Trwa ładowanie...

Plaga fotoradarów

Plaga fotoradarówŹródło: Straż Miejska Warszawa
dc3xtjh
dc3xtjh

Pusty maszt fotoradaru to na razie najczęstszy obraz elektronicznego nadzoru nad naszymi drogami. Wkrótce jednak stanie się on znacznie bardziej zróżnicowany, a sam nadzór zdecydowanie bardziej skuteczny. Przynajmniej w teorii.

Widok masztów fotoradarowych i świadomość, że większość ustawionych na nich puszek jest pusta, sukcesywnie zmniejsza ochotę kierowców do ściągania nogi z gazu na ich widok. Z drugiej strony, nawet ci, którzy to robią, przyspieszają zaraz za urządzeniem. Automatyczne urządzenia, nadzorujące ruch drogowy stają się jednak coraz bardziej wyrafinowane i nie poprzestają na kontroli prędkości. Do tego, coraz szybciej ich przybywa. Ostatnio, największą medialną karierę zrobiły fotoradary na jednym z warszawskich skrzyżowań, które - oprócz nadmiernej prędkości - dokumentują także niezapięte pasy i wjazd na czerwonym świetle. System, ustawiony na skrzyżowaniu ulic Witosa i Sikorskiego, swój pierwszy milion zarobił w ciągu półtora miesiąca, wystawiając 3,5 tys. mandatów. Warszawa zamierza ustawić takie urządzenia na kolejnych trzech skrzyżowaniach, a dodatkowo siedem zwykłych fotoradarów.

Nie tylko władze Warszawy zapowiadają fotoradarowy boom. Niedawno szef Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym pochwalił się, że jeszcze tego lata na drogach przybędzie 300 nowych fotoradarów. To stwierdzenie może być nieco mylące, bo może sugerować trzy setki nowych miejsc, objętych nadzorem fotoradarów. Tymczasem, część nowych radarów trafi do pustych dotąd skrzynek na wybudowanych już masztach. Niektóre jednak faktycznie staną w całkiem nowych punktach. Na razie nie ujawniono dokładnych lokalizacji nowych urządzeń. Zamawiane przez ITD urządzenia mają pasować do postawionych wcześniej masztów, ale Inspekcja Transportu Drogowego ogłosiła także przetargi na dwa inne rodzaje urządzeń, które mają trzymać kierowców w ryzach: systemy mierzące średnią prędkość samochodu na wielokilometrowych odcinkach i rejestrujące kierowców, którzy wjeżdżają na skrzyżowania na czerwonym świetle.

(fot. Piotr Myszor)
Źródło: (fot. Piotr Myszor)

Na
drogach, administrowanych przez GDDKiA pojawią się bramowe konstrukcje, które będą umożliwiały pomiar średniej prędkości na całych odcinkach dróg. Nie wystarczy już szybkie hamowanie przed masztem fotoradaru, trzeba będzie być grzecznym na całym mierzonym odcinku drogi. A nie będą to krótkie dystanse. Według założeń, tego typu urządzenia mają obejmować odcinki o długości 10 km w terenie zabudowanym i dwukrotnie dłuższe poza nim. Odcinki objęte tego typu pomiarem będą oznaczone znakiem D-51, takim samym, jakim oznacza się fotoradary. Tyle, że będzie mu towarzyszyć tabliczka z informacją, na jakiej długości będzie się odbywał pomiar prędkości.

dc3xtjh
(fot. Piotr Myszor)
Źródło: (fot. Piotr Myszor)

Odcinkowy pomiar prędkości ma sprawdzać się na odcinkach, na których ręczny pomiar czy nawet wystawienie fotoradaru może być trudne lub tam, gdzie pomiar w jednym miejscu nie wystarczy. Inspekcja Transportu Drogowego zapowiada więc budowanie takich urządzeń na drogach ekspresowych i autostradach, w tunelach i na mostach a także na krętych, górskich przejazdach. W przypadku odcinkowego pomiaru średniej prędkości, system będzie rejestrował godzinę wjazdu na pomiarowy odcinek i zjazdu z niego. Na tej podstawie obliczana będzie średnia prędkość samochodu, jeżeli będzie to więcej niż 10 km/h wyższa od dozwolonej, kierowca otrzyma mandat.

