Tanio kupić i umrzeć - motoryzacyjne podróbki bezpośrednio zagrażają życiu
Opony, hamulce, pasy bezpieczeństwa, poduszki powietrzne, olej… lista części i akcesoriów samochodowych jest długa. Każde auto to około 30 tys. elementów. Coraz więcej z nich jest podrabianych. To powszechne zjawisko w naszym świecie, ale o ile noszenie fałszywej torebki Louis Vuitton nie stwarza bezpośredniego zagrożenia życia, to jeżdżenie na podrobionych felgach już tak.
Handel fałszywymi częściami samochodowymi to coraz dynamiczniej rozwijający się biznes. Jego roczne obroty szacowane są już na kilkadziesiąt miliardów dolarów. I co gorsza, eksperci przewidują jego dalszy, systematyczny rozwój. Wygląda na to, że każdy może mieć w swoim aucie podróbkę, a ten fakt może kosztować nawet życie.
W zeszłym roku amerykańska organizacja Consumer Reports przeprowadziła standardowy test tanich opon oferowanych na tamtejszym rynku. We wszystkich próbach spektakularnie poległy, kosztujące niecałe 100 dolarów, opony chińskiego producenta Pegasus. Wyniki testów zostały opublikowane, co wywołało reakcję ze strony azjatyckiej firmy. Jej przedstawiciel twierdził, że w wewnętrznych próbach opony spisywały się znacznie lepiej, a zatem te z CR zostały przeprowadzone błędnie. Po skonfrontowaniu danych i przedstawieniu do porównania sprawdzanych opon okazało się, że te z amerykańskiego testu (zakupione w sieci i oferowane przez oficjalnego dystrybutora marki w USA) mają oznakowanie niezgodne z tym, jakie stosuje chiński producent.
W czasie przeprowadzonego dochodzenia ujawniono, że opony dostarczone do testu zostały najprawdopodobniej wyprodukowane w fabryce na terenie Chin, którą Pegasus zamknął i sprzedał kilka lat wcześniej. Użyto do tego mieszanki o nieznanym składzie i właściwościach, oraz skradzionych bądź podrobionych matryc (Pegasus zgłaszał taką kradzież tamtejszej policji). Firma po odkryciu tych faktów oficjalnie zobowiązała się, że jeśli któryś z posiadaczy tych opon będzie podejrzewał, że kupił podróbki, bezpłatnie wymieni mu je na swój oryginalny produkt. Ale faktem jest, że do oficjalnej sieci dystrybucji dostały się niepełnowartościowe, podrabiane części.
To tylko jedna z niezliczonych historii dotyczących podróbek funkcjonujących na rynku motoryzacyjnym. Przestępcy (bo to organizacje przestępcze zajmują się produkcją fałszywek na masowa skalę), zwęszyli w tym gigantyczny interes i masowo zalewają światowy rynek. Centrum produkcji leży obecnie w Azji - głównymi ośrodkami wytwarzania i dystrybucji są Chiny oraz Indie. Władze tego drugiego kraju deklarują, że rocznie tracą około miliarda dolarów w związku z obrotem podrabianymi częściami samochodowymi. Ich ogromnym odbiorcą są także kraje Bliskiego Wschodu. Szacuje się, że tam podróbki stanowią… 45 proc. całego rynku części. Co i tak jest znacząca poprawą, bo jeszcze 5-7 lat temu określano ten udział na poziomie 75 proc. Obecnie urzędy celne Arabii Saudyjskiej zatrzymują w ciągu roku na granicy 1 milion części uznanych za fałszywki. Są to przede wszystkim podzespoły do tuningu aut, takie jak amortyzatory, sprężyny, sportowe pasy bezpieczeństwa i układy hamulcowe. Ale także poduszki gazowe i szyby.
Podrabianie airbagów to proceder niemal nagminny i wysoce niebezpieczny. Chociaż i oficjalnym producentom przytrafiają się poważne wpadki w tej materii (vide afera Takaty), to fałszywe poduszki stanowią bezpośrednie zagrożenie dla życia użytkowników. Mogą nie otwierać się wcale, otwierać w nieodpowiedni sposób lub wręcz niekontrolowanie eksplodować. Zamiast chronić, mogą zabijać. Każdego roku na światowych drogach ginie 1,3 miliona ludzi, 50 milionów odnosi obrażenia, a jedną z powszechniej stwierdzanych przyczyn wypadku są wadliwe podzespoły samochodu. Najczęściej okazuje się, że nie były oryginalne.
