Trwa ładowanie...
25-06-2015 14:27

Opłata za parkowanie diesla pod domem, czyli jak bardzo pomylili się urzędnicy

Opłata za parkowanie diesla pod domem, czyli jak bardzo pomylili się urzędnicyŹródło: Fotolia/Marc Xavier
d4jpwt5
d4jpwt5

Walka z samochodami napędzanymi silnikami Diesla staje się coraz poważniejsza. Mer Paryża już jakiś czas temu zapowiedziała, że chce się pozbyć pojazdów tego typu ze swojego miasta. Teraz przyszedł czas na Londyn ,w którym kolejne dzielnice wprowadzają dodatkowe opłaty za posiadanie diesla. Wydaje się kwestią czasu, aby ten trend dotarł do Polski.

Zagadnienie walki z samochodami posiadającymi silniki wysokoprężne ma dwa ważne aspekty – pierwszy to pytanie o słuszność zmuszania obywateli do zmiany, ale drugi, jeszcze ważniejszy, dotyczy tego, że przez lata zachęcano Europejczyków do diesli. Przeciętny obywatel Unii, nieinteresujący się normami emisji spalin oraz rozgrywkami z pogranicza biznesu i polityki, może czuć się co najmniej zdziwiony faktem, że nagle sytuacja odwraca się o 180 stopni.

Zajmijmy się najpierw prostszym problemem. Ostatnio Boris Johnson, burmistrz Londynu, zapowiedział, że chce wprowadzić dodatkową (jeszcze wyższą) opłatę dla diesli wjeżdżających do centrum miasta. Wcześniej zadziałały władze gmin składających się na brytyjską stolicę – trzy z nich wprowadziły dodatkową opłatę dla aut z silnikami wysokoprężnymi za to, żeby mieszkańcy mogli w ogóle parkować auto pod domem. Jest to 96 funtów rocznie (ok. 560 zł) ponad standardową kwotę.

Spaliny diesli są bardziej szkodliwe niż te wydobywające z rur wydechowych aut napędzanych benzyną. Co do tego nie ma wątpliwości. Nic dziwnego, że w związku z tym władze (mające dbać o dobro obywateli), chcą zmniejszenia liczby takich aut. Pytanie tylko, czy zakaz (jak w Paryżu) albo dodatkowe opłaty (Londyn) to dobra droga. Czy nie lepsza by była po prostu edukacja związana z faktycznymi kosztami utrzymania współczesnego diesla i likwidacja nadal obowiązujących zachęt promujących ten rodzaj napędu? W takiej sytuacji wiele osób zauważyłoby, że kupienie auta benzynowego jest nie tylko dobre dla jakości powietrza, ale też zasobności portfela. Wystarczy spojrzeć, jak sytuacja wygląda w Ameryce. Tam kierowcy pokonują duże dystanse, ale mimo to diesle nie zyskały na popularności, bo po prostu niewielu osobom się faktycznie opłacają.

Chcą pozbyć się diesli.

Problemem wydaje się też fakt, że z powodu tego zamieszania obywatele mogą czuć się oszukani. Od kilkunastu lat wmawiało się Europejczykom, że diesle są lepsze – mało palą, a nowoczesne są też ekologiczne. Niestety charakterystyka silnika wysokoprężnego i awaryjność współczesnych jednostek oznacza, że tak naprawdę niewielu osobom opłaca się tankowanie oleju napędowego. Dodatkowo w krajach, gdzie ten rodzaj paliwa jest tańszy, efekt ten uzyskiwany jest za sprawą niższych podatków, co jest jedną z zachęt do przesiadania się na diesle.

d4jpwt5

Jak z tą ekologią? Od dawna przyjazność pojazdów dla środowiska wyznacza się przede wszystkim na podstawie emisji dwutlenku węgla (CO2). W wielu krajach w oparciu o nią określa się podatek, jaki musi płacić właściciel oraz to, czy pojazd może wjechać do centrum miasta. Nowoczesne diesle są bardzo wydajne i wyposażone w odpowiedni osprzęt, dzięki czemu emitują niewiele CO2, a zatem spełniają wyśrubowane normy (często lepiej od benzyniaków). Tylko dlaczego europejscy urzędnicy wybrali dwutlenek węgla jako najważniejszy wyznacznik? Może ktoś komuś powiedział „trzeba ograniczyć CO2” i dalej się potoczyło, a może wpływ na decyzje miały naciski producentów samochodów inwestujących w silniki wysokoprężne. Tego się zapewne nigdy nie dowiemy. Jednak jasne jest, że diagnoza była błędna.

(fot. Fotolia/Rasulov)
Źródło: (fot. Fotolia/Rasulov)

Nie od dziś wiadomo, że dużo bardziej szkodliwe dla zdrowia są tlenki azotu (NOx), jednak dopiero po obszernym raporcie Światowej Organizacji Zdrowia europejscy decydenci otworzyli oczy i zauważyli ten fakt. Wdychanie spalin diesli zawierających dużo więcej NOx niż w przypadku benzyniaków, może prowadzić do chorób serca i płuc. Nagłe przebudzenie urzędników i zauważenie faktu, o którym eksperci mówili od dawna, spowodowało, że politycy odwracają swoje decyzje. Kończą się zniżki zachęcające do zakupu diesli, a pojawiają kary za ich posiadanie. Bo jak inaczej nazwać wyższe opłaty? Pozostaje tylko pytanie, czy zmiana nastawienia urzędników względem jednostek wysokoprężnych ma związek z ekologią, czy może z faktem, że w ostatnich latach sami producenci samochodów mocno przerzucili się na promowanie silników benzynowych.

d4jpwt5

Można też zastanawiać się, czy najlepszym wyjściem nie byłoby pozostawienia kierowcom wolnej ręki? Po zlikwidowaniu zniżek i zachęt dla obu rodzajów napędu, naturalnym stałoby się, że mieszkańcy miast, jeżdżący na krótkich dystansach, wybieraliby auta benzynowe, a osobom pokonującym długie trasy, bardziej opłacały się diesle. Teraz niestety władze europejskich miast walczą z problemem, który same stworzyły.

sj, moto.wp.pl

d4jpwt5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4jpwt5
Więcej tematów