Alphand: to był najstraszniejszy moment mojego życia
Luc Alphand to sportowiec, który w karierze kierowcy rajdowego powinien być przykładem dla Adama Małysza. Znakomity narciarz alpejski, a później zwycięzca Rajdu Dakar, radzi "Orłowi z Wisły" i przypomina, że sporty motorowe w połączeniu z uzależnieniem od silnych emocji potrafią być bardzo niebezpieczny.
Alphand w sezonie 1996/1997 wygrał klasyfikację generalną Puchar Świata w narciarstwie alpejskim, a już rok później po raz pierwszy wystartował w Rajdzie Dakar. W pierwszych czterech startach tylko raz dotarł do mety ostatniego etapu - w 1999 roku był szesnasty.
Po nabraniu niezbędnego doświadczenia, okupionego rozczarowaniami i niepowodzeniami, zaczął spisywać się coraz lepiej. W 2002 roku był w Dakarze siódmy. Rok później dziewiąty i wygrał swój pierwszy etap. Dwa lata później wygrał dwa etapy i ukończył rajd na czwartej pozycji. W 2005 roku stanął na podium - był drugi, za swoim rodakiem Stephanem Peterhanselem.
Triumf przyszedł w 2006 roku. Jadący Mitsubishi Pajero Alphand wygrał dwa etapy i na mecie pokonał reprezentanta RPA Giniela de Villiersa o blisko 18 minut. Stał się niezwykłym przykładem sportowca, który osiągał sukcesy w dwóch tak różnych od siebie dyscyplinach.
Co mus zrobić Małysz, by pójść w ślady słynnego Francuza? Alphand uważa, że w pierwszych latach za kierownicą Polak będzie musiał się bardzo dużo uczyć i dowiedzieć, jak funkcjonują rajdy. Potem pozna aspekty techniczne. Powinien też nauczyć się długo utrzymywać koncentrację.
- Adam jest pod tym względem punktem odniesienia, ale pamiętajmy, że skoczkowie koncentrują się na chwilę, na kilkanaście sekund. Po lądowaniu całe napięcie mija, możesz się rozluźnić. Ja w konkurencjach alpejskich koncentrowałem się też najwyżej na dwie minuty, a w Rajdzie Dakar musiałem utrzymywać wysoki poziom skupienia przez kilka godzin dziennie przez ponad dwa tygodnie, kierując samochodem w trudnym terenie i przy dużej prędkości. Fizycznie Adam to wytrzyma, ale mentalnie będzie się musiał bardzo przestawić - mówi Alphand w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Francuz dodaje, że Małysz będzie musiał mieć też silne mięśnie karku, ręce i lewą nogę, którą często wciska się hamulec.
Alphand na swoim przykładzie opowiada o tym, jak niebezpieczne są sporty motorowe, a także uzależnienie od adrenaliny, które często objawia się u sportowców uprawiających tak trudne dyscypliny jak narciarstwo alpejskie czy skoki narciarskie. W 2009 miał bardzo poważny wypadek na motorze. - Byłem niemal sparaliżowany. Miałem złamane trzy kręgi, nie czułem ciała powyżej klatki piersiowej. Musiałem przejść poważną operację, bałem się jej, to był najstraszniejszy moment mojego życia. Uświadomiłem sobie, że do końca życia mogę jeździć na wózku. Dla mnie, dla sportowca, dla którego ciało jest jak biuro dla urzędnika, byłaby to katastrofa. Operacja się na szczęście udała, mogę chodzić. Ściganie się samochodami jest już wykluczone - wyjaśnia "Gazecie Wyborczej" triumfator Rajdu Dakar sprzed pięciu lat.
Co francuski gwiazdor ma do powiedzenia Małyszowi przed jego pierwszym Dakarem? By siedział cicho, uczył się i słuchał pilota. Żeby nie przeszarżował, no i by dotarł do mety.
WP.PL