Niegdyś cenione za prostą konstrukcję i niezłe silniki Golfy II generacji dziś powoli zyskują status aut kolekcjonerskich. Nie wszyscy traktują je jednak z nabożeństwem właściwym dla zabytków. Grupa niemieckich zapaleńców postanowiła wyraźnie wzmocnić niegdysiejszego króla europejskich miast. Otrzymali leciwego Volkswagena, z którym nie ma szans żadne Ferrari.
Ile można wycisnąć z silnika o pojemności 1,8 l? Całkiem sporo. Taki właśnie silnik umiejscowiony pod maską Volkswagena Golfa drugiej generacji poddano brutalnemu tuningowi. Gigantyczna turbina Garreta umieszczona za silnikiem pozwoliła na osiągnięcie mocy 900 KM. Do pracy zaprzęgnięto również słusznych rozmiarów stożkowy filtr powietrza, dzięki któremu silnik ma dostęp do odpowiedniej porcji tlenu. W przenoszeniu mocy jednostki napędowej na koła pośredniczy sekwencyjna skrzynia biegów. Nadwozie wzmocniono umieszczając pod karoserią klatkę bezpieczeństwa i oczywiście usunięto wszystkie niepotrzebne elementy, jak fotel pasażera i tylna kanapa, czy obicia podłogi. Po takich zabiegach auto waży 1135 kg.
Jak sprawuje się tak podrasowany Golf? Przyspieszenia może pozazdrościć mu niejeden właściciel Ferrari. Wiekowy „niemiec” pierwszą setkę osiąga w 2,3 sekundy. To jednak dopiero zaostrza apetyt kierowcy na mocne wrażenia. Dalsze wciskanie gazu w podłogę połączone z umiejętnym używaniem skrzyni biegów powoduje, że prędkość 200 km/h da się osiągnąć w 6 sekund od startu, a 250 km/h w 8,27 sekundy.
tb/