1000 dni na Nordkapp - wywiad z Polakiem, który podróżuje Maluchem po Skandynawii
Robert Dominiak jest doskonałym przykładem człowieka, który łączy swoje pasje i stara się wprowadzić w życie bardzo ambitne plany. Droga do realizacji jego marzeń jest niezwykle długa i nie prowadzi z górki. Jednak bohater naszego wywiadu jest przyzwyczajony do długich dystansów. Co ciekawe, lubi pokonywać je Polskim Fiatem 126P.
Robert Dominiak to warszawiak mieszkający w Bytowie. Sercem ciągle przebywa jednak w zupełnie innym miejscu. Jego pasjami są podróże i motoryzacja, ale traktuje je jako spójną całość, której dopełnieniem są skandynawskie krajobrazy. Najnowszym pomysłem podróżnika jest Stowarzyszenie Koło Polarne, które działa na rzecz propagowania wiedzy o krajach skandynawskich wśród uczniów szkół podstawowych i gimnazjów, a także prezentowania i promocji północy Europy jako kierunku turystycznego. Jako, że pan Robert lubi także statystykę, podam kilka liczb, które pokażą skalę podejmowanych przez niego przedsięwzięć. Łącznie na Nordkapp (Przylądek Północny – skalisty przylądek w Norwegii w gminie Nordkapp, prowincja Finnmark, na wyspie Magerøya, połączony jest z lądem podmorskim tunelem drogowym) był już 87 razy, a w podróży na Przylądek Północny spędził już ponad 1000 dni.
Jakub Tujaka: Skąd się wzięły u Pana te pasje?
Robert Dominiak: Może to zabrzmi banalnie, ale szerokim światem zacząłem się interesować już w podstawówce. Lubiłem lekcje geografii, gdzie mogłem się dowiedzieć o ciekawych miejscach, a także o różnorodności świata, dzięki której jest on taki piękny. Później przez wiele lat planowałem wyjazd na północ kontynentu, ale pierwszą barierą był brak środków na sfinansowanie takiej wyprawy. Od początku zakładałem, że będę podróżował samochodem.
JT: I wybór padł na poczciwego Malucha. Czym się Pan kierował podejmując taką decyzję?
RD: Po pierwsze mam sentyment do tych samochodów, ponieważ mimo tego, że mają one włoskie korzenie, to funkcjonują w świadomości naszych rodaków jako polskie fiaty. Po drugie, zauważyłem, że żaden samochód, którym poruszałem się na co dzień lub podróżowałem, nie wzbudza takiego zainteresowania wśród napotkanych ludzi i to niezależnie od tego, w jakim kraju się znalazłem. Poza tym fiaty, w tym 126p, w naszej rodzinie są od zawsze. Dodam tylko, że ten wybór jest nieco szalony tylko z pozoru. Dysponuje danymi (przypis redakcji: przykład na umiłowanie autora do statystyki), które jednoznacznie wskazują, że mały fiat świetnie nadaje się do takich wypraw.
RD: Bardzo dobrze. Wbrew opinii jego niektórych użytkowników, samochód ten jest bezawaryjny. Wszystko zależy od tego, żeby w pełni rozumieć zasady działania mechanizmów pojazdu, a także właściwiprzprzyśmio przygotować, a później użytkować. Problemem są jedynie części zamienne, które są obecnie trudno dostępne. Jednak nie brakuje doświadczonych mechaników, którzy potrafią przygotować Malucha do długiej podróży. W moim przypadku jest to jeden mechanik, który od ilat zajmuje się moimi samochodami, w tym Fiatem 126p.
JT: Ile podróży ma na koncie Pan i ile z nich pokonał Pan Maluchem?
RD: Wykorzystam moje ulubione dane liczbowe. Jestem pilotem wycieczek, Podróżuję zawodowo od 1989 roku, pilotując wycieczki do Skandynawii i USA. Od 1997 roku jeżdżę na Nordkapp, który zdobyłem 87 razy, spędziłem na tej trasie łącznie ponad 1000 dni. Od 2009 roku jeżdżę na zimowe wyprawy samochodowe na Nordkapp, od 2011 wspólnie z żoną, z którą poznaliśmy się kilka lat wcześniej właśnie w Skandynawii, za Kołem Polarnym. Do tej pory odbyło się ich 9 edycji. W dwóch z tych wypraw jechałem tym samym Fiatem 126p (drugi raz z żoną). Było to w 2009 i 2015 roku. Pozostałe zimowe wyprawy odbyły się innymi samochodami. Każda z zimowych wypraw odbywa się na innej trasie i ma inny cel. Na przykład w 2009 był to pierwszy wyjazd Fiatem 126p, w 2011 roku piesze, zimowe wejście na Nordkapp, w 2013 roku zimowe zdobycie Nordkinn itd. Na zimowych trasach w Skandynawii samochodami pokonałem ponad 33 tysiące kilometrów. Zajmuję się również fotografią, co zaowocowało nagraniem ponad 121 godzin filmów i ponad 18 tysięcy zdjęć z samych wypraw zimowych. Nasz Fiat 126p jest używany przez nas na co dzień i również w Polsce jeździmy nim w długie trasy. Maluch był także na Litwie, w Czechach i objechał praktycznie całą Polskę. Zaznaczam, że nasz Fiat 126p jest całkowicie seryjnym samochodem, bez żadnych modyfikacji.
