Trwa ładowanie...
d2sxvs1
23-10-2014 17:10

Importujemy auto. Czy na Zachodzie jest taniej?

d2sxvs1
d2sxvs1

Marzenie o własnych czterech kołach realizuje coraz większe grono Polaków, kupując nowe, a przede wszystkim używane samochody. Zakup auta w autoryzowanym salonie wiąże się z minimalną ilością formalności, jak i czasu, jaki musimy poświęcić na ten cel. Dla sporej grupy zmotoryzowanych ogromnym problemem jest cena, skazująca ich na korzystanie z bogactwa rynku wtórnego.

Niestety, znalezienie zadbanego egzemplarza w rozsądnej cenie na polskim rynku graniczy niemal z cudem. Dlatego też wielu Polaków poszukujących używanego samochodu godnego zaufania, decyduje się na kupno egzemplarza sprowadzonego spoza granic naszego państwa. W powszechnej opinii importowane samochody prezentują się dużo lepiej nie tylko na zdjęciach, ale także są w lepszym stanie technicznym, dodatkowo kosztują wyraźniej mniej niż analogiczne auta na rodzimym rynku. Od lat nie słabnie przekonanie o tysiącach samochodów uprzednio eksploatowanych przez jednego właściciela, które tylko czekają na chętnego z Polski. Za sprawą wszystkich mitów związanych z pojazdami importowanymi z Niemiec, Francji, Włoch czy Holandii Polacy ochoczo korzystają z usług handlarzy. Problem jednak w tym, że kręcenie liczników, tuszowanie uszkodzeń po przebytych wypadkach czy kolizjach, to naturalne zabiegi "marketingowe" każdego handlarza.

Z tego też powodu, wielu kierowców każdego roku decyduje się na osobiste wyszukanie samochodu marzeń właśnie za granicą - nie korzystając przy tym z "fachowej" pomocy zawodowego importera. Niestety, sam pomysł i dobre chęci to nie wszystko. Przed wyruszeniem po samochód musimy raz jeszcze zastanowić się, czy podołamy czekających nas formalnościom, oraz - czy cała operacja się opłaca. Podliczając szereg kosztów urzędowych powinniśmy brać pod uwagę nie tylko wydatki w polskich urzędach - opłaty recyklingowej, tłumaczeń dokumentacji, badania technicznego oraz samej rejestracji w wydziale komunikacji. Najpierw czekają nas wizyty w zagranicznych urzędach, wykupienie tablic wyjazdowych, ubezpieczenia jak i wyrejestrowanie wywożonego. Jednym z najistotniejszych czynników rzutujących na ekonomiczny sens takiej wyprawy jest koszt transportu.

Najmniejsze fundusze potrzebne będą w przypadku importu samochodu z Niemiec. Bliskość tamtejszego rynku (kilkaset kilometrów) istotnie wpływa na ostateczny rachunek za paliwo w trakcie całego przedsięwzięcia. Niestety, na wyszukaniu ciekawej oferty i negocjacji cen się nie kończy. Po zakupie upatrzonej sztuki, aby legalnie opuścić terytorium Niemiec z nowym nabytkiem, zobligowani jesteśmy do wizyty w tamtejszym wydziale komunikacji. Mając przy sobie komplet dokumentów auta wespół z umową kupna-sprzedaży, skazani jesteśmy na zakup wyjazdowych tablic rejestracyjnych i obowiązkowego ubezpieczenia, co będzie nas kosztować 80 euro. Cała procedura przeważnie trwa kilka godzin, jednak bez podstawowej znajomości języka mogą pojawić się pewne komplikacje.

Import samochodu z Niemiec ma też swoje poważne wady. Handlarze z całej Europy Wschodniej już dawno wywieźli stamtąd najciekawsze egzemplarze, w istocie pochodzące od pierwszych właścicieli chorobliwie dbających o swoje auta. Owszem, na niemieckim rynku nadal znajdziemy prawdziwe perełki z pełną historią serwisową, na dodatek bezwypadkowe, problem jednak w tym, że kosztują one wyraźnie więcej niż w Polsce. Obecnie zakup zdecydowanej większości "okazji" oznacza trafienie na przysłowiową minę.

d2sxvs1
(fot. PAP)
Źródło: (fot. PAP)

Z oczywistych względów szukanie samochodu we Francji wydaje się dużo mniej opłacalne i warte zachodu niż w Niemczech. Niemniej, ceny używanych aut nad Sekwaną prezentują się nad wyraz korzystnie. Ogromny wpływ na to ma podejście Francuzów do własnych samochodów, a raczej nikłej wagi, jaką do nich przywiązują. Porysowane zderzaki, drobne wgniecenia, tudzież popękane plastikowe elementy - to typowy krajobraz z francuskiej ulicy. Nic więc dziwnego, że nawet pojazdy w perfekcyjnej kondycji mechanicznej, nadające się jedynie do kosmetycznych napraw karoserii, kosztują znacznie mniej niż w Polsce.

Oczywiście, na tamtejszym rynku najłatwiej o Renault, Peugeoty czy Citroeny. Po podpisaniu dokumentów zakupu nie możemy zwyczajnie ruszyć w podróż do Polski, najpierw musimy w regionalnym urzędzie wykupić specjalne tablice wyjazdowe, pozwalające na legalny przejazd przez terytorium innych krajów UE. Koszt całej urzędowej procedury wyniesie około 120 euro, razem z ubezpieczeniem - czas oczekiwania na tablice oscyluje wokół dwóch dni. Największą wadą importu samochodu z Francji jest odległość - przynajmniej 1400 km w jedną stronę.

d2sxvs1

Od pewnego czasu bardzo atrakcyjnym źródłem nie tylko ciekawych, ale również nierzadko zadbanych samochodów stała się Holandia. Akceptowalna odległość - około 1200 km - i urzędowa kontrola przebiegów tamtejszych pojazdów przy każdym przeglądzie wpływają na wysoką wiarygodność ofert. Tak jak we Francji, samochody bywają powierzchownie uszkodzone, co tylko pomoże nam uzyskać jeszcze lepszą cenę. Przymierzając się do sprowadzenia auta z Holandii powinniśmy zawczasu zorientować się, gdzie znajduje się najbliższy wydział komunikacji. Bowiem to w holenderskim RDW załatwimy wszelakie formalności. W pierwszej kolejności musimy wymeldować pojazd. Mając przy sobie pełną dokumentację i umowę kupna-sprzedaży samochodu załatwimy sprawę dosyć sprawnie. W tym samym urzędzie wyrabiamy charakterystyczne tablice wyjazdowe, przeważnie niedbale wypisywane lub naklejane na plastikowych taflach oraz kupujemy ubezpieczenie. Cała procedura pochłonie 100-150 euro.

Osobista wyprawa po samochód wiąże się ze sporym ryzykiem i wydatkami. Jadąc setki kilometrów po auto widziane wcześniej jedynie na zdjęciach musimy brać pod uwagę to, że wyprawa może zakończyć się porażką. Nie zraża to jednak kierowców chcących znaleźć egzemplarz idealny. Rynek niemiecki zdaniem specjalistów już dawno stracił na znaczeniu, oferując w dobrej cenie jedynie wyeksploatowane sztuki, których naprawa pochłonie ogromne sumy. Na tym tle bardzo interesująco maluje się Holandia, w której "regulacja" liczników nie jest spotykana.

Piotr Mokwiński, moto.wp.pl
ll/tb/tb

d2sxvs1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2sxvs1
Więcej tematów