Trwa ładowanie...

Czy każdy Polak jeździ wrakiem? Już nie!

Czy każdy Polak jeździ wrakiem? Już nie!Źródło: PAP/Lech Muszyński
d3vk3d8
d3vk3d8

Polacy są pod względem motoryzacji specyficzni na tle całej Europy. Minęło już kilka ładnych lat od zmiany ustrojowej, staliśmy się zdecydowanie bogatsi, a wymiana towarów nie stanowi już problemu. Możemy kupić Mercedesa, a nawet Ferrari lub Rolls Royce’a. Oczywiście, niewielu stać na tak ekskluzywne pojazdy. Co zatem wybieramy?

Nie jesteśmy małym krajem. Nie jesteśmy też jakimś wyjątkowo ubogim krajem. Mamy przecież nawet przedstawicielstwo Ferrari w stolicy. Wszystko to powoduje, że po naszych fatalnych drogach porusza się już około 17 milionów aut! Pod względem liczby samochodów na tysiąc mieszkańców już wyprzedzamy Wielką Brytanię, Szwecję czy Danię. Niestety, dalej już tak różowo nie jest. GUS ocenił, że na koniec 2010 roku średni wiek naszego samochodu wynosił aż 15,5 roku. Średnia unijna wynosi nieco ponad 8 lat. Ba, nawet Rumunii i Bułgarzy mają nowszą flotę. Co ciekawe, najmłodsze parki samochodowe mają Irlandczycy oraz Brytyjczycy - odpowiednio 6,3 i 7,1 lat. Mamy zatem dużo aut, ale w większości niestety starych. Czy jednak aż tak? Tutaj jednak specjaliści wypowiadają się jednogłośnie, średni wiek w Polsce może być nieco zawyżony, między innymi przez rejestracje aut-widm, czyli pojazdów nieużytkowanych i już tylko podpierających stodoły i miejskie parkingi). Szacuje się zatem, że średni wiek może wynosić około 11, czy 12
lat.

Od dołączenia naszego kraju do Unii Europejskiej sprowadziliśmy ponad 7 milionów używanych samochodów! Wartość porażająca, szczególnie, że nowych aut kupiliśmy ledwie 2 miliony. Od mniej więcej 10 lat, choć zarabiamy zdecydowanie więcej, podział rynku nowe/używane utrzymuje się na podobnym poziomie. Dominują oczywiście samochody używane. Całości dodaje pieprzu to, iż ponad połowa sprowadzonych aut ma ponad 10 lat, a jakoś nie możemy uwierzyć w to, że Polacy pokochali modele zabytkowe. Problem jest prosty jak drut – nas po prostu nie stać na nowe auta. Średnia cena samochodu z salonu wynosi około 70 tys. złotych, średnia auta sprowadzonego w 2011 roku wyniosła zaś niecałe 10 tys. złotych! Dysproporcja olbrzymia. Widać, że jesteśmy jeszcze rynkiem nienasyconym, przynajmniej w długofalowej perspektywie zakupu nowych samochodów. Dla przykładu w Hiszpanii, nieco podobnej przecież do Polski pod względem liczby ludności, sprzedaje się około miliona nowych aut rocznie, a w jednym kwartale salony opuszcza niemal tyle
aut, co u nas w całym roku. Potencjał mamy zatem olbrzymi. Tylko kiedy do niego dojrzejemy.

Jak wybieramy samochody? Okres, który był idealny dla sprzedawców, czyli początek wolności lat 90. XX wieku, dawno się już skończył. Wtedy potencjalnych klientów nie interesowały dodatki, personalizacja, a nawet jakoś szczególnie wygląd. Samochód miał być nowy, zachodni (zagraniczny ogólnie), chcieliśmy czegoś, czego nie można było mieć przez lata PRL-u. Z salonów dealerskich znikało wszystko, a z każdym rokiem pojawiali się nowi generalni importerzy, nowe marki. Dzisiaj jest całkowicie inaczej. Ci, których stać na nowe auto wybrzydzają, chcą konkretnych dodatków, gadżetów, określonych silników etc. Gardzą bazowymi wersjami. Producenci muszą się napracować, aby zadowolić wszystkich. Właśnie, a co nas zadowala?

d3vk3d8

Wśród nowych samochodów wybieramy Skody, i to już od kilku lat! To niekwestionowany lider sprzedaży w naszym kraju. Oczywiście jest to też spowodowane faktem, że Skoda to w zasadzie Volkswagen, a tego statystyczny mieszkaniec Polski uwielbia. Podejście do Skód jest jednak nieco bardziej osobliwe. Jeżeli spojrzymy na import aut używanych, to Skodę zobaczymy na odległym miejscu. Powód jest prosty, stare Skody (a pamiętajmy, że z zachodnich placów znikają głównie auta „wiekowe”) były fatalne. Atrakcyjność czeskiej oferty doceniono dopiero niedawno, bo i same auta dopiero niedawno stały się zdecydowanie lepsze. Ciekawe jest, że to nie czeskich aut jest najwięcej na ulicach polskich miast, miasteczek i wsi. A jeżeli spojrzymy na statystyki nieco szerzej? Pod względem wszystkich zarejestrowanych pojazdów? To czym jeździmy? Jakie marki i modele lubimy? Polki i Polacy kochają takie marki jak… Opel, Fiat, Volkswagen, Ford oraz Renault. Tak przynajmniej informuje Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców.

