Autostradowy żółw
Trzeba dużo wyobraźni lub nieznajomości polskich realiów, aby uwierzyć, że za pięć lat autostrada połączy Gdański z Katowicami, a kierowcy przemierzający Polskę z Zachodu na Wschód będą mogli wybierać: jechać przez Poznań i Warszawę, czy też przez Wrocław i Kraków.
Optymizm płynący z ust polityków może konkurować tylko z czasem powszechnej szczęśliwości, jakiej doświadczamy co cztery lata w okresie kampanii wyborczej.
Większość mówiących o przyspieszeniu w programie budowy dróg i autostrad (przypomnijmy: najnowsza „piłkarska” wersja tego programu zakłada wybudowanie 1900 km dróg szybkiego ruchu i 900 km autostrad do 2012 roku) zapomina o jednej istotnej kwestii.
Do budowy dróg, oprócz pieniędzy, materiałów i ludzi, potrzebne są tereny. Ich pozyskanie (mówiąc skrótowo) trwa 4-5 razy dłużej niż sama budowa odcinka autostrady. Jest to europejski standard, który jednak nie zawsze sprawdza się w naszym kraju. U nas – niestety - trwa to jeszcze dłużej. Pierwsze kilometry autostrad zaczęliśmy budować na początku lat 90-tych. W tym roku, sieć autostrad powiększy się o 36 km. Mało? Sześć razy więcej niż w ubiegłym roku.
Czyżby budowa autostrad „przesiadła się” na szybsze zwierze niż żółw? Chyba jednak nie: przetarg na budowę autostrady A2 Stryków – Warszawa trwa już ponad dwa lata, a budowniczowie odcinka Nowy Tomyśl – Świecko czekają dwa lata na zgodę na rozpoczęcie budowy.
Od czasu, gdy Michel Plattini otworzył kopertę z nazwami organizatorów Mistrzostw Europy w 2012 roku, nic się nie zmieniło na liście problemów stojących przed drogowcami.
Brak planów zagospodarowania przestrzennego, przewlekłe procedury przetargowe, preferowanie najtańszych, a nie najlepszych wykonawców, prawne możliwości blokowania inwestycji, wynikające nie tylko z ustawy o zamówieniach publicznych, strach przed partnerstwem publiczno-prywatnym (czyli dopuszczeniem prywatnego kapitału do budowy dróg).
Katalog problemów uzupełniają żądania ekologów oraz właścicieli gruntów. Ci ostatni mają doskonałą okazję do zarobienia poważnych pieniędzy. Nie dziwi więc, że często cena metra ziemi osiąga astronomiczne kwoty.
Można wymienić wiele przykładów wstrzymania inwestycji infrastrukturalnych, ponieważ wartość działki w Wólce, czy innym Pcimiu jest porównywalna z cena ziemi na Manhattanie.
Wszyscy wiedzą co trzeba zrobić, ale niewiele się dzieje. Przyspieszenie procedur wymaga decyzji parlamentu. Prace nad kilkunastoma ustawami trwają. Kiedy projekty staną się obowiązującym prawem? W 2008 roku, a może dopiero w roku 2009? Czasu na rozpoczęcie nowych projektów praktycznie już nie ma. Centrala światowej piłki już upomina RPA i grozi: jeżeli przygotowania do Mundialu w 2010 roku nie zostaną przyspieszone, to mistrzostwa odbędą się w innym miejscu. Lista chętnych jest już gotowa.
Autor: Krzysztof Gołata