Agresywni kierowcy: z internetu na komendę
Jazda samochodem to dla większości z nas przyjemność. Niestety od czasu do czasu wiąże się ona z większą dawką emocji, niż byśmy sobie tego życzyli. Agresywni kierowcy coraz częściej zdradzają swoje skłonności nie tylko stylem jazdy, ale też poprzez dokonywanie prób pobicia innych uczestników ruchu, którzy w ich przeświadczeniu im zawinili. Coraz większa ich liczba wpada w ręce policji, dzięki kamerom zamontowanym w samochodach.
Moda na kamery pokładowe przyszła do Polski ze wschodu. W Rosji kierowcy stosują je, by ustrzec się prób wymuszenia ubezpieczenia metodą „na stłuczkę”. Do czego takie urządzenie przydaje się w Polsce? W razie kolizji zapis wideo stanowi bezsprzeczny materiał dowodowy. Podobnie jest, jeśli staniemy się ofiarami agresywnego kierowcy, albo świadkami takiej napaści. Do takich sytuacji dochodzi niestety częściej niż sądzimy. Do rzadkości nie należy również to, że takich drogowych bandytów dosięga sprawiedliwość. Wystarczy, że taki film trafi do internetu.
Policja wypowiada wojnę agresywnym kierowcom. Wystarczy doniesienie ze strony zbulwersowanego internauty, by rozpoczęło się dochodzenie. Funkcjonariusze ustalają dane osobowe sprawcy zdarzenia i starają się dotrzeć do autora filmu. Jeśli to się uda, sprawa jest w zasadzie zakończona. Niebezpieczny dla otoczenia kierowca otrzymuje mandat adekwatny do swojego przewinienia oraz skierowanie na przymusowe badania psychologiczne. W lekarskim gabinecie poddawany jest próbom, mającym sprawdzić jego odporność na stres i reakcje na trudne sytuacje. Jeśli nie zaliczy testu, informacja o tym trafia do instytucji, która wydała mu prawo jazdy, a ta cofa dokument.
Społeczność internetowa rośnie w siłę dzięki temu, że brak policji w pobliżu nie oznacza już, że będziemy bezkarni. Część sprawców wykroczeń zarejestrowanych przez samochodowe kamery dobrowolnie zgłasza się na policję, licząc na łagodniejszy wymiar kary. Umknąć sprawiedliwości udaje się nielicznym.
tb, moto.wp.pl