(fot. zdjęcie producenta)
Źródło: (fot. zdjęcie producenta)

Zacznijmy od segmentów. Przeważają samochody małe - aż 30,8 proc. To taka nasza narodowa domena. Cenimy niewielkie, tanie w zakupie i eksploatacji samochody, które oczywiście używamy jako pojazdy o zabarwieniu rodzinnym. Nie dziwi zatem, że Volkswagen Polo, czy Opel Corsa doskonale nadaje się zarówno do miasta, jak też na kilkusetkilometrową wakacyjną wyprawę. Niemal równie popularne są kompakty, czyli wszystko co możemy wrzucić do segmentu C, zarówno hatchbacki, sedany jak i kombi. Czyli Golfy, Focusy, Astry itp. Stanowią blisko 30 proc. całości. Dalej, auta średnie (16,8 proc.), czyli wszelkiej maści Passaty, Vectry. Dalej jest już tylko gorzej, to znaczy udział w rynku jest już zdecydowanie mniejszy. Rodzinne vany stanowią 12,5 proc. całości, a auta luksusowe (duże auta premium) to tylko 2,7 proc. wszystkich. No i oczywiście objawienie ostatnich lat, czyli SUV-y, które w
naszym kraju stanowią 12,5 proc. pojazdów osobowych. To stan na 2010 rok. Zatem, lubimy kompakty i wszystko co mniejsze (przeważnie w wersji hatchback), rzadko przekraczamy masę auta wynoszącą ponad 1400kg, i cenimy silniki do 1.4 l pojemności. Jeżeli już przekraczamy tę wartość, to zazwyczaj do kolejnej granicznej wartości 2-litrów. Większe jednostki napędowe to już rzadkość.

d3vk3d8

Jakie modele kochamy, my Polacy? Bardzo prawdopodobne, że w swoim garażu posiadasz jedno z aut niemieckich, takich jak Opel Astra, Volkswagen Golf, Volkswagen Passat, Opel Corsa czy Opel Vectra. Kto ma, niech podniesie rękę! Pewnie w górze jest obecnie las rąk… W dalszym ciągu kochamy niemiecką motoryzację, do walki o klienta ruszają Azjaci (Kia czy Hyundai), ale w tym przypadku mówimy o autach nowych, a takimi większość Polaków nie jeździ.

Kolejna ciekawostka. Z badań Instytutu Monitorowania Mediów wynika, że od 1 stycznia, do 31 maja 2012 roku Polak szukający w sieci samochodu dla siebie, kierował się zużyciem paliwa. Nie bez znaczenia jest też cena. Chcemy zatem auta taniego nie tylko w kupnie, ale też w eksploatacji. Trudno się dziwić, bo kryzys, spowolnienie i wszystko co z nimi związane, cały czas szaleje na Starym Kontynencie. Kolejna wyjątkowość kraju, w którym żyjemy, jest powszechność instalacji LPG. Nie licząc Turcji jesteśmy liderem jeżeli chodzi o korzystanie z tego rozwiązania w Europie!

(fot. zdjęcie producenta)
Źródło: (fot. zdjęcie producenta)

Wiek? Tutaj jesteśmy kolejnym ewenementem. Z racji narodowego ruszenia w 2004 roku, kiedy do kraju mogliśmy sprowadzać wszystko, okazało się, że większość Polaków szerokim łukiem omija salony sprzedaży nowych aut, a wybiera zdecydowanie tańsze i zdecydowanie większe, importowane samochody, których każdego roku przez naszą granicę przerzucano około 800 000 sztuk! Czy jesteśmy europejskim śmietniskiem? I tak, i nie. Z jednej strony oczywiście odstajemy od średniej europejskiej jeżeli chodzi o średni wiek naszych aut (wspomniane wyżej 15,5 roku), z drugiej strony w zasadzie każdy Polak może teraz kupić stosunkowo dobre auto w niskiej cenie. Oczywiście, wielką tajemnicą pozostaje temat jakości wielu aut, które w swoje motoryzacyjne cv nie mogą już wpisać „bezwypadkowy”. I jasne, handlarze robią wszystko, żeby ten fakt ukryć jak najgłębiej. Sam widziałem dwuletnie BMW X5 oraz X6
przygotowane do „połączenia” z czterech aut powypadkowych.

d3vk3d8

Inną sprawą jest kolejna analiza. Od 2004 roku, czyli wejścia naszego kraju do Unii Europejskiej, nasze auta się starzeją! Ta tendencja jest stała i wskazuje, że cały czas wolimy wydać na „używkę” z zachodu, niż nowe, mniejsze auto z salonu. Pozostają też kwestie podatkowe, brak rządowych zachęt do napędzania sprzedaży nowych samochodów. Zdanie, że lepiej kupić 3-letnie auto za mniej więcej 50 proc. ceny nowego, jest u nas bardzo aktualne. I cóż, rozsądne. Jeżeli zmieni się prawo, zmieni się sprzedaż aut nowych. Choć nie oszukujmy się; tego, kogo nie stać na wydanie 50 czy 70 tysięcy na nowe cztery kółka, nie będzie stać nawet jeśli zmieni się prawo. Ktoś, kto ma 10 czy 20 tysięcy, bo tyle ma i na tyle go stać, nagle nie kupi auta za 50 tysięcy. Trzeba się z tym liczyć. A jeżeli dodamy do tego uszczelnienie przeglądów technicznych, to stanie się jasne, że znaczna część naszych aut skończy jako żyletki, bo nie zostaną dopuszczone do ruchu. Czy coś się zmieni w naszym motoryzacyjnym krajobrazie? Jasne, musimy
tylko więcej zarabiać, a każdego roku salony opuszczać będzie 800 tysięcy, czy nawet milion nowych aut i wszyscy będą zadowoleni. No, chyba, że nawet jak się wreszcie solidnie wzbogacimy, to i tak zostaniemy przy autach używanych, a to byłaby dopiero niemiła niespodzianka…

Michał Grygier, moto.wp.pl

tb/

d3vk3d8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3vk3d8
Więcej tematów