Trwa ładowanie...
21-05-2015 14:56

Samochody przyszłości

Samochody przyszłościŹródło: zdjęcie producenta
d1mjrbz
d1mjrbz

Jeszcze 30 lat temu samochody były stosunkowo nieskomplikowanym osiągnięciem mechaniki. Dziś są zaawansowanymi urządzeniami, które za pośrednictwem wysublimowanej elektroniki oddają pod komendę kierowców zoptymalizowane pod kątem osiągów podzespoły. Co czeka nas w niebawem? Już dziś powstają interaktywne systemy, pozwalające kierowcy na jazdę bez patrzenia przez przednią szybę. Pieśnią nieodległej przyszłości są pojazdy, które będą obchodzić się bez człowieka za kierownicą.

Wiele nowoczesnych rozwiązań z dziedziny elektroniki od kilku lat przenika do aut klasy popularnej. Staje się tak z systemami zapobiegającymi zderzeniom. Producenci samochodów już dawno zauważyli, że dbanie o mocną karoserię tu zdecydowanie za mało. Dziś punkt ciężkości starań poszczególnych marek zaczyna przesuwać się w kierunku aktywnych systemów zabezpieczenia, a jedną z marek wiodących w tym zakresie prym, jest Volvo. W zależności od przyjętego rozwiązania, droga przed pojazdem jest monitorowana za pomocą kamer, radaru podobnego do tego, z którego korzystają systemy wspomagania przy parkowaniu, albo lasera. Najbardziej zaawansowane systemy nie ograniczają się do śledzenia samochodu znajdującego się bezpośrednio przed nami, ale dwóch lub trzech jadących z przodu oraz całego otoczenia. Zasięg elektronicznej obserwacji może dochodzić nawet do 200 metrów. Chodzi tu nie tylko o to, by uniknąć uderzenia w inne auto, ale też potrącenia rowerzysty czy pieszego.

Zupełnie nieodległa jest również wizja, w której kierowca nie będzie już niezbędny do poruszania się samochodem. Nad autonomicznymi pojazdami pracuje obecnie właściwie każda licząca się marka. Nic w tym dziwnego. Klienci w coraz większym stopniu cenią sobie bezpieczeństwo, a jak wiadomo nie od dziś, największym zagrożeniem na drodze jest człowiek. Podobnie jak w przypadku systemów zabezpieczających przed wypadkiem, tu również Volvo należy do czołówki. Szwedzi zapowiadają, że już w 2017 roku na ulice Goeteborga wyjedzie sto autonomicznych pojazdów tej marki. W następnych latach swoje propozycje zaprezentuje Audi, Ford, Nissan, BMW, Mercedes, General Motors czy Tesla.

W przypadku takich pojazdów od inżynierów bardzo wiele wysiłku wymaga nie tylko stworzenie sprzętu, który udźwignie stawiane przed nim zadanie, ale również odpowiedniego oprogramowania. Przy dzisiejszym stopniu zaawansowania zespolenie dziesiątków czujników i zamontowanie w bagażniku samochodu komputera, który przetwarza napływające sygnały, nie jest problemem. Trudności pojawiają się na etapie map. By samochód mógł zawieść nas z punktu A do punktu B, musi otrzymać kompletne informacje na temat drogi, którą ma pokonać. Znaczenie ma tu każdy centymetr prostej i każdy stopień kąta łuku. Stworzenie takich map dla dużego terenu to prawdziwe wyzwanie. Ponadto auto musi posiadać urządzenia, które dostarczą komputerowi nieprzerwanej i precyzyjnej informacji na temat aktualnego położenia pojazdu. Bez tego systemu nawet najdoskonalsza mapa będzie bezużyteczna.

Właśnie temu trudnemu zadaniu postanowił sprostać Castrol. Marka kojarzona z zaawansowanymi technologicznie olejami silnikowymi, lubi przekraczać granice. Organizowane przez nią wydarzenie ma pokazać możliwości współczesnej techniki. Specjalnie dostosowanym samochodem sportowym na tor wyruszy kierowca, na którego głowie znajdzie się interaktywny kask, uniemożliwiający zobaczenie tego, co dzieje się przed maską. Zamiast szybki zastosowano w nim monitory, mające wyświetlać mu ścieżkę, po której ma się poruszać. Żeby utrudnić kierowcy zadanie, nie będzie on widział dokładnego odwzorowania toru, na który wjedzie. Zobaczy iście księżycowy krajobraz z zaznaczoną trasą.

