Trwa ładowanie...
Auto Świat
porady
23-09-2010 11:58

Tak się sprzedaje w Polsce auta używane

Tak się sprzedaje w Polsce auta używaneŹródło: Auto Świat/ autoswiat.pl
d4csjtt
d4csjtt

Prawdopodobnie większość osób, które w ostatnim czasie kupiły używany samochód, padła ofiarą oszustwa. Cofanie liczników, fabrykowanie książek serwisowych i wystawianie lipnych faktur to w przypadku samochodowych handlarzy właściwie standard.

(fot. Auto Świat/ autoswiat.pl)
Źródło: (fot. Auto Świat/ autoswiat.pl)

Handel używanymi samochodami, a także jakimkolwiek innym towarem, opiera się na prostej zasadzie: największy zysk jest wtedy, gdy kupimy tanio, a sprzedamy drogo. Niestety, w Niemczech, Belgii, Holandii, we Francji i w innych krajach Europy, skąd jadą używane auta do Polski, trudno liczyć na kupno pojazdu, który jednocześnie jest i dobry, i tani. Dlatego pośrednicy, kupując samochody na handel, kierują się głównie ceną. Wybierają auta porysowane, rozbite albo po prostu na tyle wyeksploatowane, że w kraju pochodzenia nie mają one już dużej wartości. W Polsce klienci też są coraz bardziej wybredni i samochodów z powypadkową albo po prostu zbyt bogatą historią nie chcą, a przynajmniej nie myślą za nie dużo płacić.

Przed sprzedażą należy więc pojazd przystosować do wymagań rynku tak, aby potem napisać w ogłoszeniu: bezwypadkowy, garażowany i z niskim przebiegiem potwierdzonym książką serwisową. Ten ostatni chwyt stał się wyjątkowo modny dzięki łatwej dostępności czystych druków książek serwisowych. Łatwo to sprawdzić na portalach aukcyjnych, gdzie już za kilkadziesiąt złotych oferowane są nowe egzemplarze książek do aut różnych marek, które można dopasować do kraju pochodzenia pojazdu.

(fot. Auto Świat/ autoswiat.pl)
Źródło: (fot. Auto Świat/ autoswiat.pl)

Większość książeczek to druki ściśle reglamentowane przez producentów aut - na każdy samochód przypada jedna książka, która do dilera przychodzi już częściowo wypełniona, z wklejką dotyczącą danego egzemplarza. Tego typu czyste druki sprzedawane przez internet to towar w jakiś sposób wykradziony, sprzedawany wbrew woli producentów aut, choć są i wyjątki: w przypadku niektórych, także luksusowych, marek książeczkę może kupić w salonie firmowym każdy, kto ma 50 zł. Tym bardziej zabawne są propozycje internetowych sprzedawców oferujących (i sprzedających z sukcesem) taki towar nawet za podwójną cenę. Cóż, nie każdy chętny na kupno książeczki i późniejsze sfałszowanie wpisów wie, że taką rzecz da się zdobyć bez pośredników! Firmowe samochody w rok przejeżdżają nawet 100 tys. km!
Najwięcej stracić mogą nabywcy samochodów użytkowanych we flotach - zarówno polskich, jak i zagranicznych. Zdarza się bowiem, że auto przejeżdża w ciągu roku nawet 100 tys. km. Takie wyeksploatowane samochody pokonują długą formalną drogę, zanim trafią do kolejnego użytkownika z uśrednionym przebiegiem - czyli zaniżonym czasem o 100-200 tys. km. Tak jak np. Dacia Logan MCV. Samochód ów przez dwa lata przejechał ponad 160 tys. km, po czym został zwrócony firmie leasingowej. Stamtąd po wycenie rzeczoznawcy (określił on wartość auta na 22 tys. zł) pojazd trafił na aukcję, gdzie wystawiono go za cenę 18,9 tys. zł i sprzedano niewiele drożej.

