Trwa ładowanie...
24-06-2016 10:10

Fiat Tipo kontra Citroen C-Elysee. Mecz Włochy-Francja

Fiat Tipo kontra Citroen C-Elysee. Mecz Włochy-FrancjaŹródło: Materiały prasowe
d4kvmfp
d4kvmfp

Tani z założenia samochód może być przyjemny lub nie. Przyjemny udało się zrobić Fiatowi, który powrócił z modelem Tipo. Mniej przyjemny, w postaci od dawna obecnego na rynku C-Elysee, wyszedł Citroenowi. Porównujemy obydwa budżetowe auta.

Na początek zastrzeżenie: różnica w cenie między oboma modelami wynosi kilka tys. zł. Ceny budżetowego Citroena startują od niemal 40 tys. zł. A Tipo, który również jest globalnym samochodem dla mniej zamożnych, ale chcących posiadać własne, nowe 4 kółka, od 43 tys. zł. O ile najdroższy C-Elysee to wydatek 52 tys. zł, o tyle za topową wersję Fiata trzeba zapłacić grubo ponad 60 tys. zł. Być może te właśnie kwoty wyjaśniają, dlaczego Fiat jest lepiej wykonany i – właśnie – przyjemniejszy w obcowaniu z nim, a Citroen raczej toporny i naprawdę do bólu prosty.

Oba samochody powstały z tego samego powodu: żeby sprzedawać się w jak największej liczbie egzemplarzy. Kilka lat temu koncern PSA postanowił stworzyć pojemne auto, które będzie tanie i wytrzymałe. Zrobił to dla obu swoich marek: dla Peugeota jako 301 i dla Citroena jako C-Elysee. Pomysł nie był oryginalny, bo samochody miały konkurować chociażby z Renault Fluence i (wówczas) Chevroletem Cruzem.

(fot. Materiały prasowe)
Źródło: (fot. Materiały prasowe)

Z kolei Fiat długo kazał czekać na tę oczywistą decyzję. Włosi potrafią robić auta dla ludu, tanie i funkcjonalne, po prostu do jeżdżenia. Z niewiadomych przyczyn tak zapatrzyli się jednak w wytwarzanie i promowanie „pięćsetki” i czerpanie zysków z Chryslera, że zapomnieli o tym, w czym są dobrzy. Wreszcie nadrobili zaległości i w swoim studiu, we współpracy z Turkami, zaprojektowali model globalny, budżetowy i niebrzydki - nowe Tipo.

(fot. Materiały prasowe)
Źródło: (fot. Materiały prasowe)

Na pierwszy rzut oka właściwie trudno znaleźć różnice między dwoma konkurentami. Oba auta są ładne inaczej, czyli tak konserwatywne, jak to tylko możliwe. Żadnych fajerwerków, żadnych gadżetów przyciągających wzrok. Po prostu w obu przypadkach to poprawna stylizacyjnie, trójbryłowa sylwetka z poprzedniej epoki. Głowę dam, że kłótnia między tym, któremu podoba się Citroen, a tym, który uważa, że to Tipo jest piękny, nie ma szans na rozstrzygnięcie. Każdy będzie bronił swojego zdania i nie da się przekonać.

d4kvmfp

Bo nie o wygląd tutaj chodzi, on jest w obu przypadkach „znośny”. Raczej o pojemność, trwałość i funkcjonalność. A w tych wszystkich sprawach oba auta są równe. Bagażnik Tipo ma 510 litrów, kufer C-Elysee 506. Wymiary Tipo to 4,53 metra długości, 1,79 metra szerokości i 1,49 metra wysokości. Z kolei jego francuskiego rywala, odpowiednio 4,43, 1,71 i 1,47 metra. Rozstaw osi: 264 cm i 265 cm. No po prostu bliźniaki, w których miejsca na nogi i nad głową jest plus-minus tyle samo.

