Azerbejdżan obawia się Rosji. Zachód już nie gwarantuje bezpieczeństwa
Azerbejdżan obawia się, że po Ukrainie może stać się kolejnym celem agresywnej polityki Rosji. Jednocześnie casus Ukrainy pokazał mu, że współpraca z Zachodem nie jest żadną gwarancją bezpieczeństwa i zaczął zbliżać się do Rosji, przynajmniej na poziomie taktycznym.
- Azerbejdżan obawia się Rosji; tego, że rosyjska polityka stała się bardziej agresywna, awanturnicza, co świetnie pokazuje przypadek Ukrainy, i boi się stać kolejnym celem takiej polityki - mówi Aleksandra Jarosiewicz z Ośrodka Studiów Wschodnich, specjalizująca się w regionie Kaukazu Południowego.
Problem dla Zachodu
- Strach jest obecny na całym obszarze Wspólnoty Niepodległych Państw, ponieważ Rosja, robiąc to, co robi na Ukrainie, pokazała, że nie respektuje żadnych zasad; że granice państw utworzonych po rozpadzie ZSRR z perspektywy rosyjskiej nie są niezmienne - podkreśla ekspertka.
Zaznacza jednocześnie, że Azerbejdżan staje się narastającym problemem dla Zachodu. - Prowadząc swą politykę zagraniczną przez ostatnie dwie dekady Azerbejdżan utrzymywał, że stara się prowadzić politykę wielowektorowości; równoważenia wpływów różnych mocarstw, rozwijania relacji na różnym poziomie, zarówno z Rosją, jak i Zachodem. W praktyce jednak okazuje się, że cały rozwój kraju oparty był na współpracy z Zachodem. Wszystkie szlaki energetyczne, jakie powstały w Azerbejdżanie po rozpadzie Związku Radzieckiego, przebiegały w kierunku zachodnim i to Zachód był partnerem - wyjaśnia Jarosiewicz. - Zainicjowana w latach 90. współpraca z Zachodem miała wzmacniać Azerbejdżan wobec Rosji - dodaje, nawiązując do konfliktu z Armenią o Górski Karabach (1991-94).
Według analityczki OSW z jednej strony "zwrot Azerbejdżanu w stronę Rosji, który możemy obserwować w ciągu ostatnich kilku miesięcy, jest efektem strachu, który wcześniej stymulował Azerbejdżan do współpracy z Zachodem m.in. ze względu na niejednoznaczną rolę Rosji w konflikcie karabaskim, ale też w wydarzeniach na Ukrainie, a wcześniej w Gruzji".
Z drugiej jednak - jak tłumaczy - zajścia na Ukrainie i w Gruzji "pokazały Azerbejdżanowi, że nie może on liczyć na wsparcie Zachodu, rozczarowały co do Zachodu w przypadku ewentualnej konfrontacji z Rosją". - Azerbejdżan zrozumiał, że współpraca z Zachodem nie jest żadną gwarancją bezpieczeństwa i zaczął się bardziej zbliżać w stronę Rosji - tłumaczy Jarosiewicz.
Precyzuje, że "współpraca ta na razie ma charakter głównie taktyczny, nie można mówić o jakimś strategicznym zwrocie". - Jest to pewnego rodzaju próba wybiegu. Azerbejdżan stara się współpracować z Rosją bilateralnie, nie przyłączać do Unii Eurazjatyckiej, tylko rozwijać relacje na poziomie dwustronnym, licząc, że Rosji to wystarczy; że będzie tak samo, jak w Organizacji Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego, którego członkiem jest Armenia, ale nie jest Azerbejdżan, ze względu na konflikt karabaski - wyjaśnia.
Południowy Korytarz Gazowy
Spytana o ocenę uruchomienia przez Azerbejdżan zmodyfikowanego Południowego Korytarza Gazowego w kontekście interesów Zachodu i upadek projektu gazociągu Nabucco, Jarosiewicz mówi, że "rozpoczęcie prac nad budową Korytarza Południowego jest pozytywne, bo oznacza, iż kraj ten faktycznie chce wysyłać swój gaz w kierunku zachodnim, do Unii Europejskiej i Turcji". Zaznacza przy tym, że "w stosunku do tego, jakie były pierwotne plany UE dotyczące dostaw gazu nie tylko z Azerbejdżanu, ale też z całego regionu kaspijskiego, infrastruktura ta jest tylko częściową realizacją tych zachodnich planów".