(fot. PAP/Andrzej Zbraniecki )
Źródło: (fot. PAP/Andrzej Zbraniecki )

Niedługo potem Dacia, profesjonalnie odmłodzona, czysta, z uzupełnionymi brakami wizualnymi i licznikiem cofniętym o połowę, znalazła się w komisie należącym do warszawskiego autoryzowanego koncesjonera Renault - Decaru. Zapewne pojazd - kosztujący już 28 tys. zł - szybko znalazłby nowego właściciela, gdyby nie to, że o cudownym odmłodzeniu dowiedział się poprzedni użytkownik samochodu. W uzasadnionej złości zrobił pracownikom Decaru awanturę, a sprawę opisał na forum internetowym.

d4csjtt

Cóż to za sensacja? Przecież takich przypadków są tysiące!
Sprzedawcy, u których próbowaliśmy wyjaśnić sprawę i złapać złodzieja za rękę, tłumaczyli się mętnie, że auto wstawiła do komisu zaprzyjaźniona firma z już cofniętym licznikiem, a co do sprawdzenia jego przeszłości zrobiono to, lecz - niestety - na ostatnim przeglądzie u autoryzowanego dilera samochód był po 7 miesiącach od kupna z przebiegiem 50 tys. km. Nie dało się wtedy zorientować, że coś z autem było nie tak.

(fot. PAP/ Andrzej Grygiel)
Źródło: (fot. PAP/ Andrzej Grygiel)

Pracownikom komisu dilerskiego nie przeszkadzało to jednak w informowaniu potencjalnych klientów o tym, że samochód pochodzi od pierwszego właściciela i że był regularnie serwisowany (w domyśle: do końca). Nie zauważyli, że skoro pierwszy użytkownik przejechał tym autem 50 tys. km w niewiele ponad pół roku, to dziwne jest, że przez kolejne półtora pokonał tylko 30 tys. km. Oczywiście, przedstawiciel firmy - dostawcy trefnego samochodu - stwierdził kategorycznie, że pojazd dostarczył do Decaru z prawdziwym przebiegiem i dopiero w komisie dilera dokonano przekrętu.

Kto kłamał? Tego bez udziału prokuratora w takiej sytuacji dojść nie sposób. Przewidujemy jednak, że żaden urzędnik tą sprawą się nie zajmie. Takich przypadków, jak beztrosko zauważył pracownik Decaru podczas rozmowy z dziennikarzem AŚ, są tysiące. Czyli jest to zjawisko prawie normalne, a skoro tak, to nie ma o co kopii kruszyć. To niestety prawda
W istocie, po krótkim rekonesansie po salonach dilerskich oferujących używane samochody zauważyliśmy, że auta po sprowadzeniu z zagranicy miewają czasem dwóch, trzech właścicieli w czasie kilku-kilkunastu dni. W ten sposób można płynnie podnieść ich wartość i w którymś momencie zmienić stan licznika. Potem, jeśli rzecz wyjdzie na jaw (oszustwo może się wydać, bo fałszerze pozostawiają ślady), klientowi zwraca się pieniądze i stara się go ułagodzić, tłumacząc sprawę niedopatrzeniem. Ale tak dzieje się rzadko, bo zazwyczaj oszustwo pozostaje niewykryte. Kto ma czas i zdrowie, aby na własną rękę prowadzić dochodzenie na temat używanego auta, które właśnie kupił? Czasem tylko pojawiają się wątpliwości, gdy samochód nie zachowuje się jak prawie nowy, wymaga dużych nakładów na wymianę elementów, które zgodnie ze wskazaniami licznika kilometrów powinny jeszcze sporo wytrzymać.

