Trwa ładowanie...
06-10-2015 16:08

Volkswagen runął w przepaść. Ciekawe jak mocne ma skrzydła

Volkswagen runął w przepaść. Ciekawe jak mocne ma skrzydłaŹródło: AFP/EAST NEWS, fot: Patrik Stollarz
d29p8cw
d29p8cw

Pierwszy koncern motoryzacyjny świata mozolnie wspinał się na szczyt tej góry, gdy tylko go osiągnął, to spadł zdmuchnięty spalinami własnych silników Diesla. Czy to oznacza koniec 78-letniej historii firmy stworzonej „przez ludzi, dla ludzi” za pośrednictwem Niemieckiej Partii Robotników?

„Ze swoim spojrzeniem w przyszłość i badaniami nad technologią, Volkswagen pomaga tworzyć jutrzejszy świat”, to wstęp do firmowej broszury o innowacyjnej przyszłości w motoryzacji. Trzeba przyznać, że nie ma już co do tego żadnych wątpliwości - niemiecka firma stworzyła już „jutrzejszy świat” w dziedzinie silników Diesla. Ale nie jest to świat z kolorowej, przedszkolnej rysowanki.

18-miliardów dolarów odszkodowań i procesy cywilne w USA, to zaledwie wierzchołek góry lodowej, w jaką z impetem uderzył transatlantyk z Wolfsburga. Góry z pozoru niezbyt istotnej, bowiem rynek USA pod względem silników wysokoprężnych dla samochodów osobowych jest równie rozległy, co polska sieć sprzedaży strojów do futbolu amerykańskiego. Niemiecki producent, w swoim najlepszym okresie handlowym w USA, sprzedawał ok. 7000 aut z silnikami TDI miesięcznie. Na rynku, gdzie co miesiąc do klientów trafia ok. półtora miliona sztuk nowych samochodów.

Jakie scenariusze napisze zatem branżowa rzeczywistość dla koncernu VAG?
Wersja optymistyczna zakłada sprawne zorganizowanie akcji serwisowej, dla posiadaczy samochodów z silnikami wysokoprężnymi serii EA189 (ok. 11 milionów pojazdów na całym świecie sprzedanych od 2009 r., z czego 8 milionów jest na drogach UE). Wymianę oprogramowania i dokonanie niewielkiej modyfikacji technicznej, pozwalającej na spełnienie aktualnych norm (bez oszukiwania). VW przygotował już na to niemal 7 mld euro. Po stronie kosztów pozostaną także solidne straty giełdowe – akcje VW w ciągu pierwszych dwóch dni po ujawnieniu afery potaniały o kilkadziesiąt procent – oraz personalne. Do dymisji już podał się prezes grupy Martin Winterkorn, wewnętrzne i zewnętrzne śledztwa dorzucą do tego jeszcze kilku delikwentów, którzy przyjmą na siebie winę za wprowadzenie do użytku oprogramowania fałszującego.
I... rozpocznie się mozolna, PR-owo – marketingowa praca nad szorowaniem i przywróceniem blasku błękitnemu logu marki, obecnie grubo okopconemu spalinami.

Mniej optymistyczny scenariusz jest taki, że opinie motoryzacyjnych ekspertów potwierdzą się i faktycznie „cyfrowe” reanimowanie silnika EA189 samym oprogramowaniem jest niewykonalne. A to będzie oznaczać dużo, dużo większe koszty.

d29p8cw

- Według mojej opinii, inżynierowie Volkswagena dostali polecenie trzymania się wyznaczonego budżetu w każdy możliwy sposób i na czymś trzeba było zaoszczędzić - mówi Maciej Pertyński, polski juror konkursu World Car of the Year. - Tej jednostce zwyczajnie brakuje katalizatora SCR (selektywnej redukcji katalitycznej), który wspólnie z czynnikiem AdBlue odpowiada za usuwanie tlenków azotu. Z tym właśnie nie poradziła sobie w niezależnych pomiarach. Ale dodanie takiego urządzenia, to przecież wymierny koszt, więc jak oszczędzać, to oszczędzać - pomińmy je. Na papierze udało się uniknąć wydatków, jednak jakoś trzeba było spełnić także regulacyjne wymogi normy Euro. Wybrano zatem dosyć prostą, lecz kontrowersyjną metodę fałszowania wyników testów.