Trudność polega tu nie tylko na odnalezieniu się w scenerii rodem z filmów SF, ale też na odpowiednim wyczuciu samochodu. Naszpikowany czujnikami wóz musi na bieżąco przekazywać komputerowi dane na temat swojego położenia, prędkości obrotowej kół, parametrów pracy silnika i innych podzespołów - wszystko z jak największą częstotliwością próbkowania. Dane te posłużą do przedstawienia ruchu pojazdu w wirtualnej rzeczywistości, w której poruszał się będzie kierowca. Wszystkie elementy tej skomplikowanej układanki będą musiały się doskonale zgrać, gdyż tor nie zostanie pokonany w rytmie niedzielnej przejażdżki. Kierowca będzie musiał utrzymywać wyczynowe tempo, a gwoździem programu będzie wykonany przez niego drift. Słowem, zadanie o niespotykanej skali trudności.

d1mjrbz

Czy dostarczenie kierowcy z interaktywnym hełmem na głowie wystarczającej liczby informacji, by mógł on w spektakularny sposób driftować po torze realnym samochodem, w ogóle jest możliwe? Wydaje się, że tak. W październiku 2014 roku na torze Hockenheim miał miejsce niezwykły spektakl. Na starcie postawiono Audi RS7, które bez kierowcy wykonało okrążenie, rozpędzając się przy tym do 241 km/h. Jak się więc okazuje, już dziś istnieją technologie, które pozwalają na zbieranie takiej liczby informacji o położeniu i parametrach jadącego samochodu, że możliwa jest wyczynowa jazda po torze. Podczas prezentacji przygotowanej przez Castrola przekonamy się, jak ten zastęp elektronicznych asystentów będzie współpracował z człowiekiem.

Jaki wpływ na przyszłość zwykłych samochodów będzie miał ten eksperyment? Może okazać się, że ogromny. Wyobraźmy sobie auta, które w ogóle nie posiadają świateł mijania i drogowych. Zamiast nich dysponuje jednak ogromem czujników, które na bieżąco określają pozycję naszego pojazdu i innych samochodów, pieszych, rowerzystów, a także skanują znaki drogowe i całe otoczenie. Po co to wszystko? Podczas jazdy nocą, zamontowane przed szybami wyświetlacze, prezentowałyby nam widok drogi, jaki mamy przed sobą, poruszając się za dnia. Koniec z oślepianiem przez nadjeżdżające z naprzeciwka pojazdy oraz pieszymi pojawiającymi się znikąd. Kierowcom zaś przypadnie w udziale ta rola, którą teraz w eksperymencie Castrola pełnił będzie zawodnik testowy.

To jednak przyszłość. Póki co wysiłki inżynierów głównych graczy branży motoryzacyjnej idą jednak przede wszystkim w dwóch kierunkach. Pierwszy z nich to obniżenie zapotrzebowania na paliwo, drugi zaś wiąże się ze wzrostem bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o pierwsze z tych zagadnień, w ciągu ostatnich lat na naszych oczach dokonała się rewolucja. Do lat dziewięćdziesiątych XX wieku w samochodach osobowych królowały wolnossące jednostki napędowe. Potem oszałamiającą karierę zaczęły robić wyposażone w turbodoładowanie diesle, które od swych poprzedników różniły się znacznie większą dynamiką. Obecnie ten sam proces dotyczy silników benzynowych. Producenci sukcesywnie zastępują jednostki wolnossące doładowanymi, prezentując w katalogach coraz bardziej wyśrubowane parametry przy coraz niższym zużyciu paliwa. To jednak nie koniec. Powszechnie uważa się, że najbliższą przyszłością motoryzacji są samochody o napędzie hybrydowym, elektrycznym i wodorowym (ogniwa paliwowe). Już dziś ich możliwości są ogromne.

Udowodnili to inżynierowie Volkswagena, którzy za cel obrali sobie stworzenie auta, spalającego nie więcej niż 1 l/100 km. Modelem XL1 dopięli swojego celu. Dysponujący dwoma unoszonymi do góry drzwiami samochód jest krótszy od miejskiego Polo i niższy od Porsche Boxstera. Ogólny kształt jego karoserii i każdego jej najmniejszego detalu jest uważnie wyważonym kompromisem pomiędzy użytecznością i oporem stawianym powietrzu podczas jazdy. XL1 ma zakryte tylne koła, jak najmniej wlotów powietrza, a zamiast lusterek zastosowano tu kamery. Skutek? Współczynnik oporu powietrza udało się ograniczyć do wartości 0,189, co jest rekordem wśród pojazdów produkcyjnych. Szerokie zastosowanie włókna węglowego ograniczyło masę auta do 795 kg. Za napęd odpowiada hybrydowy układ, na który składa się motor 0,8 TDI o mocy 48 KM wspierany przez silnik elektryczny oferujący 27 KM. Nietypowy Volkswagen spala 0,9 l oleju napędowego na 100 km, a emisja CO2 na każdy przejechany kilometr wynosi w tym przypadku 21 g. Samochód ma przy
tym osiągi porównywalne z typowymi modelami miejskimi i z powodzeniem może być wykorzystywany jako codzienny środek transportu. Niestety jego cena - ok. 300 tys. zł - sprawia, że w najbliższych latach nie stanie się popularną on częścią motoryzacyjnego krajobrazu.

Postęp w dziedzinie motoryzacji jest nieuchronny i choć niektórym, uważającym się za prawdziwych, fanom samochodów się to nie podoba, trzeba przyznać, że jeśli zwiększy się bezpieczeństwo, gra jest warta świeczki.

d1mjrbz
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1mjrbz
Więcej tematów