Adolf Hitler dostał mandat za prędkość
Jeden z najbardziej okrutnych i nieobliczalnych ludzi świata miał również swoje słabości. Adolf Hitler, zanim został kanclerzem Trzeciej Rzeszy, został przyłapany na przekroczeniu prędkości. Otrzymał za to mandat, którego nigdy nie zapłacił.
Myślicie, że mandaty za przekroczenie prędkości, to wymysł współczesnych czasów? Nic bardziej mylnego. Pierwszy udokumentowany przypadek przekroczenia prędkości ukaranej mandatem miał miejsce w Wielkiej Brytanii 28 stycznia 1896 roku. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że w 1930 r. w Niemczech, gdzie powstawała już pierwsza sieć autostrad, stróże prawa dbali o bezpieczeństwo podróżnych.
W tym czasie stróże prawa Republiki Weimarskiej (1919 - 1933), wystawiali tysiące mandatów za przekroczenie prędkości. Samochód stawał się coraz bardziej dostępny, a sieć autostrad wyzwalała w kierowcach chęć do rozpędzania swoich maszyn do granic możliwości.
Jeden z tysięcy mandatów wystawionych w 1931 r. zwykłym kierowcom trafił do kogoś, kto miał już wkrótce rzucić cień strachu na cały świat. Znaleziony w bawarskim archiwum został wystawiony na nazwisko przyszłego kanclerza Rzeszy - Adolfa Hitlera. Przyszły Fuhrer został przyłapany w swoim prywatnym Mercedesie.
Jak donosi serwis internetowy Daily Mail, dokument został wystawiony w maleńkim księstwie Baar-Ebenhausen, na południe od Ingolstadt 19 września 1931 r. - nieco ponad dwa i pół roku przed tym, jak Adolf Hitler został przywódcą Niemiec.
Oficer o nazwisku Probst, żandarm z Bawarii, który stacjonował w Reichertshofen, zapisał w swoim notesie, że o 13.37 samochód zmierzający w kierunku Monachium jechał z "dużą prędkością". Funkcjonariusz również zapisał numery rejestracyjne auta - "II A - 19357". Jak się okazuje wyposażony w takie tablice samochód był prywatnym pojazdem Hitlera.
Warto wspomnieć, że cały incydent miał miejsce jeszcze na długo przed wynalezieniem fotoradarów, a nawet przenośnych urządzeń do mierzenia prędkości. Jak zatem dokonano pomiaru? W notatce znajdował się również zapis: "Prędkość pojazdu została zmierzona przez dwóch oficerów z dwoma stoperami". "Samochód przejechał zmierzony dystans 200m w 13 sekund, co w rezultacie daje prędkość 55,3 km/h." Jak się okazało, prędkość Mercedesa ponad dwukrotnie przekroczyła dozwoloną w tym miejscu.
Trzy dni później, Probst otrzymał informację od swoich przełożonych w Monachium, że samochód należał do A. Hitlera, który mieszkał wówczas przy Prinzeregentstrasse 16. Dzięki temu mógł mu wystawić mandat. Co ciekawe, byłe mieszkanie Hitlera nadal znajduje się pod wskazanym adresem. Jest tam teraz komisariat policji.
Wątpliwe jest jednak, że Hitler kiedykolwiek zapłacił karę, jaką otrzymał. Nie przetrwał żaden dokument, który by to potwierdził. Jednakże odnaleziono dokument odnoszący się do incydentu. Znajduje się na nim stempel "ustalono". Można w nim przeczytać, że Hitler twierdził, iż za kierownicą auta siedział Julius Schreck - jego szofer i sobowtór - któremu kazał "jechać najszybciej, jak się da".
Jednak historycy znaleźli inny prawdopodobny powód przekroczenia prędkości przez Hitlera. Dzień wcześniej, 23-letnia Angelika Raubal, przyrodnia siostrzenica Hitlera, z którą mieszkał pod jednym adresem, zastrzeliła się. Kula pochodziła z pistoletu przyszłego kanclerza. Jak się okazało po wojnie, podczas procesów w Norymberdze, wprowadziło to Hitlera w głęboką depresję i nic nie miało na niego tak złego wpływu przez cały czas rządzenia Trzecią Rzeszą. Tak twierdzili inni, sądzeni po wojnie przywódcy Nazistów.
Wracając zaś do oficera Probsta. Żadne dokumenty nie wskazują, aby kiedykolwiek awansował po tym, jak miał odwagę wysłać oskarżenie do przyszłego Fuhrera Niemiec.
WP: Lopez
mw
Źródło: The Daily Mail