmiu Wspaniałych" była fantastycznym zagraniem marketingowym. Widoczna na filmie siódemka zawodników, która z kaskami w dłoniach szła po pasie autostrady do swych "mechanicznych koni" zasłużyła na uwielbienie tłumu. Szkoda, że obecnie tak niewielu już pamięta o "polskich siedmiu wspaniałych" i samochodzie, który naprawdę wygrał z Francuzami, Niemcami i Japończykami.

Bogusław Korzeniowski

tb/

d3tab1y
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3tab1y
Więcej tematów