29. Rajd Dakar: Hołowczyc wycofał się z imprezy
Krzysztof Hołowczyc i Jean-Marc Fortin (Nissan Navara)
mieli wypadek podczas 13. etapu Rajdu Dakar i musieli wycofać się w dalszej rywalizacji. Jacek Czachor popełnił błąd nawigacyjny, poniósł znaczne starty czasowe, ale nadal pozostał na 11. miejscu w klasyfikacji generalnej.
"To była bardzo niebezpieczna próba sportowa i trudna nawigacyjnie. Jak zawsze na tych odcinkach tumany pyłu ogromnie utrudniały jazdę i orientację w terenie - powiedział na biwaku w Tambakunda Hołowczyc. - Tak jak wielu zawodników zgubiliśmy właściwy szlak i straciliśmy około dziesięciu minut. Gdy byliśmy już bardzo blisko pierwszego punktu kontroli czasu doszło do nieszczęścia. Na trasie było bardzo dużo potężnych dziur i niestety, nie wszystkie znalazły się w opisie dostarczonym przez organizatora. W takiej właśnie serii trzech dziur, z których tylko pierwsza znalazła się w opisie, mieliśmy wypadek. Auto wylądowało na dachu, uszkodzenia samochodu i moja boląca klatka piersiowa nie pozwoliły nam dalej jechać".
"Na szczęście Jean-Markowi nic się nie stało - dodał Hołowczyc. - Strasznie żałuję, że nie udało się ukończyć Dakaru. W tym roku mieliśmy sporego pecha, często coś się działo nie po naszej myśli. Na kilku odcinkach pokazaliśmy już jednak bardzo dobre tempo, dlatego nie zamierzam kapitulować, wrócę tutaj na pewno".
Według wstępnej diagnozy służb medycznych rajdu Krzysztof Hołowczyc ma pęknięte trzy żebra oraz podejrzenie wstrząśnienia mózgu i w związku z tym został skierowany na dalsze badania i obserwację do szpitala w Dakarze.
Pecha miał także podczas 13. etapu Jacek Czachor. Kapitan zespołu po dobrej jeździe na czwartkowym etapie, gdy zajął trzecie miejsce, chciał walczyć o awans w klasyfikacji generalnej.
"Piątek to dla mnie po prostu katastrofa. Walczyłem, jechałem najszybciej jak tylko potrafiłem. Do trzydziestego kilometra wszystko przebiegało po mojej myśli - powiedział na mecie rozgoryczony Czachor. - Później był przejazd przez wioskę i za tą wioską zgubiłem właściwy szlak. Zacząłem zbyt bardzo odbijać w prawo i niestety przejechałem 50 kilometrów w buszu, przedzierając się wśród drzew i krzewów, łamiąc gałęzie. Jechałem raz w lewo, raz w prawo, ale nie mogłem odnaleźć szlaku. Trasa była bardzo trudna, jechałem z prędkością 20 - 30 km/h. I w końcu udało mi się powrócić na właściwy szlak na 48 kilometrze. Z Markiem Comą dzisiaj nie jechałem razem. Być może jechaliśmy gdzieś blisko siebie, ale nie w zasięgu wzroku".
Problemy miał także Marek Dąbrowski, który przewrócił się na trasie odcinka specjalnego.
"Na trasie było bardzo dużo pułapek, głębokie dziury. Nie było ich w opisie trasy, jaki otrzymaliśmy od organizatorów. Domyślam się, że w serię niewidocznych dziur wpadł Krzysiek Hołowczyc - skomentował przebieg etapu Dąbrowski. - Ja też miałem wywrotkę w podobnych okolicznościach. Na szczęście wpadłem w mniejsze dziury i przy mniejszej prędkości. Pofrunąłem do przodu nad kierownicą, a motocykl pojechał w drugą stronę. Nic się groźnego nie stało, ale Dakar po raz kolejny nauczył mnie pokory, że jest niebezpieczny do samej mety".
W sobotę 20 stycznia zawodnicy mają do przejechania kolejny trudny etap o długości 576 km w tym 225 km odcinka specjalnego. W niedzielę na pożegnanie z tegorocznym rajdem tylko 16 kilometrów próby sportowej nad Lac Rose w Dakarze.