Część sprzedawanych na naszym rynku aut ma tempomaty lub przynajmniej komputery pokładowe z alarmem, ostrzegającym o przekroczeniu zaprogramowanej prędkości. Warto nauczyć się z nich korzystać, bo w czasie przejazdu przez dziesięciokilometrowy odcinek można się zapomnieć.
Na początek będzie takich odcinków 48. Ile docelowo? Nie wiadomo, wszystko zależy od pieniędzy - oczywiście tych na budowę urządzeń, bo wpływy z mandatów z pewnością będą ogromne. Każde z nich ma mieć możliwość rejestrowania co najmniej 30 000 naruszeń przepisów w wewnętrznej pamięci. Według wymagań przetargu, urządzenia mają działać przy temperaturach od -15 do 60 stopni Celsjusza, mierząc prędkość od 30 km/h do 220 km/h.

dc3xtjh

Drugi przetarg dotyczy urządzeń do rejestracji pojazdów, przejeżdżających przez skrzyżowanie na czerwonym świetle. Na skrzyżowaniach zostaną zamontowane systemy czujników i pętle indukcyjne oraz aparaty, robiące sekwencje zdjęć, zawierające zdjęcia przejazdu z przodu oraz poglądowe zdjęcie całego skrzyżowania. Takich systemów ma być na początek piętnaście. Podobnie jak w przypadku fotoradarów, nie podano jeszcze dokładnej lokalizacji odcinków, które mają być objęte pomiarem średniej prędkości, ani skrzyżowań, na których staną systemy, wykrywające wjazd na czerwonym świetle.

(fot. Piotr Myszor)
Źródło: (fot. Piotr Myszor)

Skoro odeszliśmy od radarów, to warto wspomnieć także o nowych aparatach, jakie otrzymała niedawno śląska policja. Nie chodzi o jakieś kolejne "wymyślne maszynki", tylko o zwykłe, choć dobrej klasy aparaty fotograficzne. Półprofesjonalna lustrzanka z teleobiektywem 150 - 500 mm, pozwala z odległości kilkuset metrów zajrzeć do
wnętrza nadjeżdżającego samochodu, szukając kierowców rozmawiających przez trzymany przy uchu telefon komórkowy lub jadących bez zapiętych pasów. W niedzielny poranek, mimo niezbyt dużego natężenia ruchu, w ciągu kwadransa policja wyłowiła na jednej z głównych ulic Bytomia co najmniej kilkunastu kierowców i pasażerów, jadących bez pasów bezpieczeństwa. Zdjęcie jest w tym przypadku podstawą do ukarania mandatem. Podobnie jak w przypadku fotoradarów, można wysyłać kierowcom wezwanie do komendy lub organizować akcję na zasadzie kaskady - kilkaset metrów od patrolu z aparatem ustawia się kolejny patrol, który zatrzymuje wskazanych kierowców i wystawia mandat. Gdyby kierowca nie wierzył, może wrócić do pierwszego patrolu i zobaczyć swoje zdjęcie.

(fot. zdjęcie producenta)
Źródło: (fot. zdjęcie producenta)

Dobrej klasy aparat zapewnia wyraźne zdjęcia, na których dobrze widać nie tylko twarze podróżujących samochodem, ale także numer rejestracyjny na naklejce na przedniej szybie. To pomocne w sytuacjach, gdy numer rejestracyjny samochodu jest przysłonięty lub nieczytelny z powodu brudu. - Staramy się wykorzystywać nowy aparat w ramach kaskadowych patroli, żeby mocniej powiązać w świadomości kierowcy wykroczenie z mandatem, a karanie po miesiącu od wykroczenia raczej tego nie zapewnia - mówi aspirant Rafał Wojszczyk z wydziału ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Bytomiu.

dc3xtjh

Aparat fotograficzny może jednak służyć także w innych sytuacjach, np. w przypadku karania kierowców, nieustępujących pierwszeństwa pieszym na przejściach, ale z drugiej strony także do dokumentowania wykroczeń, popełnianych przez pieszych.
- Wybierając lokalizacje bierzemy pod uwagę statystyki zdarzeń drogowych i jeździmy w te miejsca, gdzie jest ich najwięcej. Często ustawiamy się także na drogach krajowych, gdzie jest największe natężenie ruchu - dodaje Rafał Wojszczyk. To jedna z trzech jednostek w województwie śląskim, która dostała nowe aparaty. Pozostałe dwa trafiły do Cieszyna i Dąbrowy Górniczej.

Wysyp nowych urządzeń do kontrolowania ruchu nie może dziwić, biorąc pod uwagę finansowe korzyści, jakich wszyscy się po nich spodziewają. Na co dzień wyśmiewamy gminy, które traktują fotoradary jak maszynki do robienia pieniędzy, ale nawet rząd uwzględnił przychody z fotoradarów w budżecie, przewidując, że będzie na nich zarabiał co miesiąc 100 milionów złotych. Na razie rządowe rachuby się jednak nie sprawdziły. Na mandatach zarobiono od początku roku zaledwie 7 milionów złotych. Skoro samorządy robią na fotoradarach koksy, to rząd też chce. Dlatego trzeba spodziewać się, że urządzeń do automatycznego nadzoru nad kierowcami szybko będzie przybywać.

Piotr Myszor

tb/mw/tb

dc3xtjh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dc3xtjh
Więcej tematów