Awaria - męska rzecz
Dla Polek za kierownicą własnoręczne dolanie płynu do spryskiwaczy czy chłodnicy nie jest czymś niezwykłym, jednak przy wymianie koła - bez faceta ani rusz.
Po co się męczyć, skoro jest telefon i pomoc drogowa? Kobiety podchodzą do kwestii wymiany koła pragmatycznie. Całkiem sporo, bo aż 28 proc. uczestniczek sondażu przeprowadzonego przez ProfiAuto.pl deklaruje, że wymienia koło samodzielnie. Jednak zdecydowana większość - 49 proc. wybrała odpowiedź "Zatrzymuję mężczyznę i proszę o pomoc", a pozostałe 23 proc. "dzwonię po pomoc drogową". - Ani razu nie widziałam kobiety samodzielnie zmieniającej koło na trasie. Także większość znajomych, które o to pytałam dzwoni po pomoc drogową, lub zatrzymuje innego kierowcę, żeby pomógł - przyznaje Beata Wrocławska, ekspertka ProfiAuto.pl, ogólnopolskiej sieci zrzeszającej sprzedawców części i niezależne warsztaty motoryzacyjne w całej Polsce.
Jej zdaniem wynika to z kilku różnych czynników. Z jednej strony panie są praktyczne i nie chce im się męczyć z brudną oponą, kiedy mogą wezwać pomoc. Z drugiej strony odkręcenie śrub w kole to niejednokrotnie duży problem nawet dla faceta. Zdarza się także, że panie po prostu nie myślą o możliwości awarii, kiedy wyruszają w drogę i często nie są do takiej sytuacji przygotowane.
– Niedawno słyszałam o kobiecie, która złapała gumę na trasie, a że nikt tamtędy przez dłuższy czas nie przejeżdżał, zdecydowała się na samodzielną wymianę. Operacja zakończyła się na otworzeniu bagażnika, bo okazało się, że nie ma lewarka do podniesienia auta, a dawno nie sprawdzane koło zapasowe ma "flaka" - opowiada Beata Wrocławska.
Typowe sytuacje o jakich opowiadają mechanicy to brak klucza do odkręcenia felgi lub lewarka, pozwalającego na podniesienie samochodu. - Czasem zdarza się też, że panie przyjeżdżają do warsztatu na feldze, ze stuprocentowym "kapciem". Oczywiście opona w takim przypadku nadaje się wyłącznie do wyrzucenia, a nierzadko wymienić trzeba też pogiętą felgę - opowiada Witold Rogowski, ekspert ProfiAuto.pl.
Zdecydowanie więcej pań-kierowców ma odwagę zaglądać pod maskę. Aż 45 proc. respondentek deklaruje, że samodzielnie dolewa płynów do spryskiwaczy i chłodnicy. Ponieważ jednak zawsze występuje ryzyko pomylenia tych płynów, większość, bo aż 51 proc. ankietowanych woli poprosić o to partnera.
"Wpadki", na które - choćby w niewielkim stopniu - narażamy się podczas uzupełnienia poziomu w zbiorniku płynu do spryskiwaczy, to na przykład rozlanie płynu na świece lub przewody elektryczne. Wówczas auto może nie chcieć "odpalić". Pomyłka przy tak prostej czynności może mieć jednak również poważniejsze konsekwencje. - Ostatniej zimy do naszego mechanika przyjechała pani, zaniepokojona pracą silnika - opowiada Beata Wrocławska. - Po krótkich oględzinach okazało się, że od ponad miesiąca jeździła ona z płynem do spryskiwaczy wlanym do chłodnicy. Miała dużo szczęścia, że płyn nie zamarzł.
Problemem jest często nie tylko brak wiedzy, czy umiejętności u pań, ale też niefortunne umiejscowienie zbiorników na płyny, a także ich konstrukcja. Producenci płynów do spryskiwaczy powoli wychodzą naprzeciw temu problemowi i zaczynają sprzedawać butelki z fabrycznie zamontowanym lejkiem. Kupując płyn możemy zwrócić uwagę na to, czy jest w taki lejek wyposażony, lub dokupić lejek osobno.
Potrzeby kobiet-kierowców zaczynają już dostrzegać właściciele warsztatów. - Stolik z kawą i prasą także dla na pań to coraz częstszy widok - mówi Beata Wrocławska. - Niektóre warsztaty idą dalej i zamiast kazać paniom czekać na naprawę, oferują podwiezienie ich do domu i odprowadzenie samochodu po naprawie. Znam też warsztat w Katowicach, obok którego powstał salon fryzjerski, to także świetny sposób na przyciągnięcie stałych klientek.
Szefowie serwisów zdradzają, że interesom nie zaszkodzi też przystojny mechanik, który umie w uprzejmy sposób wyjaśnić klientce, na czym polegać będzie naprawa.
Kilka porad dla pań-kierowców:
- sprawdzaj olej przed każdym dalszym wyjazdem
- kupując płyn do spryskiwaczy wybierz produkt w butelce z lejkiem, lub dokup lejek
- trzymaj w bagażniku warsztatowe rękawiczki
- noś przy sobie numer do swojego warsztatu, np. w książeczce serwisowej
- trzymaj dokument z ubezpieczalni zawsze przy dowodzie rejestracyjnym
- sprawdź czy oprócz koła zapasowego masz też lewarek i czy koło zapasowe jest napompowane
- nie jedź zbyt daleko na "flaku" - chyba, że musisz, bo np. obawiasz się, że guma złapana wieczorem na drodze w lesie, to podstęp złodziei.
Wyniki sondażu ProfiAuto.pl
Kiedy złapię gumę na trasie:
Sama zmieniam koło - 28 proc.
Zatrzymuję mężczyznę i proszę go o pomoc - 49 proc.
Dzwonię po pomoc drogową - 23 proc.
Jak uzupełniam płyny w spryskiwaczu i chłodnicy?:
Sama się tym zajmuję - 45 proc.
Proszę o pomoc męża / partnera - 51 proc.
Wymieniam je w serwisie motoryzacyjnym 4 proc.
W sondażu głosowało 470 osób.
tb/mw/mw