O ile dosyć łatwo jest rozpoznać fałszywą koszulkę polo, trampki czy nawet zegarki (chociaż im droższe modele, tym ta sztuka trudniejsza), to z produktami motoryzacyjnymi już tak łatwo nie jest. Przykładowo, oryginalna tarcza hamulcowa może wyglądać identycznie jak fałszywa, bo nie jest żadnym problemem skopiowanie sygnatur i znaków firmowych. Ale przecież nie na ich powieleniu zasadza się fałszerstwo. Zagrożenie spoczywa w materiale, z jakiego została wykonana. Hamulce tarczowe standardowo pracują w zakresie temperatur 150-300 st. C, ale muszą także wytrzymywać obciążenia przy wartościach sięgających nawet 800 st. C. Jak łatwo zgadnąć, oryginalny produkt będzie wykonany w technologii pozwalającej na bezpieczną eksploatację, gwarantującą kierowcy jego prawidłowe działanie. Ale to wymaga poniesienia kosztów na badania, opracowanie i rozwój oraz odpowiednie materiały. W przypadku podróbki potrzebna jest forma, wzory napisów i najtańszy stop metalu o zbliżonym do oryginału kolorze. O jakiejkolwiek wytrzymałości
nie ma mowy. Nie na tym się zarabia.
A zarabia się przede wszystkim na chciwości klientów. Niestety dopóki istnieje popyt, będzie i podaż. Wszyscy chcemy mieć jak najlepsze ubrania, drogą biżuterię, eleganckie buty, a do tego reprezentacyjny samochód. Im szybszy, tym lepszy. Sportowe hamulce, zawieszenie, nowoczesne gadżety, jednak to wszystko kosztuje. Oryginalna, sześciopunktowa uprząż firmy Sabelt z homologacją FIA, stosowana do samochodów sportowych i kompatybilna z kubełkowym fotelem, standardowo kosztuje ok. 1000 dolarów. Na chińskim portalu aukcyjnym można znaleźć identyczną za… 35 dolarów. Skuteczność tego produktu sprawdził jeden z brytyjskich magazynów zajmujących się motorsportem. Wyniki testów są przerażające. Ale chętnych nie brakuje.
Troska o własne bezpieczeństwo powinna być wartością nadrzędną, jednak pogoń za „metką” i „fajnością” zgarnia wymierne żniwo ofiar, które zdecydowały się zagrać w rosyjską ruletkę ze swoim szczęściem. Kolejnym przykładem mogą być motocyklowe kaski, których „kopie” także są łatwe do kupienia. Niestety oprócz tego, że mają kształt i kolory niemal identyczne z oryginałami, to więcej wspólnych cech nie można się dopatrzeć. Testy potwierdzają ich absolutną bezużyteczność, co więcej, w razie wypadku mogą jeszcze dodatkowo okaleczyć kierowcę fragmentami rozbijającego się wizjera czy kruszącej skorupy, nie wytrzymującej jakichkolwiek uderzeń. Nie zapewniają również żadnej ochrony głowy przed wstrząsami wskutek przeciążeń, doprowadzając nawet do uszkodzenia mózgu motocyklisty.
Czy w Polsce także mamy problem z podrabianymi częściami? Z całą pewnością możemy przyjąć, że tak. O ile dużą dozę pewności daje nam kupowanie certyfikowanych podzespołów u pewnych dostawców (chociaż przykład chińskich opon pokazuje, że i to nie daje 100 proc. gwarancji), to internet nie zna granic (dosłownie i w przenośni). Absolutnie nie ma kłopotu z tym, by kupić podrabiane elementy na chińskim portalu, zainstalować je w swoim aucie i sprzedać je jako "profesjonalnie tuningowane". Podobny proceder uprawiają handlarze naprawiający rozbite samochody i oferujący je później jako bezwypadkowe. Będziemy mieli szczęście, jeśli pod pokrywą wystrzelonego we wcześniejszym wypadku airbaga znajdzie się zwitek gazet, bo to łatwo wykryć i naprawić. Jeśli będzie podrabiana poduszka, konieczna jest opinia mechanika.
