Nowe przepisy: niższe spalanie i droższa klimatyzacja
Urzędnicy Unii Europejskiej kochają regulować przepisami każdą, nawet najdrobniejszą kwestię. Jest tak również w motoryzacji. Nowa dyrektywa UE zmusi właścicieli samochodów do dodatkowych przeglądów oraz wprowadzi drogi i śmiertelnie niebezpieczny, ale za to... ekologiczny obowiązek. Twardy orzech do zgryzienia będą mieć w związku z tym również producenci aut. Jak zwykle, dosłownie i w przenośni, najwyższą cenę zapłacą za to kierowcy.
Klimatyzacja stała się w ostatnich latach właściwie standardowym wyposażeniem samochodów. Dziś jazdy bez tego urządzenia nie wyobraża sobie wielu kierowców, którzy od czasu do czasu są w stanie wydać nieco pieniędzy w serwisie, by cieszyć się chłodem nawet w upalne dni. Za sprawą nowej regulacji Unii europejskiej komfort ten będzie nas znacznie więcej kosztować. Brukselscy biurokraci stworzyli dyrektywę, która wyznacza kierunki proekologicznych zmian w motoryzacji na Starym Kontynencie. Co najistotniejsze, niektóre z zapisów nowego prawa będą dotyczyć również posiadaczy używanych samochodów i będą oznaczać dla nich dodatkowe, wysokie koszty.
Nowe przepisy wprowadzą obowiązkowe przeglądy klimatyzacji. Samochody, które są wyposażone w taką instalację, będą musiały pojawić się w specjalistycznym zakładzie, gdzie nie tylko sprawdzona zostanie szczelność i efektywność instalacji, ale nastąpi też wymiana czynnika chłodzącego. Stosowany dziś powszechnie R134a zostanie przymusowo wymieniony na HFO-1234yf. Dla właścicieli samochodów oznacza to bardzo wysokie koszty i ogromne niebezpieczeństwo. Nowy czynnik jest co prawda bardziej łagodny dla środowiska, ale wytwarzają go tylko dwie firmy: Du Pont i Honeywell. W efekcie środek jest dziesięciokrotnie droższy od obecnego. Jeśli więc dziś napełnienie klimatyzacji kosztuje około 130-150 złotych, albo 10 zł za 100 gr, to po wejściu w życie nowych przepisów za napełnienie klimatyzacji zapłacimy nawet 1500 złotych.
Horrendalna cena HFO-1234yf to nie wszystko. Środek ten może być śmiertelnie niebezpieczny. Choć jego stosowanie w nowych modelach samochodów jest obowiązkowe od początku 2013 roku, niektórzy niemieccy producenci aut nie dostosowali się do tego wymogu. Mercedes zastosował stary R134a, ponieważ przeprowadzone przez tę firmę testy zderzeniowe wykazały, że środek ten może powodować pożar. Temperatura jego zapłonu wynosi 405 stopni Celsjusza, a taką może mieć kolektor wylotowy rozgrzany do czerwoności przez spaliny opuszczające silnik. To jeszcze nie wszystko. Z nowego czynnika, pod wpływem wysokiej temperatury, może się wydzielić fluorowodór. Śmiertelnie niebezpieczny gaz, który może zatruć pasażerów samochodu, który uległ wypadkowi.
Unijna dyrektywa przewiduje, że obowiązkowa wymiana czynnika chłodzącego na HFO-1234yf rozpocznie się w 2017 roku. Ten sam dokument obliguje producentów samochodów do obniżenia średniego spalania do 3,9 l/100 km. Oznacza to, że będą oni musieli stosować jeszcze mniejsze silniki z jeszcze wydajniejszymi sprężarkami. Zwiastuje to poważne kłopoty z długowiecznością jednostek napędowych i wysokie ceny nowych aut. Wygląda na to, że brukselscy biurokraci za wszelką cenę chcą zniszczyć motoryzację.
tb/mw/tb, moto.wp.pl