Trwa ładowanie...
07-01-2015 17:52

Andrzej Koper dla WP: tam nie jadą normalni ludzie

Andrzej Koper dla WP: tam nie jadą normalni ludzieŹródło: PAP/EPA
d3zj0qk
d3zj0qk

25 lat temu pozwolił sobie na moment szaleństwa. Bo inaczej nie da się nazwać udziału w tej piekielnej rywalizacji.

Tak tragicznego startu w Rajdzie Dakar polska ekipa jeszcze nie miała. Tuż przed rozpoczęciem Jacek Czachor dowiedział się o śmierci syna, potem całkowicie spalił się samochód Adama Małysza, a wczoraj dotarła do nas wiadomość o śmierci Michała Hernika. 40-letni motocyklista został znaleziony martwy na trasie 2. etapu.

Pierwszym Polakiem, któremu udało się ukończyć ten piekielny rajd (wówczas rozgrywany jeszcze w Afryce) samochodem osobowym jest Andrzej Koper. Doskonały kierowca rajdowy (ma na koncie aż cztery tytuły mistrza Polski) miesiąc przed Rajdem Dakar 1990 otrzymał propozycję startu. W zamian za Atillę Ferjancza, który wycofał się z projektu w ostatniej chwili.

- Nie wiedziałem, na co dokładnie się porywam – mówi Andrzej Koper. - Kiedy wylądowałem po całym rajdzie z powrotem w Europie, w Paryżu, cieszyłem się, że już jestem w domu. Powiedziałem sobie, że nigdy więcej. Jazda samochodem zawsze sprawiała mi wielką frajdę. W Afryce tak nie było. Jazda przez pustynie i bezdroża była dla mnie mordęgą. Podczas jednego z wywiadów po Dakarze powiedziałem, że dworzec w Kielcach w porównaniu do tego, co przeżyłem w Afryce, jest po prostu piękny. Dla młodszych ludzi wyjaśnię, że w tamtych latach dworzec w Kielcach był obskurny, śmierdzący i na samą myśl o nim robiło się niedobrze. Był symbolem syfu.

d3zj0qk

WP: Przecież w Afryce jeździł pan samochodem. A to pana pasja.

Podczas Dakaru jazda autem nie sprawia przyjemności. Niech mi pan uwierzy. Tam się ma wrażenie, że trzeba jechać do przodu tylko dlatego, że z tyłu nic nie ma. Za moich czasów nie było jeszcze elektroniki i GPS. Jeżeli ktoś znalazł się poza trasą i nie dojechał do mety, to miał problem, bo istniała szansa, że nikt go już nie odnajdzie. A nie muszę chyba dodawać, że szukanie pomocy nocą na pustyni do przyjemnych nie należy. Niby jesteś kierowcą i bierzesz udział w rywalizacji sportowej, a tak naprawdę walczysz o przeżycie. Dosłownie.

WP: Dlaczego więc co roku kilkuset ludzi podejmuje wyzwanie i mierzy się z tym rajdem?

Człowiek normalny nie zdecyduje się na udział w Dakarze. Czasami porównuję tych ludzi z himalaistami. Też kompletnie nie rozumiem, dlaczego wspinają się na najwyższe góry świata i ryzykują swoje życie.

d3zj0qk

WP: Pan jednak pojechał.

A całą karierę byłem uznawany za dość przewidywalnego i spokojnego kierowcę. No tak, ale to były trochę inne czasy, propozycja przyszła nagle, byłem młody. Gdybym miał przejść całą drogę przygotowań i przez dwa lata trenować w ekstremalnych warunkach, zrezygnowałbym.

WP: Michał Hernik, 40-latek, biznesmen, zapalony motocyklista. Brał udział w wielu rajdach terenowych. Wydawało się, że jest przygotowany.

d3zj0qk

Nawet najdokładniejsze badania medyczne, które zapewne przeszedł, nie pokażą, jak zachowa się organizm sportowca w ekstremalnej sytuacji. Za taką trzeba uznać 40 stopni Celsjusza, które wczoraj "paliły" uczestników Dakaru. Na dodatek motocykliści dodatkowo są najbardziej narażeni: z jednej strony na wypadki, z drugiej na warunki atmosferyczne. Przecież oni są ubrani w specjalne stroje, które są niepalne. To taka skorupa, w środku której nie ma 40 stopni. Jest pewnie z osiemdziesiąt! Albo i więcej.

WP: Ciało Hernika znaleziono 300 metrów od trasy. Dlaczego?

