Arrinera Hussarya: znamy ceny
Polska od dawna nie ma własnego, rodzimego samochodu popularnego segmentu. Musimy zadowolić się pięknym i szybkim, ale niezwykle drogim Leopardem powstającym w Mielcu. Niestety, zobaczenie go w Polsce graniczy z cudem. Nic więc dziwnego, że zapowiedź powstania Arrinery, polskiego rywala Lamborghini, rozpaliła serca i umysły naszych rodaków.
Pierwszym modelem, który zgodnie z zapowiedzią Arrinery ma trafić do produkcji, będzie Hussarya 33 - najbogatsza limitowana edycja auta, wyprodukowana tylko w 33 sztukach. Parametry techniczne: silnik V8 o mocy 650 KM, przyspieszenie od 0 do 100 km/h - 3,2 s, prędkość maksymalna - 340 km/h. Podczas gdy podstawowa cena standardowej wersji Arrinery ma wynosić ok. 160 tys. euro (ok. 660 000 zł), cena Arrinery Hussarya 33 wyniesie ok. 200 tys. euro (ok. 828 000 zł). W porównaniu z Lamborghini Aventadorem, McLarenem 650 S, a nawet słabszego Porsche 911 Turbo S to niewiele.
Rezerwacja supersamochodu Arrinera ma być możliwa wyłącznie po wpłaceniu zaliczki. Rozpoczęcie produkcji Arrinery Hussarya zgodnie z zapowiedzią producenta jest planowane na rok 2015.
Oczywistym jest, że samochody w takim przedziale cenowym nie cieszą się szczególnie dużym zainteresowaniem w Polsce. Za sprzedaż Arrinery na rynkach zagranicznych ma być więc odpowiedzialna brytyjska spółka. Akcje Arrinera Automotive Holding PLC zadebiutowały na giełdzie GXG Markets w Londynie. Arrinera Automotive Holding jest zależna od notowanej na NewConnect VENO S.A. oraz jest spółką-matką warszawskiej Arrinera Automotive S.A.
Celem działania spółki brytyjskiej jest realizacja strategii sprzedaży supersamochodu Arrinera Hussarya na rynkach zagranicznych: głównie w Chinach, na Bliskim Wschodzie i w Europie Zachodniej, a w późniejszym okresie w USA. Za seryjny montaż Arrinery odpowiedzialna ma być spółka SILS Centre Gliwice, która posiada wszystkie niezbędne certyfikaty potwierdzające najwyższy poziom świadczonych usług oraz wieloletnie doświadczenie we współpracy z międzynarodowymi koncernami samochodowymi (m. in. Opel).
Na początku października 2013 r. odbyły się kilkudniowe jazdy testowe na lotnisku w Ułęży. Brał w nich udział znany brytyjski konstruktor Lee Noble, który jest także członkiem rady nadzorczej Arrinera Automotive. Obecnie trwają finalne prace przy nadwoziu i kabinie pasażerskiej. Testy kompletnego supersamochodu zaplanowane są na październik 2014 r. na torach wyścigowych w Polsce i Wielkiej Brytanii.
Kolejne wersje Arrinery budziły sensację, ale też kontrowersje. Pierwsza prezentacja miała miejsce w 2011 roku. W maju 2012 r. dziennikarz motoryzacyjny, Jacek Balkan stwierdził jednak, że polski supersamochód to zwykłe oszustwo. W zrealizowanym przez niego materiale wideo można było usłyszeć, że Arrinera to jedynie replika, przypominająca Lamborghini Reventona. Jak stwierdził dziennikarz, Arrinerę oparto na ramie wykonanej przez firmę Bojar, zajmującą się tworzeniem replik, a w jej wnętrzu można znaleźć wloty powietrza od Opla Corsy i zegary z Audi A6. To zaś miało sugerować, że do napędzania pokazanej wersji Arrinery użyto również silnika tego niemieckiego koncernu. W internecie oskarżano spółkę Veno, posiadającą akcje swojej spółki-córki Arrinera Automotive, o to, że jedynym celem jej istnienia było "wyciągnięcie" od inwestorów giełdowych jak największych sum.
Skutkiem sporu pomiędzy Jackiem Balkanem i Arrinerą było wytoczenie przez tę drugą procesów o zamieszczenie sprostowania. Tu polskiej firmie rację przyznał sąd. Choć Arrinera pozyskała silnik od Chevroleta Corvette i skrzynię biegów mogącą opanować wytwarzaną przez niego moc, wciąż są osoby, które wątpią w powstanie polskiego supersamochodu. Kontrowersje może zakończyć tylko rynkowy debiut Arrinery, a to - jak zapewniają władze spółki - ma nastąpić już w przyszłym roku.
tb, moto.wp.pl