Trwa ładowanie...
22-12-2016 14:11

Za taki samochód sąsiedzi cię znienawidzą

Za taki samochód sąsiedzi cię znienawidząŹródło: Facebook
d1v1zht
d1v1zht

Filip Chajzer, dziennikarz TVN, w mediach społecznościowych podzielił się z fanami kolejną ciekawą historią. Tym razem chodzi o ładowanie samochodu elektrycznego „wspólnym” prądem wspólnoty mieszkaniowej. Kilkoro lokatorów złożyło na niego donosy. Czy słusznie?

Dziennikarz użytkował przez kilka dni Volkswagena Passata GTE, hybrydę typu plug-in (ładowanego prądem z gniazdka). Codziennie po przyjeździe do domu, podłączał kabel zasilający do gniazdka znajdującego się w garażu. Z relacji Chajzera wynika, że kobieta administrująca osiedlem dostała kilkanaście skarg dotyczących (jak sam napisał) „złodzieja prądu”.

Filip Chajzer, tłumaczył w liście do mieszkańców, że koszt doładowania do pełna takiego samochodu wynosi niecałe 5,60 zł, a podłączył auto z akumulatorami naładowanymi w połowie, czyli faktycznie zużył prąd za 2,80 zł.

Zastrzegł również, że przez kolejne dwa dni będzie korzystał ze wspólnego prądu, w zamian za to, przelał na konto wspólnoty 20 zł. (kwota znacznie przekraczająca faktyczne zużycie). Czy to działanie zgodne z prawem?

(fot. Facebook)
Źródło: (fot. Facebook)

Podobnej sytuacji doświadczył bloger motoryzacyjny Michał Sztorc (Premiummoto.pl) pochwalił się w mediach społecznościowych, że kiedy ładował elektrycznego Golfa we wspólnym garażu, dostał od jednego z sąsiadów list o treści: „Bardzo proszę nie ładować auta na koszt lokatorów. Następnym razem powiadomię administrację”. Wielokrotnie też słyszeliśmy relacje, że sąsiedzi potrafią wyciągać z gniazdek wtyczki ładowarek.

d1v1zht

Słuszne protesty sąsiadów?

Czy sąsiedzi maja prawo do oburzenia? Jak najbardziej tak. Przede wszystkim gniazdka ogólnodostępne w garażach podziemnych nie są własnością poszczególnych lokatorów, służą całej wspólnocie, a prąd rozliczany jest między wszystkimi właścicielami mieszkań. To tzw. prąd wspólny. Takie gniazdka, standardowo, nie maja własnych liczników.

Po drugie, nawet gdyby administracja chciała użyczyć lokatorowi prąd, to nie może przyjąć od niego pieniędzy za jego sprzedaż. Do handlem prądem wymagana jest koncesja i specjalne pozwolenia. To jeden z powodów, dla których tak wolno w Polsce powstają punkty ładowania dla sam. elektrycznych.

Ciekawe jak wpłatę 20 zł. rozliczy wspólnota mieszkaniowa Filipa Chajzera. Ciekawe też, czy ludzie mają świadomość ile kosztuje naładowanie do pełna samochody elektrycznego. W pojedynczym przypadku to niecałe 6 zł. ale wystarczy, by takich samochodów we wspólnocie było 10 i każdy ładował je codziennie za 6 zł., wspólnota poniosłaby koszt 1800 zł. miesięcznie. A to już spory wydatek.

Przy zakupie samochodu elektrycznego jego właściciel nie może liczyć na żadne zachęty. Ani ze strony rządu, ani ubezpieczyciela, ani importera. Musi się także liczyć z dodatkowymi kosztami w infrastrukturę, jak choćby doprowadzenie prądu do swojego miejsca postojowego, zgoda zakładu energetycznego, wspólnoty, projekt itd. To kolejne wydatki.

d1v1zht

Czy mimo to sam. elektryczny to przyszłość? Naszym zdaniem tak, takim samochodem trzeba się jednak przejechać, żeby się do niego przekonać i zrozumieć wszystkie jego zalety. Jest dynamiczny, cichy, no i bez emisyjny, a zasięg ok. 150 km (tyle mogą pokonać dostępne na naszym rynku auta elektryczny z pełnymi akumulatorami) w zupełności wystarczy do poruszania się po mieście. W porównaniu z tradycyjnym paliwem, zawsze bilans wychodzi na plus.

Dlatego obecnym i przyszłym właścicielom samochodów elektrycznych i hybrydowych podpowiadamy, by oprócz swojej dbałości o ekologię i wizerunek, jeśli już muszą skorzystać z prądu wspólnego, zadbali też o dobre relacje z sąsiadami. Najprostszą metodą przy sporadycznym korzystaniu z prądu będzie informowanie, że to wyjątkowa sytuacja, a ładowanie kosztuje zaledwie kilka złotych.

Juliusz Szalek, Jakub Tujaka, Moto.wp.pl

d1v1zht
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1v1zht
Więcej tematów