70. Rajd Polski: auto Kubicy naprawione
Organizatorzy rajdu mają poważne problemy z pogodą. Padający deszcz spowodował, że nawierzchnia odcinków specjalnych jest bardzo rozmiękła, po przejeździe kilku samochodów, szczególnie tych najmocniejszych, z napędem na cztery koła, w drodze pojawiają się głębokie wyboje, przez które trudno jest przejechać następnym zawodnikom.
To spowodowało, że w czwartek przerwane zostało zapoznanie z trasą i przeniesiono je na piątek. Na trasę OS-ów wysłano ciężki sprzęt drogowy, m.in. spychacze, które mają szutrowe drogi wyrównać. Jednak prognozy pogody nie są optymistyczne, w piątek od rana ma także intensywnie padać.
W tej sytuacji strefa serwisowa usytuowana w pobliżu Toru Mikołajki, gdzie nie ma utwardzonej nawierzchni, bardziej przypomina błotne grzęzawisko niż miejsce, gdzie będą ewentualnie naprawiane nowoczesne, nafaszerowane elektroniką samochody rajdowe. Wśród mechaników najbardziej poszukiwanym narzędziem pracy są... kalosze.
Pomimo tego, że do Mikołajek przyjechało już kilkanaście tysięcy kibiców, a w piątek od rana spodziewany jest najazd kolejnych grup fanów sportu samochodowego, w żeglarskiej stolicy Polski czuć już jesienno-zimowy sen. Wiele małych placówek gastronomicznych jest zamkniętych, w tych otwartych szokują ceny. Za mały kawałek rybnego fileta z frytkami i surówką trzeba zapłacić ponad 30 złotych.
Tylko wieczorem w rejonie portu w Mikołajkach pojawiło się kilka luksusowych limuzyn. Ich pasażerowie wyjęli z bagażników sprzęt wędkarski i udali się na pomost. Tam czekały na nich "wypasione" jachty motorowe, którymi udali się na połów. Ich nocna zdobycz zapewne nie trafi na ruszty miejscowych smażalni lub wędzarni. W kilku czynnych ceny są zbliżone do tych, jakie trzeba za rybkę zapłacić w najbardziej ekskluzywnych sklepach delikatesowych Warszawy, Krakowa czy Gdańska.