JT: A co Pan zabiera na wyprawy oprócz kamery, aparatu i kilku zapasowych części?
RD: Na zimowe wyprawy maluchem na Nordkapp zabrałem łańcuchy na koła, saperkę, elektryczną poduszkę (wbrew pozorom do samochodu), raki na buty, termometr mierzący temperaturę na zewnątrz i wewnątrz samochodu, mapy. Niektóre z zabieranych części, lub wyposażenia były zdublowane. Np. łańcuchy na koła. Zawsze jeżdżę tam na zimowych oponach. Dodatkowo należy pamiętać, żeby podczas zimowych podróży w Skandynawii być odpowiednio ubranym i przygotowanym na oczekiwanie i jazdę w konwoju.
JT: Do tego momentu rozmowy Pańskie podróże wyobrażałem sobie jako dłuższy spacer…
RD: Moja najdłuższa podróż na północny kraniec Europy trwała łącznie 23 dni, a co ciekawe, w jej trakcie byliśmy odcięci od świata przez 3 doby. Wszystko przez to, że burza śnieżna uniemożliwiła nam jazdę. W czasie jednej z wypraw, również przez śnieżycę, nie dotarliśmy na Nordkapp i zawróciliśmy 26 kilometrów przed celem wyprawy. Z naturą nie wygrasz.
JT: Jak przygotować się do pokonania takiej trasy?
RD: Ja nie muszę się specjalnie przygotowywać, ponieważ jestem przyzwyczajony do pokonywania bardzo długich tras. Jednak jeśli ktoś jeździ dalej tylko raz w roku, to taką wyprawę powinien podzielić na etapy. Dokładnie sprawdzić, gdzie i co można zobaczyć i planować postoje. Nie ma sensu planować jednorazowego przejechania 400 czy 500 kilometrów, bo później regeneracja uniemożliwi cieszenie się widokami czy zwiedzaniem miasteczka. Jednym z najważniejszych elementów podróży jest sprawdzanie prognozy pogody. Mój rekord jazdy maluchem w Skandynawii to ponad 700 kilometrów w ciągu dnia. Dodam, że moje wyprawy realizuję zimą, czyli w teoretycznie najtrudniejszym ze względu na aurę momencie roku.
Mniej doświadczonym kierowcom radzę dbanie o wygodną pozycję za kierownicą i koncentrowanie się na drodze. To bardzo trudne w trasie przez Skandynawię, ze względu na piękne widoki. Oprócz tego, warto trzymać się planu i jak najwięcej dowiedzieć się o miejscach, które mijamy. To pozwoli skorzystać z wyjazdu i zrealizować zakładane cele.
JT: Wróćmy do malucha. Jakie są plany w stosunku do niego?
RD: Mój maluch jest relatywnie nowy, bo wyprodukowano go w roku 2000, ale profilaktycznie zleciłem jego remont blacharski. Samochód zostanie odbudowany do stanu fabrycznego, aby w przyszłości zabierać go na wyjazdy bez strachu o jego niezawodność.
JT: Dalekie podróże maluchem to odważne plany. Jakie są wady i zalety takiego „towarzysza podróży”?
RD: Nie jestem obiektywny, ale maluch ma same zalety (śmiech). Po pierwsze budzi spore zainteresowanie, a chcę, aby moja działalność na rzecz prowadzonego przeze mnie stowarzyszenia trafiła do ludzi. Oprócz tego, maluch jest tani i zużywa niewiele paliwa, co ma znaczenie w przypadku, gdy ktoś zaczyna przygodę z podróżowaniem. No i znów kontrowersja, maluch ma bardzo dobre ogrzewanie. Ludzie, którzy twierdzą inaczej, najczęściej dojeżdżali nim do pracy, a samochód nie zdążył się nagrzać. Moje wyprawy liczą od 1600 do nawet ponad 5 tysięcy kilometrów, więc mam prawo twierdzić, że wiem co mówię.
Jeśli chodzi o minusy, to jest dość wolny, a oprócz tego o bezpieczeństwie jazdy w całości decyduje kierowca.
JT: Na koniec proszę powiedzieć kilka słów o stowarzyszeniu.
RD: W ramach działalności Stowarzyszenia Koło Polarne organizujemy spotkania z uczniami szkół podstawowych i gimnazjów. Opowiadamy na nich o Skandynawii i o naszych podróżach. Spotkania te są całkowicie darmowe. Oprócz tego, dzieci mogą wziąć udział w wycieczkach do najciekawszych miejsc. Stowarzyszenie organizuje również Mistrzostwa Kół Polarnych z wiedzy o Skandynawii dla uczniów. Dzięki temu jesteśmy w stanie zarażać naszą pasją ciekawych świata młodych ludzi.