Trwa ładowanie...
12-11-2013 09:23

Co się stanie, jeśli nie zapłacimy mandatu?

Co się stanie, jeśli nie zapłacimy mandatu?Źródło: PAP/Marcin Bielecki
dkreivz
dkreivz

Przemierzając polskie, remontowane drogi napotkamy rozmaitego rodzaju niespodzianki i przeciwności, nierzadko sięgające do naszej kieszeni. Pomimo hucznych obietnic i obwieszczeń kolejnych rządzących ekip, wciąż dysponujemy skromną siecią autostrad i dróg przystosowanych do szybkiego ruchu. Wobec powyższych komunikacyjnych problemów, nadwiślańscy kierowcy siłą rzeczy zmuszeni są nadrabiać czas stracony w licznych korkach i zatłoczonych miasteczkach. Co z dziką chęcią czynią zaraz po opuszczeniu zatłoczonego odcinka, przyciskając energicznie pedał gazu, wyprzedzając kolejnych maruderów spowalniających ruch.

O nasze i pozostałych uczestników ruchu kołowego, bezpieczeństwo dbają przeróżne urzędy i instytucje. Ich kluczową misją, a zarazem kluczowym zadaniem jest ograniczenie liczby wypadków uszczuplających budżet państwa. Głównym orężem owych organów są rzecz jasna kary finansowe, nakładane na niepokornych kierowców, czyli mandaty. Możemy je otrzymać za cały szereg wykroczeń, a rosnąca liczba fotoradarów oznacza, że coraz trudniej uniknąć kary.

Urzędnicy ze straży miejskich, a także mundurowi z drogowej policji i Inspekcji Transportu Drogowego upodobali sobie, w gruncie rzeczy tylko jedną sferę, którą z jubilerską dokładnością starają się kontrolować. Przecież prędkość zabija – jak zwykli powtarzać niektórzy z nich. Aby wyeliminować czynnik zabójczej szybkości, każda ze wspomnianych formacji zbroi się na potęgę. Policjanci systematycznie zamieniają stare "suszarki" oparte na radarowej, niedokładnej technologii na nowoczesne mierniki laserowe nie dające praktycznie żadnych szans na reakcję po zauważeniu patrolu drogówki.

(fot. PAP/Paweł Walczak)
Źródło: (fot. PAP/Paweł Walczak)

Natomiast „obsługująca” do niedawna wyłącznie kierowców samochodów dostawczych i autobusów, Inspekcja Transportu Drogowego i straż miejska otrzymały niebywały przywilej wystawiania mandatów za przekroczenia prędkości. ITD dostało w spadku nieustannie rozbudowywaną sieć fotoradarów, zaś strażnicy za zgodą policji mogą rozstawiać swe fotoradary w ściśle wyznaczonych miejscach. Na domiar złego, popularnie zwane „krokodyle” polują na zmotoryzowanych także za pomocą nieoznakowanych samochodów wyposażonych w aparaturę rejestrującą.

dkreivz

Nawet starający się przestrzegać przepisów, a zwłaszcza ograniczeń prędkości, kierowca, w chwili nieuwagi może natrafić na uzbrojony maszt fotoradaru lub wspomniany samochód ITD. Procedura w takim wypadku, zarówno w biurach Inspekcji Transportu Drogowego, a także straży miejskiej (gminnych także), maluje się w identyczny sposób. Urządzenie zrobiwszy drogocenną fotografię wysyła ją do centrali, gdzie tworzone są wezwania mandatowe. Urzędnik odpowiednio kadrując owe zdjęcie (czasem pozbywa się wprowadzających wątpliwości innych samochodów) oraz przybliżając twarz prowadzącego, rozpoczyna poszukiwania winowajcy. Po numerach rejestracyjnych, ustalany jest właściciel pojazdu, na którego adres (czasem nawet po trzech miesiącach) trafia wstępne wezwanie.

