"Adam był ogromnie zszokowany"
Adam Małysz pod okiem swojego pilota Rafała Martona przygotowuje się do startów w rajdach terenowych. Spędza wiele godzin za kierownicą Porsche Cayenne, którym chce wystartować w kolejnej edycji Rajdu Dakar. Wciąż uczy się nowych elementów i nowych sytuacji. Niektóre są dla niego szokujące, ale zdaniem Martona nauka przebiega bardzo dobrze.
- Imponuje determinacją, sumiennością i pracowitością. To sprawia, że praca z nim jest wielką przyjemnością - mówi o Małyszu Marton w rozmowie z "Dziennikiem Polskim". Legendarny skoczek narciarski musi nauczyć się mnóstwa rzeczy i na razie jest jeszcze na samym początku swojej drogi do mistrzostwa w nowym sporcie. Jednak jest to znakomity początek.
- Z każdym elementem Adam radzi sobie bardzo dobrze. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że na torze kartingowym, na którym trenujemy, Adam ustanowił rekord, który należał do jednego z instruktorów. Chwilę potem jakiś 9-latek, który przygotowuje się do mistrzostw Europy juniorów, pobił ten wynik. Jednak i tak osiągnięcie Adama było imponujące, bo jeździł tam dopiero po raz trzeci - zdradza Marton.
Pilot Małysza dodaje, że jak na razie 4-krotnemu mistrzowi świata w skokach najwięcej kłopotów sprawia szybka jazda po długich łukach, czyli trzymanie auta w bardzo długich poślizgach. "Orzeł z Wisły" trenuje to dopiero od niedawna i potrzebuje trochę czasu. Jak wyjaśnia Marton takie manewry to "wyższa szkoła jazdy".
Rafał Marton opowiada też o zabawnej sytuacji, która wydarzyła się w czasie jednego z treningów. Małysz, który na skoczniach całego świata oddał więcej niż 100 ponad dwustumetrowych skoków, tym razem był w szoku po przeleceniu w powietrzu zaledwie dziesięciu metrów.
- Gdy po raz pierwszy jechaliśmy porsche z prędkością ponad 100 km/h po bardzo dziurawym odcinku. Ja wiedziałem, jaka jest charakterystyka tego terenu i czego można się po nim spodziewać, więc zgodnie z przypuszczeniami oddaliśmy nasz pierwszy skok. Historia była naprawdę zabawna, bo nie wydarzyło się nic groźnego, gdyż skok był równy, poprawny i daleki, ale Adam był ogromnie zszokowany - mówi Marton "Dziennikowi Polskiemu".
Czemu "Orzeł z Wisły" tak bardzo zdziwił się tym skokiem? - Po prostu nie zdawał sobie sprawy, jak duża jest sprawność zawieszenia w takim samochodzie i jak daleko oraz bezkarnie można nim skakać. Mogliśmy spokojnie kontynuować jazdę, ale Adam ściągnął nogę z gazu, zatrzymał się i popatrzył na mnie z taką miną, jakby chciał zapytać, czy możemy jechać dalej - tłumaczy pilot Małysza. Dodaje, że później skoków było jeszcze kilka, ale tylko ten pierwszy zrobił na trzykrotnym wicemistrzu olimpijskim tak wielkie wrażenie.
WP.PL