Trwa ładowanie...
03-01-2013 15:53

Romet 4E: jazda na kwasie

Romet 4E: jazda na kwasieŹródło: Tomasz Budzik
d35fqdl
d35fqdl

Polska motoryzacja to smutny, a jednocześnie wciąż budzący emocje temat. Wielu postrzega ją, poprzez pryzmat niewykorzystanych szans, jak choćby prototypy Syreny Sport, FSM Beskida lub FSO Warsa. Są jednak i tacy, którzy twierdzą, że tak naprawdę nigdy nie miała ona szansy zaistnieć. Teraz dębicka firma Romet, proponująca rowery i motorowery, zaprezentowała małe, miejskie autko o napędzie elektrycznym. Czy będzie to kolejny "maluch"?

Narodowa duma podpowiada nam, że powinniśmy chełpić się każdym, powstałym nad Wisłą, przejawem innowacyjności. Tym bardziej, jeśli jest on jednocześnie proekologiczny. Niestety, nie może być tak zawsze. Przedstawiony przez firmę Romet samochód o nazwie 4E jest przedstawicielem nabierającego znaczenia segmentu małych aut z napędem elektrycznym. Grupę tę stworzył Mitsubishi i-Miev, a wśród jej reprezentantów można wymienić również elektrycznego Smarta, czy Renault ZOE Preview. Niedługo ma dołączyć do nich Toyota EV, bazująca na modelu IQ oraz BMW i3. Jest też propozycja z Polski. Zanim przejdziemy do opisu Rometa 4E, chcemy zwrócić uwagę czytelnika na kwestię jego ceny. Podczas gdy japońskie i europejskie firmy oferują swoje produkty za około 100 tys. zł, Polacy wycenili swój samochód na 32 tys. zł. Co otrzymujemy za tę kwotę?

Z zewnątrz mały Romet nie sprawia negatywnego wrażenia. Sylwetkę małego "miksera" ukształtowała aerodynamika. Nie zachwyca, ale też nie jest brzydka. Całość wygląda całkiem pozytywnie, ale nie mogliśmy się oprzeć wrażeniu, że już gdzieś to widzieliśmy. Rzeczywiście, wystarczy spojrzenie na Rometa 4E od tyłu, by dostrzec szereg podobieństw do Citroena C1 lub bliźniaczego Peugeota 107 i Toyoty Aygo. Przód auta zdominowany jest przez duży grill i wydłużone reflektory. Pomiędzy nimi znalazło się logo Rometu, wpasowane w okrągłe przetłoczenie. Czyżby pamiątka po "podwykonawcy", a może raczej - innym producencie z Dalekiego Wschodu? Zadaliśmy to pytanie firmie Romet. Niestety, do dziś nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Poradziliśmy sobie jednak bez tej informacji. Śledztwo nie było długie, ani trudne. Prawdziwego producenta zdradziło logo na dywanikach i kluczyku. Wszystko jasne. Ten chiński mikrosamochód elektryczny, pod nazwą MA4E, jest produkowany przez firmę Yogomo. Ciekawostka: nie tylko samochód jest podobny
do Citroena C1. Firma Yogomo ma nawet bardzo podobne logo, w postaci... odwróconych "szewronów", które dobrze znamy ze znaku firmowego Citroena.

Samochód dostał pięciodrzwiowe nadwozie, ale po otwarciu tych z tyłu - naszym oczom, zamiast kanapy, ukazała się plastikowa półka. Pod nią mieści się szereg kwasowo-ołowiowych akumulatorów oraz zespół napędowy, zasilający tylną oś. Nie ma również bagażnika. Zamiast niego mamy do dyspozycji półkę, zamontowaną na nieco wyższym poziomie. Po uchyleniu maski naszym oczom, również ukazały się akumulatory. Ich zadaniem, oprócz zasilania pojazdu, jest zapewne jak największe wyrównanie masy pomiędzy osiami.

Zanim przejdziemy do opisu wrażeń z jazdy Rometem 4E, zajmijmy się miejscem dla kierowcy i pasażera. Samochód nie rozpieszcza wygodą. Fotele skrzypią i nie robią wrażenia solidnych. Tapicerka i plastiki są fatalnej jakości, a nawiewy nie dają zbyt szerokich możliwości regulacji strumienia powietrza. Szyberdach, którym dysponował nasz samochód testowy w wersji "Comfort&Ergonomics", obsługuje się ręcznie. Co jednak ciekawe, szklana część dachu uchyla się "pod wiatr", czyli w odwrotną stronę, niż ma to miejsce w "normalnych" autach. Oczywiście o fanaberiach, typu poduszki powietrzne czy klimatyzacja, można zapomnieć. To niestety nie koniec niedomagań Rometa 4E.