To rozważania mogące być bardzo blisko prawdy, bowiem katalizator SCR jest urządzeniem wymagającym kilku dodatków – czynnik AdBlue (specjalny roztwór składający się z mocznika i wody destylowanej) musi być przechowywany w osobnym zbiorniku, do tego dochodzi pompa, system zaworów, mieszalnik i ogrzewanie (AdBlue musi mieć odpowiednią temperaturę). O ile w większych i droższych modelach aut taki zestaw jest łatwo ukryć (również w cenie), to w pojazdach klasy Golfa czy Octavii zaczyna być kłopot z miejscem. Ponadto całość kosztuje ok. 50 dolarów za komplet. Przy 11 milionach samochodów trzeba ponieść wydatek rzędu 550 mln dolarów.

Jeżeli faktycznie wszystkie samochody tej „oszukańczej” serii będą musiały mieć zainstalowane takie urządzenie, to wydatki na akcję przywoławczą zaczną liczyć się w dziesiątkach miliardów euro, a nie w mizernych siedmiu.

d29p8cw

Skoro jednak taki będzie koszt tej "zmyłki", to firma jakoś będzie musiała zebrać te fundusze. Chociaż VAG to nie jest przedsiębiorstwo, które rozpadnie się nawet przy konieczności długofalowego wydania 100 miliardów euro, to jednak komuś solidnie ubędzie. Obawy co do jego przyszłej kondycji są poważne, co można zaobserwować chociażby na przykładzie jej matecznika – miasta Wolfsburg.

Zbudowane w 1938 r. na polecenie Adolfa Hitlera, stanowi bazę i zaplecze Volkswagena. To obecnie najbogatsze miasto w całym kraju pod względem dochodów na głowę mieszkańca (dane z 2013 r.). Żyje tam ok 125 tys. ludzi, z czego ponad połowa pracuje dla VAG. Koncern jest więc głównym pracodawcą, sponsorem (m.in. klub piłkarski z Wolfsburga), a nawet mecenasem – muzeum motoryzacji Volkswagena co roku przyciąga ok. 2 milionów turystów. Gdy zacznie się poszukiwanie pieniędzy na palące wydatki, nie pozostanie to bez wpływu na pracowników i otoczenie firmy. Mieszkańcy już boją się redukcji i zmniejszenia dochodów. Ale kary finansowe i obciążenie budżetu naprawami to jeszcze nie jest czarny scenariusz.

2014 rok VAG zamknął kwotą 200 mld euro przychodu i 34 mld euro dochodu netto. Jego aktywa przekraczają 310 mld euro. Kapitałowo firma wciąż ma tendencję wzrostową i z roku na rok radzi sobie coraz lepiej. W pierwszym półroczu 2015 r. sprzedała o 100 tys. aut więcej niż Toyota i została największym dostawcą samochodów na świecie. Aż tu nagle dochodzi do skandalu, który przez wiele lat będzie się za nią ciągnął i który na zawsze może już zmienić oblicze światowej motoryzacji.

d29p8cw

- Sądzę, że pieniądze powinni raczej inwestować w technologie samochodów elektrycznych, a nie w Diesle i jeszcze przy tym oszukiwać - wypowiedział się multimilioner Richard Branson, komentując sprawę VW. - Ta cała afera może się tylko przyczynić do korzystnych zmian w świecie motoryzacji i sprzyjać poszukiwaniu czystych źródeł energii.

To teoretycznie optymistyczna strona tej afery dla przemysłu motoryzacyjnego, a pesymistyczna?

d29p8cw

Miliardy dolarów odszkodowań dla użytkowników Volkswagenów na całym świecie, pozwy od pracowników „narażonych na zatrucie substancjami toksycznymi”, kary od państw, gdzie auta z fałszywym oprogramowaniem zostały dopuszczone do ruchu. Cofnięcie zgody na wjazd VW niespełniających norm do stref „ekologicznych” w największych miastach, nagminne zwracanie do dealerów samochodów „niezgodnych z warunkami umowy kupna-sprzedaży” i żądania zwrotu poniesionych kosztów. Do tego giełdowa spirala ciągnąca akcje firmy w dół, brak zaufania na rynku, załamanie sprzedaży diesli, masowe zwolnienia pracowników i ostatecznie gigantyczny krach motoryzacyjnego giganta. Możliwe? Nie. A już z pewnością nie z takim finałem i w takiej skali.