Również pod maską zarówno Citroen (i Peugeot), jak i Fiat zastosowały sprawdzone w swoich koncernach rozwiązania. U „francuza” do wyboru są motory benzynowe 1,2 i 1,6 litra (92 i 115 KM) oraz diesel 100 KM. U „włocha” benzyniaki 1,4 i 1,6 (95 i 110 KM) i dwa diesle: 1,3 95 KM i 1,6 120 KM. Ten ostatni możemy wyłączyć z rywalizacji, bo cena Tipo wyposażonego w taki motor znacznie odstaje od ceny topowego Citroena. Te pojemności i wartości przekładają się bezpośrednio na zużycie paliwa, przyspieszenia do setki i prędkość maksymalną. Oczywiście można z aptekarską dokładnością wymierzyć, że jedno auto spala o 0,1 litra na 100 km więcej niż drugie, a drugie ma o 2 km/h wyższą prędkość maksymalną (ponad 180 km/h). Tylko czy naprawdę ma to aż takie znaczenie dla posiadaczy tych samochodów, dla których przekroczenie 140 km/h nie wchodzi w grę i którzy nie zamierzają ścigać się z nikim spod świateł? Raczej nie.

Co ciekawe, dalej też jest podobnie, jeśli porówna się wersje wyposażeniowe: cztery u Fiata i cztery u Citroena, a także dostępne gadżety i systemy bezpieczeństwa. Lista w obu przypadkach jest długa i kosztowna. Fajnie mieć we Fiacie całą gamę systemów asystujących kierowcy, klimatyzację automatyczną i alufelgi. Ale takie wyposażenie podnosi cenę do poziomu nawet Toyoty Corolli lub nie będącej sedanem Kii Cee'd. A to już zupełnie inna liga.

Identycznie rzecz ma się z Citroenem, do którego zamówić można takie udogodnienia, jak czujniki parkowania, tempomat, ogranicznik prędkości, radio z mp3 oraz bluetooth, kamerę cofania, czy system bezkluczykowego otwierania i uruchamiania auta. Nawet systemy bezpieczeństwa i wspomagania kierowcy są podobne, być może z małym wskazaniem na Fiata, który wraz z Tipo oferuje ich więcej i bardziej zaawansowanych.

(fot. Materiały prasowe)
Źródło: (fot. Materiały prasowe)

Skąd więc bolesny dla Citroena C-Elsyee wyrok, że jest autem z niższej półki niż Fiat Tipo? Wydaje go sama jazda: obsługa i pokonane po mieście kilometry. To trudno opisać, ale zajmując miejsce w Citroenie człowiek czuje się trochę tak, jakby cofnął się w czasie o 20 lat. Użyte do wykończenia wnętrza materiały, mięsistość foteli, wieniec kierownicy, dywaniki nawet: wszystko to przekonuje jadącego, że auto projektowali księgowi (nota bene: wykonali kawał dobrej roboty).

d4kvmfp

Zamykanie przepastnego bagażnika we „francuzie” to przygoda sama w sobie. Tego dźwięku nie mają już chyba nagranego nawet w archiwum Polskiego Radia, tak jest stary. Klapa jest tak blaszana, że jej uderzenie wywołuje wibracje identycznie z tymi, które słyszało się ładując coś do kufra Fiata 125p. Młodzi nie będą pamiętać, ale starsi – a oni są grupą docelową samochodu – wiedzą o czym mówię.

(fot. Materiały prasowe)
Źródło: (fot. Materiały prasowe)

Tymczasem w tanim Fiacie Tipo jakoś udało się tego wrażenia „taniości” uniknąć. Zarówno fotele, jak i design wnętrza, kierownica, system obsługi multimediów (w wyższych wersjach UConnect z mikroskopijnym wyświetlaczem, jak na współczesne standardy) są znacznie nowocześniejsze, z braku innego słowa: przyjaźniejsze. To jasne, że w dobie rozmów i ekscytowania się autami elektrycznymi i autonomicznymi, podniecania się Teslami i wodorowymi Miraiami, Tipo pozostaje dinozaurem. Ale jednak przyjemniejszym, cichszym, lepiej wybierającym miejskie nierówności niż jego szanowny francuski konkurent. Ujmując rzecz inaczej, nawet maksymalnie wyposażony Citroen C-Elysee nie ma szans konkurować z podstawową wersją Fiata Tipo. Przepaść między autami jest znacznie większa niż 4-5 tys. zł, trzeba by ją raczej mierzyć dekadami.

Marcin Klimkowski

d4kvmfp
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4kvmfp
Więcej tematów