Naszą przygodę z tym samochodem długo będziemy pamiętać. Nie przypuszczaliśmy, że jazda tym mini-autkiem może dostarczyć tak wielu emocji. Nie uwierzycie, jak wiele wspólnego mają wrażenia z jazdy Porsche Carrerą na Torze Poznań z przejażdżką Rometem z prędkością 50 km/h na publicznej drodze. W obu
przypadkach doznajemy potężnego uderzenia adrenaliny. Dlaczego elektryczny Romet jest nie mniej emocjonujący, niż Porsche?

d35fqdl

By uruchomić silnik, jak w wyścigowym samochodzie trzeba wcisnąć potężny i działający z dużym oporem, czerwony przycisk. Potem jeszcze przekręcić kluczyk w stacyjce. Ruszamy. Wciskamy gaz i już czujemy liniowe, zdecydowane przyspieszenie. W czasie, gdy samochodzik rozpędza się do 50 km/h, rosną emocje. Ponieważ silnik nie hałasuje, słyszymy wyraźnie dźwięk małych kółek, dudniących nawet na najmniejszych nierównościach nawierzchni. Powyżej prędkości 30 km/h zaczyna się lekkie szarpanie kierownicą. Zaczynamy też słyszeć szum wiatru. Choć karoseria wygląda na opływową i zbudowaną według najnowszych kanonów aerodynamiki, świst powietrza po przekroczeniu prędkości 50 km/h staje się niepokojący.

(fot. zdjęcie producenta)
Źródło: (fot. zdjęcie producenta)

Podczas jazdy z taką prędkością samochód zaczyna nerwowo myszkować po drodze, bardzo trudno jest kontrolować tor jazdy, a nawet jechać na wprost. Nie pomaga w tym bardzo nieprecyzyjny układ kierowniczy. Prowadząc Rometa ma się wrażenie, że pojazd żyje własnym życiem, a kierowca ma niewielki wpływ na to, co się dzieje. Nie tylko, gdy trzeba zmienić kierunek jazdy. Przy okazji warto wspomnieć, że zawracanie wymaga dużej siły. Pozbawiony wspomagania układ kierowniczy, pomimo małych, 12-calowych kółek i wąskich opon stawia duży opór. Jazda po nierównej drodze wywołuje w kabinie głośny huk, który niepokoi, a po kilku minutach, irytuje. Przyczyną jest niska jakość wykonania i montażu. Wiele elementów jest słabo dokręconych i umocowanych tak, jakby miały się za chwilę oderwać.

d35fqdl

Testowany egzemplarz wyposażono w otwierany, szklany dach. Nie radzimy go otwierać, bo zamknąć go, nie będzie już tak łatwo. Emocji podczas podróży dostarcza nie tylko trzask karoserii, szum wiatru i problemy z utrzymaniem kierunku jazdy. Najwięcej adrenaliny pojawi się przy próbie hamowania. Nawet samochody z lat 60. miały o niebo skuteczniejsze hamulce. Po wciśnięciu pedału prawie nic się nie zmienia. Hamulec trzeba "dusić" z całej siły i mieć nadzieję, że wystarczy miejsca, by się zatrzymać. To bez wątpienia najsłabszy element Rometa. Oczywiście, można się do tego przyzwyczaić i odpowiednio wcześniej rozpoczynać wytracanie prędkości, ale wystarczy, że jadący przed nami, wyposażony w normalne, czyli mocne hamulce samochód, rozpocznie gwałtowne hamowanie, by nasza, spokojna na pozór podróż, zamieniła się w walkę o życie.

(fot. moto.wp.pl)
Źródło: (fot. moto.wp.pl)

Dlatego dobrą wiadomością jest możliwość rozpędzenia się do zaledwie 65 km/h. Właściwie, powinniśmy powiedzieć - aż. Wyobraźcie sobie, jak wygląda hamowanie z takiej prędkości i jakie skutki dla kierowcy i pasażera miałoby ewentualne zderzenie. No i jazda jest wtedy iście wyczynowa. Podmuchy bocznego wiatru i zawirowania powietrza z mijających i wyprzedzających nas samochodów rzucają Rometem na boki, kierowca co chwilę musi opanowywać autko, które ma wyraźną ochotę, by nagle opuścić jezdnię. Nawet gdy nie ma zakrętów, musimy nieustannie korygować tor jazdy i ostro pracować kierownicą. Nasza jazda testowa odbyła się w deszczu, który ujawnił jeszcze jedną cechę tego autka. Przednią szybę wyposażono wprawdzie w elektryczny nawiew, ale dysza jest tylko jedna, pośrodku szyby, a wentylator za słaby. Po kilku minutach wszystkie szyby zachodzą mgłą, a dmuchawa bez regulacji prędkości pracy nie jest w stanie
niczego zmienić. No, może poza drastycznym skróceniem zasięgu auta.