Możemy tylko spekulować. Wydaje się, że mógł się źle poczuć, postanowił zjechać, zdjął kask, chciał zaczerpnąć powietrza. Tylko... Po co zjeżdżał aż tak daleko, przecież gdyby zasłabł zaraz przy trasie, to jest szansa, że ktoś by mu pomógł. Po drugie, dlaczego nie wcisnął guzika alarmowego? Dlaczego nie wezwał pomocy?

d3zj0qk

WP: Był aż tak wyczerpany?

Bardzo możliwe. Kiedy jechałem Paryż-Dakar widziałem motocyklistów. Nie tych z czołówki, a właśnie z końca stawki. Oni byli skrajnie wyczerpani! Kilkanaście godzin jazdy w masakrycznych warunkach, brak snu, odwodnienie. Byli w tak dziwnym stanie psychicznym i fizycznym, że nie do końca panowali nad sobą. Zachowywali się jak zombie. A muszę też zaznaczyć, że podczas mojego udziału w Dakarze nie było aż tak wysokich temperatur. Skoro przy 25 stopniach Celsjusza motocykliści mieli taki problem, to co musi się dziać przy 40 i więcej. Od zawsze powtarzam, że jak ktoś chce nakręcić naprawdę mocny materiał filmowy z Dakaru, to powinien się skupić na sportowcach z końca stawki. Gwiazdy niech zostawi w spokoju. To właśnie w ogonie rajdu dochodzi do dramatów.

WP: Mówi pan, że ludzie są wyczerpani, a przecież to właśnie na Dakarze trzeba być w 100 procentach skoncentrowanym. Jeden mały błąd i tragedia gotowa.

d3zj0qk

Dlatego już za moich czasów faszerowano nas witaminą B. Otrzymywaliśmy potężną dawką specjalnych odżywek, aby opanować stres. Dzięki temu ograniczano nie tylko problemy z koncentracją, ale i kłótnie między zawodnikami. W tak ekstremalnych warunkach jedna iskra może spowodować potężny wybuch.

WP: Miał pan ciche dni ze swoim partnerem, Jugosłowianinem Tihomirem Filipoviciem?

Jak on mnie czasami wkurzał. Jeszcze przed rajdem, na takiej próbie pod Paryżem, położył na boku naszego Land Rovera 110. Oj, trzeba na niego uważać – powiedziałem sobie. Rzeczywiście, Filipović okazał się dość przeciętnym kierowcą. Był za to bardzo medialny. Podczas jazdy się męczył, narzekał, ale kiedy przyjeżdżaliśmy na metę, to stawał przed kamerami i natychmiast odzyskiwał siły. Ja na mecie miałem inne marzenia, przede wszystkim chciałem się wykąpać.

d3zj0qk

WP: Czy to prawda, że na Dakarze zupełnie inne warunki mają najlepsi zawodnicy, profesjonaliści, a inne amatorzy?

Tak, obserwowaliśmy to na przykładzie zespołu Peugeota. Kiedy my dojeżdżaliśmy kilka godzin po kierowcach tego teamu, to często nie mieliśmy już wody do mycia, brakowało miejsca, aby wygodnie się wyspać. A oni? Kanapeczki, kawka, idealne warunki noclegowe. Jak wszędzie, na Dakarze też są równi i równiejsi.

WP: Jak odbiera pan Adama Małysza? Obserwuje pan jego karierę rajdową?

Adam stanął w pewnym momencie kariery skoczka przed wyborem: albo emerytura, albo inna dyscyplina. Nie jest łatwo przejść na emeryturę, gdy przez całe życie pół roku przebywa się poza domem. Można oszaleć. Zarówno dla sportowca, jak i jego rodziny to są ciężkie chwile. Z tego powodu wymyślił sobie rajdy terenowe. Oczywiście pociągnął za sobą sponsorów, medialnie sprzedał to perfekcyjnie. I nadal przez pół roku jest poza domem, nadal trenuje, nadal jest na topie.

WP: Wydaje się, że z roku na rok robi postępy. Stać go na wygranie Dakaru?

Nie. Myślę, że ósme-dziesiąte miejsce to dla niego szczyt. Szkoda, że tak późno przed Dakarem 2015 zmienił auto. Toyotą, którą doskonale już znał, może udałoby mu się dojechać do mety i zająć miejsce właśnie w okolicach pierwszej dziesiątki.

rozmawiał Marek Bobakowski

d3zj0qk
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3zj0qk
Więcej tematów