Trwa ładowanie...
20-06-2013 13:03

Wakacyjne szlaki usiane fotoradarami

Wakacyjne szlaki usiane fotoradaramiŹródło: PAP/Wojciech Pacewicz
d1dkymn
d1dkymn

Inspekcja Transportu Drogowego zastawiła sidła na urlopowiczów. Ci, którzy podczas tegorocznych wakacji wybierają się nad polskie morze, natkną się na gąszcz fotoradarów. Na niektórych trasach napotkasz je nawet co siedem kilometrów.

Wystarczy chwila nieuwagi, by stracić kilkaset złotych. ITD rozstawiło gęstą sieć fotoradarów, nie wybaczających kierowcom błędów. Urządzenia, których większość oznaczona jest na żółto, działają przez całą dobę i rejestrują każdy samochód, którego prędkość przekracza dopuszczony limit o 11 km/h lub więcej. Kary dochodzą do 500 złotych i 10 punktów karnych. Mandat zdecydowanie nie jest pamiątką, jaką chcielibyśmy otrzymać po powrocie z wakacji. Tymczasem drogi, które będą okupować jadący na wakacje Polacy, są wręcz usiane fotoradarami.

Jeśli pod uwagę weźmiemy trasy z pięciu miast w centralnej i południowej Polsce do trzech nadbałtyckich kurortów, okaże się, że z najgorszą sytuacją będą musieli się zmierzyć kierowcy, jadący z Krakowa do Kołobrzegu oraz z Poznania na Hel. Ci pierwsi na swojej drodze napotkają fotoradar średnio co osiem kilometrów, ci drudzy co siedem. Jadący z Krakowa do Kołobrzegu w drodze nad morze miną też najwięcej tych znienawidzonych urządzeń - aż 96. Jeśli założymy, że kierowca spieszący się na wakacje da się złapać na co dziesiąty z nich, a każdy mandat będzie opiewał na kwotę 250 złotych, co jest średnią dla przesyłek dostarczanych przez ITD, to podróż nad Bałtyk może nas kosztować prawie 2,5 tys. złotych.

Należy pamiętać, że stacjonarne fotoradary nie są najgorszą bronią wymierzoną w kierowców. Pracownicy Inspekcji Transportu Drogowego dysponują ponadto 29 - głównie nieoznakowanymi - samochodami, w których zamontowano fotoradary mobilne. Najłatwiej rozpoznać je po trzech lub czterech antenach na dachu oraz głowicy mierzącej prędkość, umieszczonej w przednim zderzaku, obok tablicy rejestracyjnej.

Zakusy na portfele turystów mają też straże gminne. Nie od dziś wiadomo, że w wielu miejscowościach, przez które wiodą najpopularniejsze szlaki nad morze, wpływy z mandatów są jedną z głównych pozycji w budżecie lokalnych władz. Strażnicy gminni najczęściej wykorzystują pewien kruczek prawny. Pod tablicą z nazwą miejscowości umieszczane jest ograniczenie prędkości. Oznacza to, że limit dotyczy całej miejscowości - aż do tablicy z z jej przekreśloną nazwą. Jest tak nawet jeśli przed jej końcem pojawi się znak oznaczający początek terenu niezabudowanego. Niestety, wielu kierowców o tym nie pamięta i - dziwnym zbiegiem okoliczności - to właśnie w takich miejscach bardzo często rozstawiane są fotoradary straży gminnych.

tb, moto.wp.pl

d1dkymn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1dkymn
Więcej tematów