(fot. PAP/Wojciech Pacewicz)
Źródło: (fot. PAP/Wojciech Pacewicz)

Treścią pierwszej korespondencji jest opis przewinienia, zawierający w sobie dokładną lokalizację urządzenia pomiarowego, datę i godzinę wespół z kwotą mandatu i liczbą przyznanych punktach karnych. Przeważnie na ostatniej stronie umieszczany jest formularz zwrotny służący do wpisania swoich danych osobowych – numery dowodu osobistego i prawa jazdy – lub wskazania innego kierowcy, który wówczas korzystał z naszego pojazdu. Co ciekawe, niektóre oddziały straży miejskiej do wezwania dołączają także fotografię, czego nie robi już ITD. Na wysłanie stosownej odpowiedzi do organu wzywającego nas do uiszczenia mandatu, mamy siedem dni – jeśli kosztowna przesyłka pochodzi z naszej miejscowości, z powodzeniem możemy udać się z wezwaniem osobiście. "Krokodyle" lub strażnicy po otrzymaniu naszej odpowiedzi na piśmie, przystępują do tworzenia samego mandatu, by w przeciągu kolejnych kilku dni (częściej
tygodni) wysłać go rzeczywistemu sprawcy wykroczenia. Oczywiście po odebraniu poleconego listu, szczęśliwiec ma również siedem dni na zapłatę wymierzonej kary.

dkreivz

Polscy kierowcy nie byliby jednak sobą, gdyby nie próbowali na wszelkie sposoby uniknąć odpowiedzialności za swoje drogowe przewinienia. O popularnych sposobach na zwodzenie administratorów fotoradarów napisano już wiele. Dawniej zmotoryzowani żyli w przeświadczeniu, że wystarczy wskazać obcokrajowca, lub po prostu nie odpowiedzieć na pierwsze wezwanie, tudzież otrzymany mandat wyrzucić do kosza zapominając o całej sprawie.

Nim postanowimy wcielić w życie jeden z powyższych „przetestowanych” patentów na utrzymanie czystego konta mandatowego, warto zapoznać się z formalnymi instrumentami urzędników służącymi do ściągania zaległych należności. Zarówno inspektorzy transportu drogowego jak i strażnicy miejscy, w teorii, określone mają dokładne ramy czasowe swych czynności służbowych. Wedle funkcjonujących prawideł, już po kilku dniach od ostatecznego terminu wpłynięcia zwrotnej odpowiedzi z wypełnionym formularzem, urzędnicy mogą wysłać kolejny upominający list. Jeśli i ta forma perswazji nie odniesie zamierzonego rezultatu, sporządzany jest wniosek do sądu.

(fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz)
Źródło: (fot. PAP/Andrzej Hrechorowicz)

Na kierowcę unikającego przyjęcia mandatu lub jego zapłacenia, skład sędziowski niemal zawsze nakłada obowiązek zapłaty zaległego mandatu – wespół z odsetkami, czasem także z dodatkową grzywną do 5 tysięcy złotych. Równie dobrze urzędnicy mogą w przeciągu trzech lat oddać kwestię odebrania należności urzędowi skarbowemu. W najłagodniejszej formie, skarbówka pisemnie upomni się o swoje pieniądze. Dopiero po zignorowaniu tegoż ostrzeżenia skarbowa machina przystąpi do odbioru stosownej kwoty z naszego odpisu podatkowego, pensji, czy emerytury. Jeśli to się nie uda, możemy spodziewać się nawet mało przyjemnego telefonu z kancelarii komorniczej.

dkreivz

Dla każdego z nas, bliskie spotkanie z policją czy inną formacją rozdającą mandaty, nigdy nie należy do przyjemnych doznań wartych zapamiętania. Dlatego też znając konsekwencje podążające za niezapłaconym lub unikanym mandatem, warto czym prędzej wyjaśnić sprawę. W ten sposób pozbywamy się przykrych ewentualności z urzędem skarbowym w głównej roli.

Piotr Mokwiński

sj, moto.wp.pl

dkreivz
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dkreivz
Więcej tematów