Trwa ładowanie...

Koło zapasowe – gatunek ginący?

Koło zapasowe – gatunek ginący?Źródło: zdjęcie producenta
d7b25yn
d7b25yn

Niemal 40 proc. nowych samochodów oferowanych obecnie na rynku nie ma w swoim wyposażeniu koła zapasowego. Producenci obcinają w ten sposób koszty i o kilkanaście kg. redukują masę pojazdu. Czy to oznacza, że niebawem pożegnamy ten element na zawsze?

Motoryzacja wciąż dynamicznie rozwija się i nowe rozwiązania wypierają starsze, które odchodzą do lamusa. Czy ktoś pamięta obecnie, że niegdysiejsze kierunkowskazy, to były ręcznie wystawiane strzałki z boku auta? Że jeszcze w latach 70. po naszych drogach jeździły samochody, które uruchamiało się za pomocą korby? Albo te fikuśne korbki po wewnętrznej stronie drzwi? Legenda głosi, że służyły do podnoszenia i opuszczania szyb. Teraz najwidoczniej przyszedł czas na koło zapasowe, które producenci chętnie zastępują tzw. dojazdówką albo chemicznym zestawem do naprawy przedziurawionej opony.

Rozwiązaniem stosowanym w droższych samochodach są także opony typu „run flat”, czyli o konstrukcji umożliwiającej dalszą jazdę (ze zredukowaną prędkością) w celu wymiany koła w serwisie. I w tym miejscu zaczynają się pewne problemy. Po pierwsze opony „run flat” do tanich akcesoriów nie należą. Wygląda więc na to, że w najbliższym czasie nie będą popularniejsze niż dziś. Po drugie, właśnie z przyczyn ekonomicznych, producenci nie będą ich montować w tanich modelach.

Pozostają zatem chemiczne środki do naprawy opon. Niestety opinie o ich skuteczności są podzielone. Owszem, są w stanie załatać dziurę w bieżniku opony i umożliwić dalsza jazdę, ale mimo zastosowania preparatu, należałoby niezwłocznie odwiedzić zakład wulkanizacyjny, w celu profesjonalnej naprawy gumy. I tu pojawia się kolejny problem, pianki uszczelniające potrafią solidnie pokleić całą felgę i oponę, co wymaga dodatkowego czyszczenia (i nie jest gratis). Ponadto te specyfiki uszkadzają czujniki ciśnienia w kołach. I, co najistotniejsze, można nimi naprawić tylko niewielką dziurę w czole opony. Wszelkie większe rozcięcia, rozerwania, uszkodzenia barku itp. są nie do naprawy. Co wówczas?

Pamiętać też należy, że komplet naprawczy dostaje się gratis, ale to ma miejsce w momencie kupienia samochodu. Każdy kolejny zestaw, kupowany w autoryzowanym salonie, jest płatny. I to nie mało. Wygląd więc na to, że firmy samochodowe robią sobie przysługę kosztem klientów i użytkowników aut. Może zatem koło zapasowe to jednak część, bez której ciężko się obejść?

d7b25yn

Do takich wniosków doszedł amerykański automobilklub AAA (American Automobile Association), który wystąpił w imieniu swoich członków (55,5 miliona w USA i Kanadzie) i domaga się zaprzestania sprzedawania nowych samochodów z „zestawem naprawczym” zamiast koła zapasowego. Jego władze podkreślają, że usuwanie koła zapasowego z wyposażenia samochodu, ma na celu jedynie podniesienie katalogowych parametrów zużycia paliwa. Przy tym ma niekorzystny wpływ na eksploatację aut przez kierowców, którzy w ponad 30 proc. sytuacji awaryjnych związanych z uszkodzeniem koła, nie mogą samodzielnie rozwiązać problemu. Znajdujący się na wyposażeniu zestaw naprawczy bardzo często jest nieprzydatny (np. zbyt rozległe uszkodzenie opony). Co więcej, AAA zaznacza, że już ponad 20 proc. kierowców w wieku 18-34 lat nie potrafi samodzielnie zmienić koła. Ich odsetek w grupie 35-54 wynosi mniej niż 10 proc.

Wygląda więc na to, że zmierzch tradycyjnego „zapasu” jeszcze nie nadszedł i być może „zestaw naprawczy” będzie dostępny jedynie na życzenie klienta. Bo kiedy AAA mówi głosem ponad 55 milionów swoich członków, to organizacje rynkowe słuchają uważnie i nakłaniają producentów do zweryfikowania swoich planów oraz poszukania oszczędności w innych miejscach.

d7b25yn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d7b25yn
Więcej tematów