Po pierwsze zarówno prawo USA, jak i Unii Europejskiej nie dopuszcza nałożenia kar, które mogą doprowadzić przedsiębiorstwo do upadłości. M.in. zgodnie z zasadą, że za przewiny zarządu nie mogą odpowiadać pracownicy. A Volkswagen na całym świecie zatrudnia ponad pół miliona ludzi. Nie można ich wyrzucić na bruk w imię czystości (coraz bardziej abstrakcyjnej) dymu z rury wydechowej. Co więcej, stosowne przepisy regulują jaki procent rocznej wartości sprzedaży może zostać przeznaczony na pokrycie zasądzonych kar (np. w prawie unijnym grzywna jest ograniczona do 10 proc. całkowitego obrotu rocznego przedsiębiorstwa).

Po drugie, Volkswagen to gigantyczne konsorcjum w którym swoje udziały mają m.in. : holding Porsche (większościowy) z rodzinami Porsche i Piech na czele, land Dolnej Saksonii oraz katarska grupa inwestycyjna. Jak widać struktura finansowa firmy ma obecnie bardzo mocne podstawy, a obecność w niej drugiego pod względem wielkości landu w Niemczech, pozwala też na domniemanie silnego wsparcia ze strony władz niemieckich. Kanclerz Angela Merkel wyraziła już zresztą swoje niedowierzanie w możliwość upadku tej firmy.

d29p8cw

Po trzecie, VAG już namaścił kancelarię prawną, która zajmuje się sprawą ekologicznej wpadki. Jest nią "Kirkland & Ellis", międzynarodowa firma prawnicza z Chicago, która ma już na swoim koncie wytężoną i raczej pełną sukcesów pracę na rzecz koncernu BP. Wówczas wyciągnęła petrochemicznego giganta z ociekającej olejem plamy, po zatonięciu platformy wiertniczej „Deepwater Horizon” na wodach Zatoki Meksykańskiej. Uważane powszechnie zaraz po katastrofie za bankruta BP, po wypłaceniu odpowiednich odszkodowań na podstawie ugód, obecnie cieszy się doskonałą kondycją.

Ale bez ofiar się nie obędzie. Największą z nich będą silniki Diesla. Afera z czystością spalin VW obnażyła stan faktyczny obecnych technologii silników wysokoprężnych i fakt, że prawdopodobnie nie jest realne wykonanie ich tak, by spełniały wszystkie obecne standardy ekologiczne. A przynajmniej nie jest to ekonomicznie uzasadnione. Jak powiedział jeden z inżynierów Porsche, z Dieslem wiąże się prosta zasada - do dyspozycji ma się trzy parametry: dużą moc (i moment obrotowy)
, niskie spalanie i niską emisję toksyn. Niestety można wybrać tylko dwa z nich.

Europa jest przesiąknięta samochodami z silnikami z zapłonem samoczynnym i jest to największy rynek działań dla producentów takich aut. 75 proc. globalnej produkcji samochodów osobowych z silnikami Diesla jest sprzedawanych właśnie tutaj. Załamanie tego sektora nie pozostanie bez śladu na wszystkich producentach. Będzie musiało dojść do restrukturyzacji produkcji, bo analizy rynkowe nie prezentują słonecznej przyszłości dla osobowych diesli. To także może oznaczać redukcję zatrudnienia. Chociaż będą też tacy, którzy na tym zamieszaniu solidnie zyskają. Wszak przyroda próżni nie znosi. VW zapewne z tej afery „z rybą w zębach” nie wyjdzie, ale pozostanie jednym z wiodących producentów samochodów na świecie. Wszak nadal produkuje silniki benzynowe, a i technologie hybrydowe nie są mu obce. A na prawdziwe skutki całego zdarzenia, będziemy musieli jeszcze chwilę poczekać. Na razie toczy się gra o gigantyczne pieniądze i strefy wpływów na najwyższych szczeblach finansjery. W końcu jeśli tak do końca nie wiadomo o
co chodzi, to chodzi o pieniądze.

d29p8cw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d29p8cw
Więcej tematów