Afrykańskie bezdroża kuszą polskich kierowców
Szóstego stycznia rozpoczyna się wielki rajd maraton z Lizbony do Dakaru. – To wyzwanie dla tych, którzy jadą, a marzenie dla tych, którzy zostają – powiedział kiedyś organizator imprezy Thierry Sabine - pisze "Życie Warszawy".
Pomysł zorganizowania rajdu był tak samo romantyczny jak legenda, która mu towarzyszy do dzisiaj. W 1977 r. wspomniany Thierry Sabine, jadąc wówczas na motocyklu w rajdzie Abiżdżan - Nicea, zgubił się na pustyni w Libii. Cudem odnaleziony w ostatniej chwili, jak sam twierdził wrócił do Francji pod wielkim wrażeniem pustynnej przygody. Od razu zaczął namawiać przyjaciół do organizacji wielkiego rajdu maratonu. Wkrótce też przedstawił jego trasę - rozpoczynała się w Europie, ale jej zasadnicza część wiodła przez legendarne afrykańskie pustynie i kończyła się w stolicy Senegalu Dakarze.
Sabine miał rację, mówiąc przed pierwszą edycją imprezy w 1978 r. Pokażę wam furtkę, za którą czeka wielka przygoda. Ale tylko od was zależy, czy ją przekroczycie. Nie dodał jednak, jak niebezpieczna to przygoda. On przekroczył furtkę na zawsze 14 stycznia 1986 r. wieczorem. Zginął w katastrofie helikoptera w pobliżu Gourma-Rharous na granicy Nigru.