Szybszego trybu karania za naruszenia drogowe chce minister transportu. Resort proponuje, by nie wysyłać trzech pism do właściciela auta, m.in. z pytaniem, kto kierował pojazdem. Proponuje też podwojenie kary dla często łamiących przepisy.
Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej przygotowało projekt nowej ustawy - o szczególnej odpowiedzialności za niektóre naruszenia przepisów ruchu drogowej. Na razie projekt jest na etapie założeń, ale został już skierowany do uzgodnień międzyresortowych.
Obecnie, by doszło do ukarania za wykroczenie drogowe, musi być wskazany sprawca i jego wina. Dlatego, gdy naruszenie zostanie zarejestrowane fotoradarem, Inspekcja Transportu Drogowego musi wysłać trzy pisma: pierwsze do właściciela auta z pytaniem, kto kierował pojazdem w momencie wykroczenia, drugie z pytaniem do kierującego wskazanego przez właściciela, dopiero trzecia przesyłka to już właściwy mandat. Te trzy przesyłki kosztują 16,80 zł.
Problemem jest nie tylko koszt przesyłek. Z danych Inspekcji Transportu Drogowego wynika, że ponad 40 proc. właścicieli aut, chcąc uniknąć odpowiedzialności za naruszenie drogowe, wskazuje jako prowadzących pojazd kolejne osoby. Informacje o tym, jak uniknąć mandatu, można też znaleźć na forach internetowych - wystarczy np. wskazać osobę zamieszkałą poza granicami Polski, bo w takiej sytuacji ustalenie sprawcy wykroczenia oraz ukaranie go mandatem jest najczęściej niemożliwe. Równie skomplikowane jest ustalenie sprawcy, gdy właścicielem auta jest np. firma leasingowa; wówczas postępowanie toczy się często nawet i 8-10 miesięcy.
Jeżeli nie zmieni się system odpowiedzialności, to z końcem 2013 r. liczba spraw skierowanych na drogę sądową może sparaliżować wymiar sprawiedliwości, bo może przekraczać dziennie 7 tysięcy - alarmuje MTBiGM.
Resort przygotował projekt założeń do ustawy, w którym zaproponował całkowitą zmianę trybu karania za wykroczenia drogowe. Dotychczasowe postępowanie wykroczeniowe miałoby zostać zamienione na postępowanie administracyjne. Zmiana byłaby rewolucyjna, bo w postępowaniu administracyjnym nie ma znaczenia wina ani nawet świadomość czynu.
Kara byłaby nakładana automatycznie na właściciela lub posiadacza pojazdu (gdy np. auto byłoby z wypożyczalni), jeżeli w ciągu 21 dni nie nadesłałby oświadczenia sprawcy. Właściciel auta płaciłby karę także wówczas, gdy sprawca - mimo że ustalony - nie mógłby zostać pociągnięty do odpowiedzialności w trybie prawa wykroczeń, bo byłby np. cudzoziemcem.
W takiej sytuacji wysyłana byłaby jedna, maksymalnie dwie przesyłki. Pierwsza to zawiadomienie o fakcie ujawnienia naruszenia. MTBiGM przewiduje, że na tym kończyłaby się większość spraw, bo właściciele aut dobrowolnie poddawaliby się karze w zamian za 20-procentowy upust. Jeśli właściciel nie poddałby się karze dobrowolnie, wówczas dostawałby drugą przesyłkę, tym razem z decyzją administracyjną o nałożeniu kary.
Nowy sposób karania dotyczyłby tylko tych wykroczeń, które byłyby wykrywane fotoradarem. Nie dotyczyłby sytuacji, gdy policja ustali sprawcę w trakcie kontroli drogowej. W takich sytuacjach policja nadal wypisywałaby na miejscu mandat karny dla sprawcy.
Resort transportu zaproponował także podwojenie stawki kary za powtarzające się naruszenia. Jeżeli w ciągu roku od popełnienia naruszenia ten sam właściciel lub posiadacz pojazdu zostałby ukarany trzykrotnie na łączną kwotę powyżej 1200 zł, licząc łącznie z karą za pierwsze naruszenie, to w kolejnym roku kary za następne naruszenia byłyby podwojone.
Przy nakładaniu kar nie miałoby znaczenia to, czy właścicielem auta jest osoba fizyczna, czy firma. Kary w nowy sposób mogłaby nakładać zarówno straż gminna (miejska), jak i Inspekcja Transportu Drogowego.
Nowy tryb dotyczyłby tylko nakładania kar, a nie punktów karnych - te nadal byłyby nakładane tylko wówczas, gdy zostałby ustalony sprawca. Czyżby miał spełnić się sen ministra Rostowskiego o wpływie do budżetu 1,5 mld złotych z mandatów w roku 2013?