Trwa ładowanie...
12-10-2010 11:30

Co się stało z Maćkiem Z.?

Co się stało z Maćkiem Z.?Źródło: PAP
d22bshy
d22bshy

Czytając na forach internetowych oskarżycielskie opinie w stosunku do dziennikarza motoryzacyjnego Maćka Z., mimo woli nasuwa mi się parafraza kultowego stwierdzenia Franca Maurera z Psów Pasikowskiego - "co ty k... wiesz o wypadkach".

(fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)
Źródło: (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)

Nie chciałbym kogokolwiek pouczać na temat wypadków, ale z pewnością dziennikarz motoryzacyjny, który miał okazję uczestniczyć w Crash Testach, oglądać laboratoria, gdzie rozrywane są opony, czy też poznać prototypy bezpiecznych samochodów przyszłości, ma trochę większą wiedzę niż czytelnicy, mający jedynie możliwość zobaczyć i przeczytać to co pokaże on lub jego koledzy. W moim przypadku wiedzę o wypadkach i ich skutkach znam jeszcze z jednego źródła - z autopsji.

Był 4 października 1999 r., w godzinach przedpołudniowych zabrałem testowego Citroena Xsara z centrali w Warszawie i ruszyłem w stronę Krakowa. Pogoda była typowo jesienna. Lał deszcz, a przez mokre ubranie w ciepłej kabinie, błyskawicznie zaparowały szyby auta. Ten mankament zniknął jednak jeszcze przed opuszczeniem miasta. Ciepłe powietrze z nawiewów szybko poradziło sobie z zaparowanymi szybami. Jednakże najgorsze nie były zaparowane szyby. Miejscowe intensywne opady i ciągła mżawka sprawiły, że na drogach pojawiły się stojące kałuże wody. Przejazd przez nie powodował aquaplanning - przednie koła gwałtownie spowolnione oporami wody traciły przyczepność. Jedynie jazda na wprost oraz nieco szczęścia pomagało w uniknięciu poślizgu.

(fot. PAP/Radek Pietruszka)
Źródło: (fot. PAP/Radek Pietruszka)

Wszystko było dobrze do czasu przejazdu przez miejscowość Brudzowice niedaleko Siewierza na trasie Częstochowa-Katowice. Ostry zakręt w lewo, nagły wjazd w kałużę, utrata przyczepności przez przednie koła - tył ucieka do przodu - poślizg gotowy. W jego efekcie pojazd przejechał przez pas zieleni (teraz są tam barierki rozdzielające pasy jezdni, przeprofilowana droga i zwiększona dopuszczalna prędkość ) i stanął przodem w kierunku Częstochowy. Późniejsze wydarzenia odtworzyłem dopiero po kilku miesiącach - większość z opowieści śledczych. W tył mojego Citroena wjechał prawidłowo jadący samochód. Siła uderzenia sprawiła, że najpierw klatką piersiową uderzyłem w koło kierownicy - poduszki nie otworzyły się, gdyż uruchamiające je sensory są za zderzakiem przednim, a ten był nienaruszony - a następnie plecami uderzyłem w oparcie fotela. Po jego złamaniu i "przelocie na tył", uderzyłem głową o
tylny słupek i doznałem pęknięcia czaszki. Skutki nie byłyby zapewne tak duże gdyby zapięte były pasy bezpieczeństwa. Jednakże odrobina szaleństwa i nonszalancji, czy raczej głupoty, wzięły górę nad rozsądkiem.

(fot. PAP/Radek Pietruszka)
Źródło: (fot. PAP/Radek Pietruszka)

Na szczęście pomoc przybyła szybko. Nie obeszło się bez komplikacji. Zanim mnie wydobyto z całkowicie skasowanego samochodu zajęło sporo czasu. Atmosferę podsycał dodatkowo uszkodzony bak, z którego wyciekające paliwo groziło wybuchem. Jak się później okazało, to był dopiero początek.

d22bshy

Nie ma co górnolotnie pisać o walce o życie, kilku dniach śpiączki, zabiegach w szpitalach, czy trudnych chwilach bolesnej rehabilitacji. Te frazesy nie oddają rzeczywistości. Popatrzmy na to od strony osoby, która o wypadkach wie tylko z gazet i telewizji, czyli osoby takiej jak większość czytających i jak ja przed wypadkiem. Osoby patrzącej na życie z przysłowiową odrobiną szaleństwa i nonszalancji.

Przecież wygląda normalnie
Przed wypadkiem myślałem dokładnie w ten sam sposób. Wystarczy kilka tygodni w gipsie, a młode kości zrosną się i o nieszczęściu będzie przypominać tylko zdjęcie rentgenowskie. Niestety u mnie złamana kość ramieniowa zrosła się krzywo, przez co mięśnie są ułożone nienaturalnie, a ręka jest o 3 cm krótsza. Oczywiście można stwierdzić, że to wina niedouczonego ortopedy składającego rękę po wypadku, ale nadzór nad poprawnością zabiegu mieli fachowcy ze szpital uniwersyteckiego UJ.

