Afera z samochodami General Motors
Koncern General Motors ogłosił akcję serwisową Chevrolet Cobalt, Pontiac G5, Chevrolet HHR, Saturn Ion, Pontiac Solstice i Saturn Sky. Problem dotyczy stacyjek w tych samochodach. Okazało się jednak, że firma od 10 lat wiedziała o błędzie i nic w tej sprawie nie zrobiła, co doprowadziło do wielu śmiertelnych wypadków.
Wszystkim producentom zdarzają się błędy, a akcje przywoławcze są sposobem zadbania o klienta również po zakupie samochodu. Jednak zdarzają się sytuacje, gdy koncerny ukrywają problem, gdyż koszt napraw jest wyjątkowo wysoki. Taka sytuacja miała miejsce ze stacyjkami w samochodach General Motors. Problem dotyczy sześciu modeli wyprodukowanych pomiędzy 2003 i 2007 rokiem, co przekłada się na łączną liczbę 1,3 mln samochodów. Jednak nie ta liczba robi największe wrażenie.
Okazuje się, że z powodu awarii doszło do przynajmniej 31 wypadków, w których zginęło 13 osób. Jednak niektóre źródła podają, że ofiar śmiertelnych mogło być dużo więcej – nawet 303 osoby mogły zginąć z powodu awarii. Problem dotyczy stacyjek, które mogły wyłączać zapłon, gdy do kluczyka przyczepiony był ciężki breloczek. Czasem wyłączenie silnika mogło nastąpić od samych drgań wywołanych jazdą po nierównej drodze.
Nie jest to pierwszy przypadek w historii amerykańskiej motoryzacji, gdy producent ukrywał śmiertelne zagrożenie. Najbardziej znana awaria dotyczyła Fordów Pinto, które nawet po niegroźnych wypadkach się zapalały, w wyniku czego zginęło 27 osób. Również wtedy koncern uchylał się od naprawy wadliwych aut.
GM musi teraz ponieść nie tylko koszt napraw, ale najprawdopodobniej zapłaci karę 35 mln dolarów za ukrywanie problemu. O kolejne odszkodowania mogą walczyć ofiary i rodziny ofiar wypadków spowodowanych usterką zapłonu.
sj, moto.wp.pl