Amator na trasie Rajdu Dakar
Z grona jedenastu polskich uczestników tegorocznego Rajdu Dakar do mety dotarła czwórka - załoga samochodu terenowego Albert Gryszczuk i Jarosław Kazberuk oraz motocykliści Jacek Czachor i Marek Dąbrowski. W gronie pechowców, którzy wycofali się na trasie znalazł się jedyny prawdziwy amator - startujący na motocyklu Jarosław Cisak.
42-letni menadżer firmy z podwarszawskiej miejscowości Bronisze zrezygnował z dalszej jazdy po bardzo trudnym, siódmym etapie, na skutek kontuzji ręki. "Lewa ręka, którą miałem kiedyś operowaną po wypadku - nie wytrzymała - wyjaśnia Cisak. - Przez ostatnie sto kilometrów siódmego etapu prowadziłem motocykl jedną ręką, bo lewa była tak spuchnięta, że nie mogłem zgiąć palców. Następnego dnia rano ubrałem się i ruszyłem na start. Ręka była jednak na tyle niesprawna, że przyszła chwila refleksji - mogłem się wycofać, albo wystartować co niemal na pewno zakończyłoby się wypadkiem..."
Jarosław Cisak nie ukrywa jednak, że marzy mu się kolejny start w słynnym rajdzie. "Jeśli tylko uda mi się zgromadzić budżet na takie przedsięwzięcie, co nie jest łatwe - pojadę" - zapewnia.
Pomysł udziału w najsłynniejszym terenowym maratonie narodził się przed trzema laty, kiedy podczas turystycznej wyprawy po Afryce Północnej jego droga skrzyżowała się z trasą Dakaru. Wówczas Cisak poznał polskich motocyklistów uczestniczących w rajdzie - Czachora i Dąbrowskiego i zapalił się do pomysłu, aby samemu spróbować sił. W odróżnieniu od bardziej znanych kolegów nigdy nie był zawodnikiem sportów motocyklowych. Jeździł wyłącznie amatorsko, dla przyjemności, początkowo na motocyklu szosowym, a później już tylko w terenie. "Sprzedałem motocykl szosowy - jazda po asfalcie to żadna przyjemność. Prawdziwą frajdę daje dopiero pokonywanie trudnego terenu" - mówi.
Jak wspomina dziś Cisak, ostateczną decyzję o starcie podjął przed rokiem. Kupił wówczas motocykl - używany terenowy KTM, który przy pomocy zaprzyjaźnionego niemieckiego mechanika został gruntownie przebudowany. "Została właściwie tylko rama i plastikowe osłony - mówi z uśmiechem. - Kupiłem nowy silnik i cały osprzęt i wystartowałem właściwie na nowym motocyklu". Intensywnie przygotowywał się kondycyjnie do startu, poświęcając cały rok na doskonalenie terenowej jazdy na motocyklu i ćwiczenia fizyczne.
Cisak jechał w rajdzie bez asysty mechanika czy serwisu, który towarzyszy zawodnikom ekip fabrycznych. "W konkurencji samochodów jest to niemożliwe - wyjaśnia. - Auta nie wytrzymują jazdy po takim terenie i praktycznie bez codziennego gruntownego serwisu nie ma szans ukończenia rajdu. Motocykle są bardziej odporne - ze swoim sprzętem nie miałem właściwie większych problemów. To moja ręka nie wytrzymała, motocykl był w bardzo dobrym stanie".
Motocyklista-amator podkreśla bardzo cenne wsparcie i pomoc ze strony doświadczonych kolegów i mechaników z ekipy Orlen Teamu. "Marek i Jacek dodawali mi otuchy, udzielali cennych rad, zarówno jeśli chodzi o nawigację, jak i o problemy mechaniczne ze sprzętem" - powiedział Cisak.
Zdaniem odważnego amatora motocyklowej przygody Rajd Dakar wciąga i uzależnia jak narkotyk. Dlatego już teraz, kilkanaście dni po zakończeniu tegorocznej imprezy, myśli o tym, by znów stanąć na starcie i dotrzeć do mety w stolicy Senegalu.