(fot. PAP/Andrzej Grygiel)
Źródło: (fot. PAP/Andrzej Grygiel)

Nie słyszeliśmy, by za sfałszowanie przebiegu i oszukanie kupującego jakiś właściciel komisu poniósł karę, choć wiemy o ciekawym przypadku odpowiedzialności karnej mechanika. Nasz czytelnik kupił w człuchowskim komisie bezwypadkowe auto sprowadzone z USA za ponad 70 tys. zł. Badanie miernikiem potwierdziło oryginalność lakieru, więc nabywca nie miał wątpliwości. Co ciekawe, po sprawdzeniu przeszłości pojazdu na stronie carfax.com okazało się, że jednak był kompletnie rozbity. Jak to możliwe? Otóż firma sprowadziła dwa auta: jedno powypadkowe, drugie podtopione. Do egzemplarza podtopionego wspawano pole numerowe z samochodu rozbitego, co udało się m.in. dlatego, że słowo "rozbite" tłumacz przetłumaczył jako "używane". Gdy nowy nabywca zorientował się, że ma trefny pojazd, zgłosił sprawę prokuraturze. Karę poniósł tylko mechanik, który pod nieobecność kolegów miał przespawać numery. Czy mógł to
zrobić z własnej inicjatywy? Jak to się stało, że nikt inny się nie zorientował? Czy właściciel firmy mógł o tym nie wiedzieć? Prokuratura, mając sprawę "na widelcu", jakoś przez dwa lata nie przeprowadziła porządnego postępowania i gdyby nie uparty poszkodowany (który przez ten czas odzyskał pieniądze), sprawę dawno by zamknięto. Na podstawie nakazu sądu ze stycznia tego roku prokuratura ma ponownie, tym razem poprawnie, przeprowadzić śledztwo.

(fot. PAP/Andrzej Grygiel)
Źródło: (fot. PAP/Andrzej Grygiel)

Sposób na bezkarność
Jeżeli chodzi o komisy niezrzeszone, to każdy, kto w takich miejscach szukał samochodu, wie o tym, że przeważają auta powypadkowe i wyeksploatowane oferowane jako dobre i bez wad. Są handlarze uczciwi, ale ich oferty giną w tłumie przekrętów. Ofiary najczęściej dopiero poniewczasie mogą sobie powiedzieć: dałem się oszukać! Nic więcej nie zrobią, bo zwykle godzą się na podpisanie umowy z wpisaną niższą ceną niż zapłacona. Dzwonimy do krakowskiego komisu oferującego 5-letnie Suzuki Ignis 4x4 z przebiegiem 40 tys. km (!!!) za 30 tys. zł: - Czy wystawi Pan fakturę? - Tak. - Na pełną kwotę? - VAT marża. - Słucham? No, VAT i marża! - To na ile wystawi Pan tę fakturę? - Na tyle, ile trzeba!. Z polskiego na nasze: nie lubimy płacić podatków!

d4csjtt

Lenistwo kupującego sprzymierzeńcem oszusta *
Tymczasem znakomitą większość oszustw można wykryć przed podpisaniem umowy. Wystarczy wraz ze sprzedawcą samochodu udać się do autoryzowanego dilera danej marki. Nie w każdym przypadku, ale w wielu, dowiemy się o wszystkich wizytach pojazdu w autoryzowanych serwisach i poznamy rzeczywisty przebieg. Jeśli zamówimy usługę sprawdzenia auta przed kupnem, mamy szansę dowiedzieć się też, m.in. czy książka serwisowa jest oryginalna, czy samochód miał wypadek (to zawsze!). Niestety, zbyt łatwo wierzymy sprzedawcom, którzy deklarują, że gotowi są z każdym udać się do warsztatu, aby sprawdzić samochód, bo nie mają nic do ukrycia. Niektórzy z góry podają numer nadwozia. Wiedzą, że w większości przypadków sami niczego się nie dowiemy. *
Strachy na lachy!

Pozostaje tylko pytanie: dlaczego handlarze nie boją się oferować aut z cofniętymi licznikami, powypadkowych jako bezwypadkowe, wadliwych jako dobre? Dlatego, że odpowiedzialność karna jest mało prawdopodobna. Nie ma w Polsce instytucji, która zajmowałaby się problemem fałszowanej historii aut, tak jak fałszowanymi paliwami. Żadna instytucja nie robi nalotów na komisy i place dilerskie, aby sprawdzić jakość sprzedawanych tam aut używanych. Agnieszka Majchrzak z UOKiK tłumaczy, że urząd interweniuje wtedy, gdy zagrożone są zbiorowe interesy konsumentów. Samochody używane to przypadki jednostkowe. Dodaje, że prawo stoi po stronie konsumenta. To nie on musi udowodnić, że nabył wadliwy towar, lecz sprzedawca, że był on dobry.

