Wskocz na byka - Lamborghini Edo Murciélago LP640
|
|
| --- |
Samochody z logiem szarżującego byka na masce nigdy nie były pokorne. Unoszone drzwi utrudniały wślizgnięcie się do kabiny, przeraźliwy ryk wydechu katował błony bębenkowe kierowcy oraz pasażera, zaś ultratwarde zawieszenie mogło przyczynić się do wypadania plomb z zębów... Czy ktokolwiek pokusiłby się więc o uczynienie wściekłego byka... jeszcze bardziej dzikim i nieokrzesanym?!
Dla niemieckiej firmy Edo Competition nie ma rzeczy niemożliwych. Jeżeli tylko do jej warsztatów zostanie przyprowadzone Lamborghini Murciélago LP640 po kilku dniach wyjedzie z nich przeobrażone. Tuner nie proponuje kompleksowych modyfikacji wozu. Zresztą trudno sobie wyobrazić, by 640-konne monstrum wymagało diametralnych przeróbek. Edo skupiło się więc na podkreśleniu zalet fabrycznie podrasowanej wersji Lambo. Tak, to nie pomyłka. Model LP640 w bowiem wyposażeniu standardowym ma zawieszenie o bardziej bezkompromisowych nastawach oraz silnik po „lekkiej” kuracji wzmacniającej – stopa kierowcy dostała do zabawy dodatkowe 60 KM.
640 KM z pojemności 6,5 litra to całkiem przyzwoity wynik jak na wolnossący silnik. Inżynierowie z Edo postanowili znaleźć w nim dodatkowe pokłady energii. Seryjne filtry powietrza powędrowały do kosza na śmieci, zaś ich miejsce zajęły sportowe odpowiedniki o zmniejszonych oporach przepływu. Lambo mogło więc już odetchnąć pełną piersią... Do pełni sukcesu brakowało usprawnionego odprowadzania spalin. Ale i to nie okazało się problemem nie do przeskoczenia. Metalowe katalizatory w połączeniu z zaprojektowanym od nowa układem wydechowym znacznie ułatwiły opróżnianie cylindrów. Pozostało tylko wtoczenie Murciélago do hamowni, podpięcie komputera sterującego pracą silnika do laptopa i ponowna konfiguracja układu napędowego. Gdy wszystko było gotowe, dociśnięto gaz do oporu, wpatrując się w narastająca krzywą mocy oraz momentu obrotowego... Z 12 cylindrów udało się wykrzesać 663 KM przy 7800 obr./min, a moment obrotowy
urósł z 660 Nm do 675 Nm.
Owszem, na papierze przyrost parametrów silnika nie wygląda przesadnie imponująco. To zaledwie kilka procent. Jednak właśnie te setne części decydują o być albo nie być, gdy dwa Lamborghini spotkają się pod światłami lub na torze wyścigowym. Rozpędzanie do „setki” w obu przypadkach potrwa mniej niż 4 sekundy, jednak wersja sygnowana przez Edo minimalnie wysunie się na prowadzenie i utrzyma je aż do 340 km/h. Wówczas silnik seryjnego LP640 skapituluje pod naporem oporu powietrza, zaś prędkościomierz podrasowanej wersji będzie mógł wskazać jeszcze dodatkowe 8 km/h.
Edo Competition zadbało o bezpieczeństwo klientów planujących częste sprawdzanie potencjału samochodu. Spojler na pokrywie silnika ma możliwość zmiany kąta natarcia, co zauważalnie zwiększa siłę dociskającą tylną oś do nawierzchni.
Tuning nigdy nie służył tylko i wyłącznie poprawie właściwości jezdnych oraz osiągów samochodów. Liczyła się także możliwość podkreślenia wyjątkowości posiadanego wozu. Nic dziwnego, że Edo proponuje inne felgi, które mogą zostać polakierowane w dowolnie wybranym kolorze. O unikalności podkręconego Lambo będzie też przypominać kabina wyłożona karbonem. Na życzenie klienta w kokpicie mogą się również pojawić elektroniczne gadżety. Jakie? O tym decyduje tylko fantazja zamawiającego oraz zasobność jego portfela...
Seryjne Lamborghini Murciélago LP640 to wydatek rzędu 300 tysięcy euro. Kogo na nie stać, z pewnością będzie mógł sobie pozwolić na wydanie kilkunastu dodatkowych tysięcy, które uczynią włoskiego byka jeszcze bardziej wściekłym. Kwestią otwartą będzie tylko, czy przyszły właściciel nie będzie się później bał pupila stojącego w garażu...
Łukasz Szewczyk