Trwa ładowanie...
28-05-2013 10:38

Nie daj się oszukać sprzedawcy samochodu

Nie daj się oszukać sprzedawcy samochoduŹródło: Marek Wieliński
d4cibn4
d4cibn4

W powszechnym mniemaniu, wiosna to najlepszy czas na zmianę lub zakup samochodu. Mocno ograniczone domowe budżety skazują nas na rynek wtórny, co niesie ze sobą mnogość zagrożeń dybiących na nasze finanse. Większość nadwiślańskich kierowców jest święcie przekonanych o swoich umiejętnościach motoryzacyjnego rentgenu zdolnego ocenić stan oglądanego pojazdu w kilka sekund. Mimo to każdego roku trafiają na przysłowiową minę, istną skarbonkę bez dna na czterech kołach. Nic w tym dziwnego, skoro niewielu amatorów używanych samochodów zna sztuczki sprzedawców jak i procedurę „picowania” przed przybyciem pierwszego chętnego.

Niestety, szukając pojazdu z drugiej ręki, niemal każdy zmotoryzowany ogromną wagę przywiązuje do irracjonalnej mądrości zabraniającej kupowania aut z przebiegiem większym niż 200 tysięcy kilometrów, z nawet delikatną historią wypadkową za sobą. Wobec takiej właśnie potrzeby rodzimego rynku, handlarze, jako swą misję, obrali spełnianie naszych motoryzacyjnych oczekiwań - podsuwając klientom z pozoru idealne, bezwypadkowe, a co najważniejsze, eksploatowane przez emerytowanego dentystę spod Berlina, egzemplarze. Oczywiście, znaczna ich część po pewnym czasie ulega niespodziewanym awariom, typowym dla przebiegów dwukrotnie większych, ujawniając choć po części rzeczywisty stan i burzliwą przeszłość. Na szczęście, znając wspomniane rzemiosło samochodowego sprzedawcy, będziemy mogli odpowiednio przygotować się na oględziny.

Już przy pierwszym, zazwyczaj telefonicznym kontakcie ze sprzedawcą, możemy dowiedzieć się całkiem dużo o jego zamiarach i nastawieniu do potencjalnego klienta. Rzadko spotykany, całkowicie prawdomówny handlarz bez skrępowania i zbędnego tłumaczenia wyjawi interesujące nas informacje o samochodzie. Większość jego kolegów po fachu z wyuczoną wprawą wyrecytuje swój wierszyk o pewnej, nieposzlakowanej i bezwypadkowej historii omawianej sztuki.

(fot. PAP/Lech Muszyński)
Źródło: (fot. PAP/Lech Muszyński)

Rzecz jasna, nie mamy co liczyć na wzmiankę o jakichkolwiek awariach zdradzających prawdziwy przebieg czy naprawy powypadkowe. Przecież starszy pan będący jedynym właścicielem jeździł tylko do lekarza i pobliskiego sklepu, nie przekraczając przy tym 90 km/h - nawet na autostradzie bez ograniczeń prędkości. Jeśli już na wstępie wątpimy w każde wypowiedziane słowo rozmówcy, powinniśmy szybko zapomnieć o danej ofercie - po prostu szkoda na nią czasu i pieniędzy. Umawiać się na oględziny należy dopiero wtedy, gdy w czasie konwersacji tylko niektóre zapewnienia będą wydawać się mało realne.

d4cibn4

Kolejnym punktem na liście będącym kluczem do sprzedaży niemal każdego auta jest tak zwane „picowanie”. Wiadomo przecież, że samochód kupuje się oczami, nawet perfekcyjny w mechanicznej kwestii egzemplarz nie wzbudzi zainteresowania z zaniedbaną karoserią czy brudnym wnętrzem. Dlatego też każdy handlarz w pierwszej kolejności przystępuje do skrupulatnego czyszczenia wnętrza jak i nadwozia. Inwestując 100-200 złotych w pranie tapicerki otrzymywany jest piorunujący efekt, z zabrudzonego wnętrza wnet znika większość zanieczyszczeń i brzydkich zapachów. Podobna procedura czeka karoserię, mytą a jeśli zajdzie potrzeba - polerowaną. Po usunięciu zwietrzałej warstwy powłoki lakierniczej, klienteli ukazuje się piękny błyszczący kolor pozbawiony śladów eksploatacji.