- Wszystkie oryginalne poduszki są certyfikowane i stosownie oznaczane przez producentów - mówi Kazimierz Kuczmierowski, właściciel nieautoryzowanego serwisu samochodów skandynawskich w Warszawie. - To elementy bardzo skrupulatnie ewidencjonowane i po wymontowaniu, każdy serwisant powinien wiedzieć, czy mamy do czynienia z oryginalnym produktem. Każda ma numery referencyjne i datę produkcji podaną aż do wartości sekundowej. Najnowsze są też oznaczane kodem paskowym. Stwierdzenie zatem, czy mamy do czynienia z oryginalnym produktem, czy z podrabianym, nie powinno nastręczać trudności. Warto także pamiętać, że nasze przepisy formalnie nie pozwalają na montowanie poduszek gazowych kupionych poza oficjalną siecią dystrybucji producenta. W praktyce wygląda to tak, że ja muszę kupić taki element w fabrycznym serwisie, a później mogę zamontować go we własnym zakładzie. Ale gdybym założył airbag kupiony gdzieś w internecie, to musiałbym ponieść tego formalne konsekwencje - dodaje Kuczmierowski.
A jak się ustrzec przed podróbkami? Nie kupować. Pierwszym i najważniejszym czynnikiem który powinien wzbudzać nieufność, jest cena. Jeżeli coś u producenta kosztuje 1000 dolarów, to nie może gdzie indziej kosztować 35. Taka różnica cen musi być wynikiem przestępstwa – albo sprzedawca ma towar kradziony, albo podrabiany. O produkcie świadczy też opakowanie. Oryginały, zwłaszcza markowe, zwykle umieszczane są w opakowaniach o stosownej jakości, dających kupującemu poczucie wchodzenia w posiadanie czegoś wyjątkowego. To element strategii handlowej. Możemy zatem być pewni, że wysokiej jakości aluminiowe obręcze, o średnicy 19 cali, nie są sprzedawane w szarym pudełku z cienkiego kartonu i worku foliowym. Podobnie, jak możemy być pewni tego, że te podrabiane połamią się lub pękną przy pierwszym, większym obciążeniu. Wymieniając jakąś oryginalną część w samochodzie, trzeba porównać ją z nowym zakupem. Naturalnie, sfałszowanie sygnatur, znaków czy opakowań, to najtańsza z inwestycji, jaką przestępcy muszą zrobić,
żeby uwiarygodnić swój towar, ale w wielu przypadkach nawet tego nie robią. Zatem jakiekolwiek odstępstwa od firmowego znakowania powinny dać jasny sygnał – coś jest nie tak.
Kupując w sieci trzeba zwracać uwagę na wszelkiego rodzaju certyfikaty sprzedawcy, oferowane przez niego gwarancje, a także opinie. To on jest ogniwem łączącym nas oraz producenta i powinien odpowiadać za dostarczony towar. Jeśli są z tym jakieś kłopoty, nie kupujmy. I ostatnia rzecz, niestety nie wszystkich stać na wszystko, co oferuje rynek. Najlepsze zawieszenia, wydechy czy koła potrafią kosztować krocie i znajdują się poza budżetem większości z nas. Ale są wysokiej jakości produkty mniej „prestiżowych” i znanych firm, które także doskonale spełniają swoje zadanie. Mądrzej jest kupić znacznie tańszy, ale pewny i sprawny produkt od takiego producenta, niż fałszywą „metkę”. Szpan nie jest wart niczyjego życia.
Niestety w wielu przypadkach nie jesteśmy w stanie sprawdzić autentyczności montowanych części. W samochodach kupowanych na rynku wtórnym mogą już wcześniej być zamontowane fałszywe airbagi, świece, przewody, klocki hamulcowe czy filtry. Ich jakość potwierdzić można dopiero w serwisie (a i to nie daje 100 proc. gwarancji). Wówczas, za wszelkie stwierdzone nieprawidłowości odpowiedzialność ponosi sprzedawca, więc także wybierajmy takich, którzy dają realną szansę na dochodzenie swoich praw.