(fot. PAP/Radek Pietruszka)
Źródło: (fot. PAP/Radek Pietruszka)

Parę dni w szpitalu i koniec
Nic bardziej mylnego. Ze szpitala wyjechałem na wózku inwalidzkim i na samodzielne spacery mogłem sobie pozwolić dopiero po upływie trzech miesięcy od wypadku. A co dopiero z jazdą samochodem

d22bshy

Wszystko da się wyleczyć
Niestety podczas wypadku, bardzo często oprócz widocznych ran, gorsze są obrażenia wewnętrzne. Ich poziom zależy od rodzaju wypadku, ale pamiętajmy, że uszkodzenia często mają nieodwracalne skutki. Można wprawdzie zmniejszyć ich fatalne oddziaływanie, ale pozostaną wieczną pamiątką. W moim przypadku uszkodzenia wewnątrz czaszkowe spowodowały najpierw częściowy paraliż prawej części ciała, a później niemożność wykonywania precyzyjnych ruchów prawą ręką (szybkie pisanie ręczne, trafienie kluczem do zamka itp.). Ponadto musiałem od początku uczyć się mówić. Patrząc na Maćka widzę dokładnie te same ruchy, które miałem po wypadku. Pokazuje to podobny skutek obrażeń.

Pamięta czy nie pamięta?
Tutaj kryje się największa niewiedza internautów wydających opinie o czyimś stanie zdrowia po wypadku. Ja o fakcie jakim samochodem jechałem dowiedziałem się od rodziny. Jednocześnie miałem całkowitą amnezję i z pamięci zniknęło wiele wydarzeń i wiele znajomości. Przykładowo wiedziałem, że kogoś już gdzieś widziałem, ale nie mogłem podporządkować go żadnej z grup: aktor z telewizji, znajomy, czy dalsza rodzina. Ciekawe było to, że byłem w stanie dokładnie określić przynależność samochodu do danej marki, a nawet ustalić rok jego prezentacji. Po jedenastu latach o moim wypadku pamiętają tylko znajomi. Nadal wprawdzie nie odzyskałem pełnej sprawności, gdyż uszkodzone nerwy nie regenerują się, ale dla nowych znajomych jestem normalnym człowiekiem. Wszystkie te lata sprawiły też, że amnezja zniknęła wskutek odtworzenia faktów przez znajomych i częściowego powrotu pamięci. Nadal jednak całkowicie wymazane z pamięci są dzień wypadku, przejazd do szpitala, do kliniki itd. Mimo iż byłem wówczas przytomny, a trzy lata
po wypadku rozmawiałem z kierowcą karetki który przyjechał do wypadku, nie pamiętam z tego dnia nic.

Po takim zdarzeniu moje spojrzenie na wypadek Maćka i przyjaciela który zginął, Jarka nie ma już jedynie, jak dla wielu czytelników, kolorów czarnych i białych. Miałem okazję ścigać się na torze wyścigowym z jednym i drugim. Jazda z prędkościami ponad 200 km/h nie była dla żadnego z nas prędkością w której kierowca traci kontrolę. Tak więc nie doszukiwałbym się "prędkości która przerosła kierowcę", jako przyczyny wypadku. To raczej nieszczęśliwy zbieg okoliczności (ktoś zajechał drogę, uszkodzenie koła itp. oraz fatalna droga) i zbyt wysoka prędkość są przyczyną wypadku. W moim przypadku przyczyną była zbyt duża prędkość, fakt bezsprzeczny i fatalny zakręt, który później został przeprofilowany.

d22bshy

Kolejne stwierdzenia z którymi nie mogę się zgodzić, to twierdzenie że Maciek żyje normalnie, a unika prokuratury. Jak wspomniałem samodzielne spacery rozpocząłem po trzech miesiącach. Udało mi się już po pięciu miesiącach kupić samochód i rozpocząć samodzielne jazdy. Tak jak broniłem się przed pójściem na rentę, tak czułem że muszę jeździć samochodem i traktowałem to jak powrót do żywych. Było to silne jak konieczność chodzenia zamiast jazdy na wózku inwalidzkim. Za wszelką cenę starałem się wrócić do normalnego życia, czego Maciek także potrzebuje.

A unikanie prokuratury? W moim przypadku uraz czaszkowo-mózgowy był minimalny, a i tak przez dwa miesiące żyłem w swoim świecie. Maciek, który był miesiąc w śpiączce ma ogromne szczęście, że żyje. Jego urazy z pewnością są ogromne. Przekonuje o tym rozmowa jaką całkiem niedawno odbyłem z ojcem Maćka.
- Słuchaj, Maciek żyje w swoim świecie. Kojarzy tylko Siwego [osoba z którą robił program TV, dop. red.], ale nie wie skąd go zna - powiedział Włodzimierz Zientarski.

Rozmowa w prokuraturze w tym wypadku nie ma zatem większego sensu. Jak wspomniałem osobiście odtworzyłem zapomnianą historię, poza samym wypadkiem, w większości dzięki kojarzeniu faktów i sugestiom znajomych. Tym samym jeżeli wmówimy Maćkowi, że on coś zrobił i będziemy go szczuli na forach internetowych, z pewnością w to uwierzy.

Bogusław Korzeniowski

d22bshy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d22bshy
Więcej tematów