- Jak pokazują wydarzenia ostatnich dni, czyli zrezygnowanie przez Rosję z projektu South Stream i zaproponowanie Turcji alternatywnego szlaku przez jej terytorium do UE; brak znaczącej obecności firm zachodnich i samej UE w Południowym Korytarzu powoduje, że Rosja może mieć znacznie większe przełożenie na jego realizację - mówi Jarosiewicz. I dodaje, że wśród ekspertów rosyjskich już pojawiają się komentarze dotyczące tego, że gaz rosyjski mógłby płynąć TANAP-em, czyli gazociągiem azerskim przechodzącym przez terytorium Turcji.
- Azerbejdżan chce wybudować Południowy Korytarz Gazowy, szacunkowa wielkość inwestycji Baku w ten projekt to ok. 10 mld dolarów, a to jest więcej niż jedna czwarta dochodów zgromadzonych w azerskim Funduszu Naftowym (SOFAZ), z którego ta infrastruktura gazowa ma być finansowana. Jako że ceny ropy są niskie, to i rezerwy tego funduszu będą maleć. To może być problematyczne, zważywszy że udział transferów z Funduszu Naftowego do budżetu Azerbejdżanu wynosi prawie 60 proc. - tłumaczy ekspertka.
Jarosiewicz zwraca przy tym uwagę, że wydobycie i produkcja ropy w Azerbejdżanie, która jest kluczową gałęzią gospodarki tego kraju, od 2012 r. spada. - A ponad 90 proc. dochodu, jakie Azerbejdżan uzyskuje z eksportu, to są dochody z eksportu ropy, bądź produktów naftowych - podkreśla.
- Azerbejdżan chciałby zrekompensować spadek eksportu ropy poprzez wzrost eksportu gazu - informuje Jarosiewicz. - Ale obecnie jest to niemożliwe; po pierwsze, zwiększenie eksportu nastąpi w 2019 r. A po drugie, nawet kalkulacje azerbejdżańskich ekspertów pokazują, że w ciągu najbliższych kilku lat kraj ten nie będzie w stanie zrekompensować spadku eksportu ropy zwiększeniem eksportu gazu. W średnioterminowej perspektywie dochody będą się zmniejszać, na co wpływ mają też m.in. niskie obecnie na światowych rynkach ceny tego surowca - dodaje.
"Systemowa korupcja" i obawy
Ze względu na uzależnienie od eksportu ropy sytuacja gospodarcza Azerbejdżanu staje się coraz trudniejsza. Dlatego - jak podaje analityczka OSW - "władze w Baku w ciągu ostatnich trzech-czterech lat podjęły wysiłki na rzecz dywersyfikacji gospodarki, żeby zwiększyć udział sektora niesurowcowego. Rząd wyznaczył kilka kierunków priorytetowych: m.in. sektor IT, rolnictwo, turystykę". Jarosiewicz zwraca wszelako uwagę, że działania te "nie przynoszą znaczących efektów, co wynika z samej natury systemu w Azerbejdżanie, tzn. systemowej korupcji i braku konkurencji rynkowej" oraz powiązań władzy z biznesem.
Azerbejdżan nie podpisał tak, jak zrobiła to niedawno Ukraina, umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Ekspertka OSW informuje, że Baku jest zainteresowane tzw. Strategic Modernization Partnership, czyli porozumieniem, które nie koncentruje się na współpracy politycznej, w tym demokratyzacji systemu. - Azerbejdżan jest natomiast zainteresowany podpisaniem porozumienia, które gwarantowałoby mu rozwój współpracy gospodarczej, o technicznym charakterze. Chodzi o to, żeby Azerbejdżan mógł się modernizować, korzystając ze współpracy z UE, ale, żeby ta modernizacja, czy reformy nie obejmowały systemu politycznego - precyzuje.
Gdyby Azerbejdżan takie porozumienie podpisał, byłby jedynym takim krajem Kaukazu Południowego. - Podczas ostatniej wizyty ówczesnego przewodniczącego KE Jose Manuela Barroso w UE w Azerbejdżanie w czerwcu br. ta sprawa była poruszana, ale trzeba pamiętać, że sytuacja jest dynamiczna ze względu na nieprzewidywalność polityki rosyjskiej; Baku może się obawiać podpisać cokolwiek - konkluduje Aleksandra Jarosiewicz.