Niestety, na razie nie wprowadzono w Polsce wirtualnych baz danych samochodów, w których zapisywano by udział w kolizjach, przebiegi, naprawy, tak jak np. w Wielkiej Brytanii, Belgii czy USA. Wkrótce będziemy mogli sprawdzić, czy samochód był kradziony. Nie dowiemy się jednak, czy na ostatnim przeglądzie auto miało 100 czy 250 tys. km przebiegu. A warto byłoby taką bazę stworzyć wzorem np. Wielkiej Brytanii. Tam, mając numer rejestracyjny, handlarz czy mechanik włącza komputer i sprawdza przebieg oraz historię auta - baza jest dostępna każdemu.

Kierowca nie musi nawet wozić z sobą dowodu rejestracyjnego. W USA za drobne pieniądze dowiemy się, czy np. auto nie było kiedyś skasowane (usługa dostępna też w Polsce, www.carfax.com). W naszym kraju jedyne, co można zrobić, to - czując się oszukanym (a więc po fakcie) - zakładać sprawy sądowe i donosić na nieuczciwych handlarzy prokuraturze... Jak się jednak okazuje, nie zawsze z dobrym skutkiem.

d4csjtt

Zanim kupisz używany samochód
Zainwestuj w oględziny w serwisie. W przypadku wielu marek warsztaty sieciowe mają dostęp do historii serwisowej auta niezależnie od kraju pochodzenia. W pozostałych przypadkach poznasz przynajmniej rzeczywisty stan auta, a to w sumie jest najważniejsze.
Jeżeli kupujesz samochód w komisie dilerskim, dokładnie przestudiuj dokumenty. Upewnij się, czy w ostatnim czasie auto nie zmieniało kilkakrotnie właściciela - to powód do podejrzeń!
Obejrzyj dokładnie książkę serwisową, jeśli jest: czy ma wszystkie wymagane wklejki, czy nie brakuje wpisów (np. dotyczących przeglądu zerowego). Gdy to możliwe, sprawdź, gdzie pojazd był serwisowany i spróbuj uzyskać w tym warsztacie potwierdzenie, że to prawda.
Jeśli kupujesz pojazd sprowadzony z USA, wejdź na stronę carfax.com i zamów odpłatny raport na temat samochodu. Jeden raport kosztuje 35 dolarów, 5 raportów - 45 dolarów. Dowiesz się, czy auto uległo w USA wypadkowi, czy zostało zniszczone i jaki miało przebieg przy ostatnim zgłoszeniu.
W przypadku aut spoza USA wpisz w internetowy dekoder VIN (numer nadwozia), aby dowiedzieć się, czy wersja i wyposażenie naszego auta korespondują z tym, w jakim stanie opuścił fabrykę. W przypadku marki Mercedes bardzo wiele danych dostępnych jest za darmo na rosyjskich stronach (pisane w języku angielskim).
Nigdy nie gódź się na zaniżenie na umowie kwoty, jaką rzeczywiście zapłaciłeś za samochód.
W wielu autach dane o przebiegu zapisywane są w sterownikach różnych podzespołów. Dobry warsztat zajmujący się elektroniką potrafi je odzyskać, jeśli cofnięcie licznika odbyło się nieprofesjonalnie.
Kupując samochód od osoby prywatnej, zawsze upewnijmy się co do jej tożsamości. Nie bójmy się prosić o drugi dokument ze zdjęciem.
Gdy kupiłeś już samochód
Mając komplet dokumentów, możesz zadać pytaniew warsztacie dilerskim danej marki o ostatnią wizytę w ASO - jaki pojazd miał wtedy przebieg?
Skontaktuj się z poprzednim użytkownikiem, jeśli możesz do niego dotrzeć - zapytaj go, jaki był stan licznika auta, gdy się go pozbywał.
Jeśli pojazd kupiony był przez pośrednika na aukcji (np. poleasingowej), możesz dotrzeć do archiwum aukcji i sprawdzić, w jakim był stanie w chwili sprzedaży. Zdarza się, że "trafimy wynik", wpisując w wyszukiwarkę internetową poprzedni numer rejestracyjny - można go sprawdzić w dokumentach samochodu.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ SPRZEDAWCY

