Czasy, kiedy wokół krakowskiego rynku jeździły samochody, dawno zostały już zapomniane. Obecnie królami ulicy wokół płyty rynku są jedynie siedzący w swych wypucowanych dorożkach fiakrzy. Jednak w sobotę konne pojazdy musiały uznać czar, jaki roztaczały zabytkowe Mercedesy. Zainteresowanie było tak ogromne, że przy samochodach, gdzie słychać było rozmowy po polsku, niemiecku, angielsku, a nawet w języku japońskim - wielu turystów z aparatami fotograficznymi poświęciło swój czas, przeznaczony na zwiedzenie zabytkowego miasta.
Trzeba przyznać, że było na co popatrzeć. Wśród zabytkowych modeli każdy znalazł coś dla siebie. Dla miłośników dawnych czterech kółek super hitem był model 540 K z roku 1937. Wyprodukowano zaledwie nieco ponad 200 egzemplarzy modelu 540, a wersji z tak umieszczonym kołem zapasowym i specjalnie zmienioną partią przednią (cofnięta chłodnica) zaledwie trzydzieści kilka. Był to więc prawdziwy biały kruk w motoryzacyjnym świecie (dosłownie, bo nikt nie wie ile z wyprodukowanych modeli jest jeszcze w użytku).
Dla miłośników elitarnych limuzyn oko przyciągały modele Adenauer z lat 50-tych. Nie są to z pewnością „białe kruki motoryzacji”, ale trzeba przyznać, że nie są to modele popularne. Po pierwsze w latach kiedy były produkowane byliśmy za żelazną kurtyną i ten pojazd dyplomatów ustąpił w Polsce miejsca jedynie słusznym wyrobom z ZSSR i Czechosłowacji. Po drugie zaś przywożący samochody do Polski „prywaciarze” i mający takie możliwości notable, wybierali modele mniej dystyngowane, ale w Polsce i tak uchodzące za ideał.
* ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ! * Dla miłośników elegancji przygotowano pokaz stylizacji ubioru jadących i kultury dawnych lat. Mogliśmy zobaczyć zarówno panów w cylindrach i we frakach, panie w stylowych żakietach i nakryciach głowy, hipisów w Mercedesach z lat sześćdziesiątych (choć tacy jeździli Mercedesami, które „podprowadzili” rodzicom), a nawet przekonać się że Elvis Presley wciąż żyje i jeździ Mercedesem. Nie zabrakło również etykiety motoryzacyjnej z dawnych lat. Stąd też panowie otwierali drzwi siedzącym obok paniom i podawali im dłoń, a jeden z uczestników wyciągnął nawet z bagażnika dywanik i dopiero po rozłożeniu przed drzwiami, pozwolił pani wyjść. Tak wysoka kultura szokuje nawet w Krakowie.
Dla miłośników sportów samochodowych hitem była obecność modelu 450 SLC, którym Sobiesław Zasada jechał w rajdzie Ameryki Południowej. Pojazd prowadzony był przez Jochena Massa, byłego kierowcę F1 i zwycięzcę 24-h wyścigu na torze LeMans w roku 1989. Zarówno on, jak Sobiesław Zasada z wielką przyjemnością opowiadali o tym samochodzie. Obaj panowie to ikony sportów motorowych. Zasada wspomniał m.in., że rajd w którym jechał tym seryjnym (!!!) Mercedesem miał ponad 30 tys. km długości, a z racji różnic klimatycznych nazywany był rajdem czterech pór roku. Jochen Mass rozwodził się natomiast nad dużo wyższym komfortem „rajdówek”, niż znanych mu z tras modeli wyścigowych.
Dla miłośniczek Mercedesów i męskiej urody, ikoną był zaś Mateusz Damięcki. Przyjechał swoim 25-letnim, jasnym Mercedesem W123 Coupe. Jak sam mówił dla jednych jest to „mydelniczka”, dla innych przeżytek, ale dla niego urok elegancji. Zważywszy zaś, że był najmłodszym uczestnikiem prezentacji na Rynku (zresztą niewiele starszym niż samochód), możemy być pewni że urok zabytkowych Mercedesów jest jak wino. Im starze tym lepsze.
Bogusław Korzeniowski