Rzadki gatunek - Ford Cobra Limited
Kobra uchodzi za zabójcze, a zarazem fascynujące zwierzę. Australijski oddział Forda dołożył starań, by limitowany model Cobra sprawiał podobne wrażenie.
Rzut oka wystarczy, by wiedzieć, że auto potrafi więcej od przeciętnej. Pakiet agresywnego ospojlerowania dba o zwiększenie siły dociskającej nadwozie do nawierzchni, a wykończone siatką wloty powietrza usprawniają chłodzenie jednostki napędowej. Oczywiście nie zabrakło efektownie stylizowanych felg i obniżonego zawieszenia. Clou stanowią niebieskie pasy na karoserii, która będzie oferowana jedynie w białym kolorze. Uważni obserwatorzy wypatrzą również rozmieszczona na nadwoziu emblematy kobry.
O zabójcze osiągi zadbał 5,4-litrowy silnik Boss. 32 zawory oraz osiem cylindrów potrafią wytworzyć do 405 KM. W połączeniu z momentem obrotowym sięgającym 540 Nm zapewnia to solidne wtłaczanie w oparcie foteli na każdym z sześciu biegów. Klient może zdecydować się na skrzynię manualną ze wzmocnionym sprzęgłem, lub 6-biegowy „automat” produkcji ZF, który pozwala na zmianę przełożeń dźwigniami przy kierownicy.
Dociśnięciu gazu do podłogi towarzyszy grzmot dobywający się dwóch rur wydechowych ze stali nierdzewnej. W celu poprawy wydajności Australijczycy zastosowali także sportowye wałki rozrządu, zoptymalizowali kolektory oraz zwiększyli stopień sprężania w cylindrach.
Moc trafia oczywiście na tylne koła. 405 KM zmaga się z oponami Dunlop SP Sport Maxx w rozmiarze 245/35ZR, które osadzono na 19-calowych felgach. Na zakrętach można szybko docenić obecność blokady mechanizmu różnicowego, pozwalającej pokonywać wiraże efektownymi poślizgami kontrolowanymi. Koneserom ostrej jazdy przypadnie do gustu również układ hamulcowy z nawiercanymi tarczami. Zestaw przygotowany przez Brembo nie tylko świetnie wygląda, ale brutalnie wytraca prędkość Forda.
Australijska Cobra została wyceniona na około 180 000 złotych. Z pewnością wszystkie okazy szybko znajdą właścicieli, ponieważ produkcja zostanie ograniczona do 400 sedanów oraz 100 pick-upów, na które Australijczycy mówią Ute.
Łukasz Szewczyk