Trwa ładowanie...
22-04-2014 12:41

Samochód z Niemiec - opłaty i formalności

Samochód z Niemiec - opłaty i formalnościŹródło: Marek Wieliński
d2yd67h
d2yd67h

Rynek samochodów w Polsce od lat zdominowany jest przez importowane zza Odry „okazje”. Wstąpienie Polski do Unii Europejskiej i późniejsze zniesienie kontroli granicznych, tylko zwielokrotniło zainteresowanie autami z zachodnich państw. Francja, Włochy, Holandia, a przede wszystkim Niemcy, stały się skarbnicą używanych aut, które w opinii kupujących znajdują się w perfekcyjnym stanie, mają minimalny przebieg, a co najważniejsze – sprzedawane są w okazyjnej cenie. Nic więc dziwnego, że drogi biegnące ku zachodniej granicy przemierzały setki lawet i prywatnych poszukiwaczy samochodowego szczęścia.

Mimo lat eksploracji niemieckich komisów, import ani myśli słabnąć, nieustannie zalewając nasze drogi pojazdami wprost od starszego Niemca z prowincji. Wielu z nas, szukając auta z drugiej ręki, domyślnie kieruje swą uwagę właśnie ku egzemplarzom od naszego sąsiada, widząc w nich zbiór wszystkich pożądanych cech. Pojawia się tylko jedno pytanie – czy lepiej samemu wybrać się za zachodnią granicę, niż skorzystać z usług wyspecjalizowanego handlarza?

Zanim wjedziemy na autostradę A2 kierując się w stronę Odry, musimy poznać specyfikę niemieckiego rynku używanych aut. Opowiastki o tysiącach zadbanych, serwisowanych całe lata w ASO samochodach od pierwszego właściciela możemy wsadzić między bajki. Polacy, Litwini i inni domorośli importerzy już dawno wywieźli owe tanie i perfekcyjne egzemplarze. Dziś szukając używanego auta w Niemczech możemy próbować znaleźć godziwą sztukę od prywatnej osoby, całkowicie zapominając o niższej niż w kraju cenie i nikłym przebiegu. Następną opcją są komisy, te tańsze będące w kręgu zainteresowań polskich profesjonalnych importerów, prowadzone są przez Turków i innych imigrantów. Alternatywą dla nich są komisy nastawione na niemieckiego klienta.

(fot. PAP/Marcin Bielecki)
Źródło: (fot. PAP/Marcin Bielecki)

Niestety, w tych pierwszych nie uświadczymy przyzwoitych egzemplarzy wartych chociażby jazdy próbnej. Przedsiębiorczy handlarze z bliskiego wschodu znaleźli prosty sposób na deficyt tanich aut w Niemczech, sprowadzając jeżdżące złomy z Włoch. Oczywiście regulację licznika, dokładne czyszczenia samochodu mamy zagwarantowane. Natomiast komisy „dla Niemca”, w istocie pełne są istnych używanych perełek. Znalezienie w nich Passata, Insigni, czy Golfa od pierwszego właściciela z rozsądnym przebiegiem jest jak najbardziej możliwe. Problem jednak w tym, że cena dla polskiego kierowcy okaże się wręcz zaporowa – znacznie wyższa niż na rodzimym rynku. Przeszukiwanie wschodnich Niemiec na własną rękę nie ma większego ekonomicznego sensu. Podliczając koszty paliwa, noclegów i niezbyt atrakcyjne ceny zadbanych aut, okazuje się, że indywidualny import nie jest najlepszym pomysłem. Wbrew pozorom bardziej opłaci nam
się skorzystać z oferty zaufanego, „zawodowego” importera mającego odpowiednie kontakty za zachodnią granicą.

d2yd67h

Jeśli mimo wszystko zdecydujemy się na samodzielne poszukiwania wymarzonego Passata B6 lub Skody Octavii w Niemczech, musimy liczyć się z formalnościami jakie musimy dopełnić przed wywiezieniem auta do Polski. W pierwszej kolejności powinniśmy udać się do miejscowego wydziału komunikacji, do punktu informacyjnego, gdzie dostaniemy numerek „kolejkowy” oraz komplet dokumentów niezbędnych do wyrobienia wywozowych tablic rejestracyjnych. Na wstępie trzeba wspomnieć o wręcz obligatoryjnej znajomości języka – jak widać, nie tylko polscy urzędnicy mają problemy lingwistyczne. W dalszej kolejności udajemy się do pobliskiego punktu wybijania tablic, płacąc 80 euro dostajemy je wraz z ubezpieczeniem na pięć dni. Następnie wracamy do urzędu, koniecznie ze starymi tablicami w celu wyrejestrowania samochodu. Po wszystkim urzędnik da nam wzór tymczasowych numerów, z którymi ponownie udajemy się do pobliskiego punktu tłoczącego tablice.

(fot. PAP/Marcin Bielecki)
Źródło: (fot. PAP/Marcin Bielecki)

Kolejny szereg formalności czeka na nas już w Polsce. Po przywiezieniu auta mamy miesiąc na dopełnienie wszystkich urzędowych spraw. By zarejestrować samochód bez problemów, koniecznie musimy udać się do tłumacza przysięgłego, który inkasując 100-200 złotych, przygotuje polską wersję dokumentacji. W między czasie zobligowani jesteśmy do zapłacenia akcyzy, wynoszącej 3,1 proc. ceny zakupu w przypadku samochodów z silnikiem do 2000 cm3, lub 18,6 proc. dla pozostałych. W przypadku używanego auta klasy premium za 50 000 zł, będzie to aż 9300 zł. Następnie musimy udać się na pierwszy rejestracyjny przegląd w stacji diagnostycznej oraz wnieść opłatę recyklingową w wysokości 500 złotych. Dopiero po przejściu tej ścieżki udajemy się do rejonowego wydziału komunikacji, gdzie płacąc 256 złotych dostajemy tablice.

d2yd67h

Licząc na wymierne oszczędności i perfekcyjny stan techniczny samochodów na niemieckim rynku używanych, srodze się zawiedziemy. Cenowe okazje w większości przypadków okazują się jeszcze jeżdżącymi wrakami wymagającymi rychłej reanimacji mechanicznej, zaś auta faktycznie dobrze zachowane odstraszają wygórowaną ceną. Rzecz jasna, przy odrobinie szczęścia, a raczej z pomocą mieszkających w Berlinie krewnych znajdziemy ciekawy egzemplarz. Pamiętajmy także o dodatkowych kosztach generowanych przez transport do kraju i urzędowe formalności.

Piotr Mokwiński, moto.wp.pl

sj

d2yd67h
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2yd67h
Więcej tematów