d35fqdl

Co zrobić, aby coś widzieć? Trzeba lekko uchylić boczne szyby. Wtedy jednak na ramię kierowcy i pasażera leją się strumienie wody, ściekającej z dachu. To nie jazda. To survival. Mało? Jest jeszcze coś. Napęd jest przenoszony z pomocą bezstopniowej skrzyni, która ma jedną, za to wielką wadę. Jeżeli powoli dodajemy, gazu, samochód nieśmiało przyspiesza, by rozpędzić się do maksymalnych 70 km/h. Jeżeli jednak kierowca wciśnie gaz w podłogę, by wyprzedzić jadący wolniej pojazd, albo po prostu, by nie stać się zawalidrogą i nie zostać np. rozjechanym przez "pędzącą" ciężarówkę, dochodzi do nagłego rozłączenia napędu! Tak przynajmniej było w naszym egzemplarzu. Z czymś takim nie spotkaliśmy się w żadnym innym aucie, również elektrycznym. Jeżeli układ napędowy znajdzie się pod dużym obciążeniem, np. w trakcie jazdy pod górę lub wyprzedzania, może wystąpić takie zjawisko.

(fot. moto.wp.pl)
Źródło: (fot. moto.wp.pl)

Nie można dodawać gazu zbyt mocno, bo skończy się to rozłączeniem napędu. Wówczas nie będziemy mogli kontynuować jazdy. Trzeba się zatrzymać, ustawić dźwignię zmiany biegów w pozycji neutralnej, włączyć tryb D i ruszać od nowa. Przedstawiciele firmy nie byli w stanie nam wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje. Wyobraźcie sobie, jakie emocje przeżyliśmy w momencie, gdy nasza podróż odbywała się poza miastem, a do naszego bagażnika zbliżała się wielka ciężarówka. Całe szczęście, że przy drodze była zatoka postojowa, w którą udało się nam uciec. W przeciwnym razie, mielibyśmy sporą szansę na przyjęcie solidnego uderzenia w bagażnik. Jadąc Rometem, trzeba nieustannie obserwować wskaźnik energii i obciążenia układu napędowego. Przekroczenie pewnego poziomu obciążenia, za każdym razem, kończyło się taką właśnie katastrofą.

d35fqdl

Czy wobec tego Romet 4E ma jakieś zalety? Oczywiście! Podróżowanie tym samochodem jest niezwykle tanie. Koszt przejechania 100 km wynosi około 6-7 złotych. Należy jednak wziąć pod uwagę to, że w zimie sprawność akumulatorów z pewnością znacznie spada, a ich żywotność będzie wynosić kilka lat. Wymiana na nowe to wydatek rzędu ok. 9 tys. zł. Jest coś jeszcze. Romet 4E rejestrowany jest jako "pojazd inny" i można prowadzić go posiadając prawo jazdy B1. Oznacza to, że za jego kierownicą może zasiąść szesnastolatek. Będzie tak jednak niedługo. 19 stycznia 2013 roku wchodzą w życie zmiany w kodeksie drogowym i limit wagowy dla prawa jazdy B1 zostanie obniżony. Wykluczy to Rometa 4E z kręgu zainteresowań nastolatków.

Podsumowując, Romet 4E jest propozycją dla specyficznego nabywcy. Musi on kochać kolor zielony - jedyny dostępny w sprzedaży indywidualnej i przymykać oko na oczywiste braki pojazdu. Zdecydowana większość testowanego autka (nie licząc znaków firmowych) powstaje w Chinach. Czy oznacza to, że w krajach rozwijających się nie może powstać wartościowe auto elektryczne? Może. Tak jest w przypadku zaprezentowanego w styczniu 2012 roku, podczas targów w Detroit, koncepcie Tata eMO. Propozycja z Indii, choć jeszcze daleka od realizacji, ma być wyposażona w baterie litowo-jonowe, dziewięć poduszek powietrznych, klatkę bezpieczeństwa, a przede wszystkim, silnik o mocy 25 KM. Oczywiście, niezbyt rozsądnie jest porównywać pomysł jednego z największych koncernów samochodowych świata z pojazdem małej, chińskiej firmy. Smutek jednak pozostaje.

Tomasz Budzik, Marek Wieliński, moto.wp.pl

d35fqdl

"Romet 4E" - DANE TECHNICZNE

Typ silnika null
Pojemność silnika cm3 ""
Moc KM / przy obr./min "6,8"
Maksymalny moment obrotowy Nm / przy obr./min. ""
Skrzynia biegów "bezstopniowa"
Prędkość maksymalna km/h "62"
Przyspieszenie (0-100 km/h) s null
Zużycie paliwa:
Dane producenta (miasto/trasa/średnie) null
Dane z testu (miasto/trasa/średnie) ""
Pojemność bagażnika min./max. / l "b.d."
Wymiary (dł./szer./wys.) mm "3090 / 1420 / 1480"
Cena wersji podstawowej w zł "32 000"
Cena testowanego modelu w zł "32 000"
Plusy null
Minusy null
d35fqdl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d35fqdl
Więcej tematów