Stawki obowiązkowego ubezpieczenia OC poszły mocno w górę – nawet o blisko 50 procent. Taka zmiana to następstwo wprowadzenia bezpośredniej likwidacji szkód, dzięki której poszkodowani nie będą musieli walczyć z towarzystwami ubezpieczeniowymi o wypłatę należnych im odszkodowań.
Bezpośrednia likwidacja szkód to usługa polegająca na tym, że poszkodowany w kolizji lub wypadku może ubiegać się o odszkodowanie u swojego ubezpieczyciela, a nie w firmie, gdzie polisę wykupił sprawca. Oznacza to, że nie jest wtedy traktowany jak intruz chcący „wyciągnąć pieniądze”, ale jako klient danego zakładu może liczyć na odpowiednią obsługę. Dzięki temu, że firma dokonująca likwidacji szkody nie musi sama za nią płacić, a jedynie później zgłasza się do ubezpieczyciela sprawcy o wypłatę odpowiedniej kwoty, zależy jej jedynie na satysfakcji swojego klienta.
Ta zmiana, bardzo pozytywna dla poszkodowanych w zdarzeniach drogowych, niesie też za sobą niestety niemiły efekt – z rynku musiały zniknąć najtańsze oferty OC. Część ubezpieczycieli proponowało zaniżone stawki i później oszczędzało na wypłacanych odszkodowaniach. Teraz jest to niemożliwe, a to oznacza, że ceny OC musiały pójść w górę. Skala podwyżek była różna w zależności od regionu Polski. Mieszkańcy Lublina muszą w 2015 roku płacić tylko o 11 proc. więcej niż dotychczas, ale już wrocławianie i mieszkańcy Katowic dużo mocniej odczują podwyżki – odpowiednio o 46 i 44 proc.
sj, moto.wp.pl