Gdy kupujesz w komisie, salonie, od profesjonalnego handlarza
Chroni nas 2-letnia odpowiedzialność sprzedawcy za wady towaru. Można ją skrócić do roku, ale musi być to wyraźnie zaznaczone w umowie. Dla odpowiedzialności sprzedawcy i naszych uprawnień z tytułu niezgodności towaru z umową nie ma znaczenia, czy sprzedawca wiedział o wadzie auta, czy też nie. Wadą jest np. zamaskowana naprawa blacharska istotnie obniżająca wartość pojazdu albo cofnięty licznik lub zafałszowana historia serwisowa świadcząca o oszustwie - nawet jeśli została zmieniona przez poprzednich właścicieli.

Ważne: wada musi być istotna, a więc malowanie drzwi czy błotnika niemające dużego wpływu na wartość pojazdu nie jest wystarczającym powodem do reklamacji. Za to cofnięcie licznika - tak, niezależnie od tego, kto to zrobił. W ramach ochrony ustawowej kupujący może domagać się bezpłatnego usunięcia wady, a jeśli to niemożliwe - obniżenia ceny lub odstąpienia od umowy. Wówczas sprzedawca nie tylko musi zwrócić pieniądze, ale też pokryć kupującemu wszelkie wydatki związane z realizacją umowy, np. koszty rejestracji czy ubezpieczenia samochodu. Na zgłoszenie roszczenia mamy dwa miesiące od wykrycia lub ujawnienia się wady.

d4csjtt

Gdy kupujesz - od osoby prywatnej
Nie chronią nas przepisy ustawy o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej. Sprzedawca nie odpowiada za ukryte wady pojazdu, chyba że świadomie je zataił i można to zakwalifikować jako oszustwo. Sprzedający odpowiada natomiast za cofnięcie licznika samochodu, jeśli sam to zrobił lub komuś zlecił albo jesteśmy w stanie udowodnić, że o tym fakcie wiedział. Jeżeli kupimy kręcony samochód od osoby prywatnej, powinniśmy sprawę zgłosić prokuraturze, aby sprawca oszustwa odpowiadał karnie. Ze sprawą karną można połączyć postępowanie mające na celu dochodzenie odszkodowania od sprzedawcy. Jeśli jednak okaże się, że nie wiedział on o oszustwie, nic mu nie zrobimy. Podobnie prywatna osoba nie ma obowiązku znać się na technice i nie musi nam mówić, w jak złym stanie jest samochód, który kupujemy. To my mamy obowiązek wszystko sprawdzić przed kupnem - odwrotnie niż w sytuacji, gdy kupujemy auto w komisie. Nie podpisuj umowy in blanco!
Bardzo często zdarza się, że osoby, które zajmują się sprowadzaniem samochodów z zagranicy, robią to nieoficjalnie i jeśli chcemy kupić samochód, musimy podpisać umowę z poprzednim właścicielem figurującym w dowodzie rejestracyjnym z pominięciem pośrednika. W takiej sytuacji, jeśli wyjdzie na jaw istotna wada pojazdu, w praktyce nie mamy możliwości odzyskania pieniędzy. Po pierwsze, trudno będzie znaleźć pośrednika, bo często są oni wierni zasadzie jeden samochód, jeden numer telefonu (starter z numerem można kupić w kiosku za 5 zł), a po drugie, sami, podpisując taki dokument, popełniamy czyn zabroniony, m.in. ułatwiając pośrednikowi unikania podatków.

d4csjtt
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4csjtt
Więcej tematów