(fot. PAP/Lech Muszyński)
Źródło: (fot. PAP/Lech Muszyński)

Równie pomysłowo rozwiązywany jest problem drobnych powypadkowych uszkodzeń, mogących naprowadzić kupującego na znacznie poważniejsze ślady ingerencji blacharza i lakiernika. W dzisiejszych realiach dobranie używanego błotnika, drzwi, zderzaka czy pokrywy silnika lub bagażnika, nie stanowi najmniejszego problemu. Dzięki owocnym poszukiwaniom sprzedawca pozbywa się powierzchownych śladów uszkodzenia, których nie wykryje żaden czujnik grubości lakieru (będącym niesłusznie wyznacznikiem dla ogromnej grupy klientów). Dlatego też nie warto ślepo podążać za wskazaniami elektronicznego czujnika.

d4cibn4

By w możliwie wnikliwy i dokładny sposób zweryfikować historię oglądanego samochodu, powinniśmy zwracać uwagę przede wszystkim na szerokość szczelin montażowych pomiędzy poszczególnymi panelami nadwozia. W przypadku współczesnych aut, jakiekolwiek widoczne różnice w dopasowaniu elementów zwiastują wypadkową historię. Podobne świadectwo otrzymamy znajdując ślady odkręcania montażowych śrub, czy ostre linie kończące jednolity odcień lakieru - zazwyczaj znajdziemy je na wewnętrznej stronie drzwi lub maski, co świadczy o powtórnym lakierowaniu części.

Prawdziwą sztuką zasługującą na nagrodę dla kreatywnych, są zabiegi maskujące mechaniczne braki. Wyeksploatowany układ jezdny wystarczy zaopatrzyć w nowe (oczywiście chińskie zamienniki) newralgiczne podzespoły, odpowiedzialne za przysłowiowe stukanie w czasie jazdy. Wówczas klient nie będzie zgłaszał zastrzeżeń, nawet na dziurawej drodze.

(fot. Marek Wieliński)
Źródło: (fot. Marek Wieliński)

Niechlubnym standardem pośród handlarzy dbających o satysfakcję kierowców, jest cofanie licznika. Proceder zajmujący kilka minut zwany profesjonalnie „regulacją licznika”, przeważnie nie pozostawia śladu po ingerencji fachowca. Na potwierdzenie nowej „tożsamości”, nieświadomy kupujący otrzymuje skrupulatnie prowadzoną książkę serwisową przez każdego właściciela. Cóż, wystarczy wpisać odpowiednie hasło na jednym z portali aukcyjnych, aby bez trudu znaleźć fabrycznie nowe lub wypełnione wedle zamówienia książki serwisowe. Rzecz jasna, z prawdziwymi pieczątkami zachodnich serwisów.

d4cibn4

O niebotycznym przebiegu świadczyć może także niepokojące dymienie, niestety i na tę dolegliwość jest prosty patent. Wystarczy zaaplikować do oleju silnikowego odpowiedni preparat, lub zmienić olej na gęstszy. Pomysłowa, ale prowizoryczna metoda uzdrawiania. Ślady wycieków oleju z silnika, skrzyni czy innych elementów układu napędowego, również da się chwilowo usunąć, skrupulatnie myjąc owe części.

Wytypowanie spośród tysięcy ogłoszeń kilku godnych zainteresowania sztuk stanowi spore wyzwanie, przeradzające się w istną loterię w momencie kupna. Chcąc zminimalizować ryzyko zakupu wybrakowanego samochodu pełnego zmyślnie zamaskowanych niedociągnięć, musimy zachować zimną krew podchodząc do owego tematu bez żadnych emocji. Bardzo pomocna okaże się obecność drugiej osoby, najlepiej będącej ekspertem, wytykającej wszelkie dostrzeżone usterki czy ich znamiona. Dzięki niej pod wpływem emocji nie zafundujemy sobie problemu.

Piotr Mokwiński

sj, moto.wp.pl

d4cibn4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4cibn4
Więcej tematów