Trwa ładowanie...

Ukraińskie samochody zarejestrowane w Polsce. Dlaczego to się dzieje?

Proceder ten jest znany od przynajmniej czterech lat, gdy po raz pierwszy zrobiło się o nim głośno. Samochody, które kupują Ukraińcy w Unii Europejskiej, są rejestrowane w Polsce i nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie kwestie podatkowe.

Ukraińskie samochody zarejestrowane w Polsce. Dlaczego to się dzieje?Źródło: East News, fot: Reporter/Jargillo
d27rj30
d27rj30

Na czym to polega?

Ukrainiec chce kupić samochód w kraju Unii Europejskiej i oczywiście może to zrobić, ale płaci dużo. Nie za samo auto, lecz za cło. Generalnie nie opłaca się tego robić, bo podatek nierzadko przekracza wartość pojazdu i to znacznie – nawet pięciokrotnie! Zwłaszcza że chodzi o te najstarsze, zaniedbane auta za kilka tysięcy złotych. Rozwiązanie?

Zarejestrować samochód w Polsce. Niestety Ukraińcowi tego nie wolno. Znajduje więc Polaka ”słupa”, który przyjmuje pojazd na współwłasność i kilka stówek do ręki. Współwłaściciele się już raczej nie spotkają, a polski współwłaściciel ma niewielkie szanse na zobaczenie "swojego" samochodu w przyszłości, chyba że mieszka bardzo blisko granicy.

Problemem Ukraińca jest bowiem to, że musi odwiedzać ”czysto turystycznie” nasz kraj co pięć dni, aby ukraińskie prawo nie ścigało go za oszustwo. Najwyżej co dziesięć, jeżeli przekracza przejście granicznie w innym obwodzie, a tych z Polską graniczą dwa. Ma zatem więcej czasu dla siebie i nie musi tak często jeździć do Polski.

Zobacz wideo o rejestracji aut przez Ukraińców i Polaków:

Powyższy nakaz jest formą walki ukraińskiego rządu z nieuczciwymi obywatelami, którzy nie chcą płacić koszmarnie wysokich podatków za odrobinę wątpliwej jakości luksusu. Ukraińcy się buntują co jakiś czas i blokują przejścia w formie protestu, a na co dzień blokują je wypełniając państwowy nakaz odwiedzania Polski dla posiadaczy aut z Unii Europejskiej.

d27rj30

Oto prawdziwy problem

Aby zrozumieć powyższe absurdy, trzeba spojrzeć na sprawę z innego punktu widzenia i na naszą stronę granicy z Ukrainą. Bo przecież rejestrowanie samochodu dla Ukraińca, którego nawet się nie zna, choćby za pieniądze, to nie jest koleżeńska przysługa. To przysługa wysokiego ryzyka, bo nie wiadomo, co będzie z autem.

Jeżeli ktoś użyje go do popełnienia przestępstwa lub nastąpi wypadek ze skutkiem śmiertelnym i ukraiński współwłaściciel zbiegnie z miejsca, to Polak też będzie miał kłopoty. Aby czuć się bezpiecznie, trzeba mieć dobre alibi i to każdego dnia.

Tyle tylko, że nic nie daje takiego poczucia bezpieczeństwa jak zabezpieczenie finansowe, a we wschodniej Polsce się nie przelewa. Regiony graniczące z Ukrainą nie należą do bogatych. Pracy nie ma na wyciągnięcie ręki, a jeżeli jest, to stawki są przerażająco niskie dla mieszkańców na przykład Warszawy. Niestety ceny w biedronkach i lidlach są takie same w całym kraju. Jak więc żyć?

Dla wielu osób mieszkających przy granicy, rejestrowanie aut dla Ukraińców to interes i to bardzo dochodowy. Jeżeli weźmie za rejestrację 500 zł, to przy trzech samochodach ma już na przeżycie. A są tacy, którzy biorą więcej. Obiegowe opinie mówią nawet o kwotach rzędu 1000-1500 zł, jeżeli samochód jest droższy. A to już niezły zarobek. Tylko czy jest gdzieś granica takich działań?

d27rj30

Poza tą polsko-ukraińską, w zasadzie nie. Niektórzy mają na koncie w urzędach już kilkaset samochodów. Nie wszystkie jednak są ich własnością. Po dobrym dogadaniu się z Ukraińcem, Polak odsprzedaje swoją część własności i pozbywa się problemu.

Niestety problem wyżywienia rodziny zostaje i wchodzi się w proceder na całego. Zresztą, łatwiej znaleźć chętnego współwłaściciela z Ukrainy niż dobrą pracę. I w tym tkwi istota tej sytuacji. Nie, nie w pracy, lecz w jej kosztach. Polaka gnębi podatek dochodowy i ZUS, Ukraińca cło. Obaj gnębieni podatkami szukają rozwiązania na to, jak żyć godnie.

Prawie wszystko legalne i nie takie złe jak się wydaje

Prawo polskie pozwala mieć dowolną liczbę samochodów, więc takie działanie jest w pełni legalne poza jednym szczegółem. Współwłaściciele z Polski powinni zgodnie z prawem odprowadzać podatek dochodowy za korzyści majątkowe przyjęte od współwłaściciela z Ukrainy. Oczywiście to pozostaje w szarej strefie i dzięki temu obie strony – polska i ukraińska – czują się bezkarne.

d27rj30

Urzędnicy, policjanci i celnicy nie mają z tym problemu. Czasami zrobi się kolejka na przejściu granicznym, ale celnik i tak nie poszedłby do domu, gdyby jej nie było. Policjant nie wnika w to, kto jest właścicielem, byle dokumenty się zgadzały. Pracownik wydziału komunikacji może sobie tylko ponarzekać, ale prawo nie zabrania rejestrowania nawet tysięcy aut na jedną osobę.

Co więcej, niektórzy zdroworozsądkowi urzędnicy dostrzegają, że to i tak margines. Takich samochodów jest około 1-2 proc. w skali wszystkich zarejestrowanych w danym wydziale. Co więcej, Ukraińcy w ten sposób oczyszczają Polskę z najstarszych aut, które prędzej czy później musiałyby być złomowane, a znając polskie realia, trafiłyby na pole, do lasu lub stałyby gdzieś za stodołą.

Czy można tu mówić o procederze? Czy jest to działanie bezprawne i niemoralne? Jest bezprawne, ponieważ Polak nie odprowadza podatku, a zarabia. Czy jest niemoralne? To już kwestia pod dyskusję. Oczywiście, że coś jest nie wporządku, ale to wyłącznie wynik opresyjności obu państw względem swoich obywateli. Absurdalnie wysokie podatki w Polsce i na Ukrainie zderzyły się z rzeczywistością. Polak zawsze sobie jakoś poradzi i jak widać, Ukrainiec także. Każdy doradca podatkowy powie, że im wyższy ciężar fiskalny, tym więcej sposobów na omijanie go. Tu mamy jeden z ciekawszych przykładów, które to potwierdzają.

d27rj30
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d27rj30
Więcej tematów