Trwa ładowanie...

Clarkson, Hammond i May wracają na ekrany. Tym razem powrót jest udany

Trzech poczciwych Brytoli wraca do gry i pierwszym odcinkiem nowego sezonu "The Grand Tour" udowadniają, że jeszcze potrafią dać fanom sporą porcję rozrywki. Premiera nowego odcinka już 8 grudnia, a my jesteśmy kilka godzin po pokazie przedpremierowym. Czy opłacało się wydać grube miliony funtów na kolejną serię programu?

Clarkson, Hammond i May wracają na ekrany. Tym razem powrót jest udanyŹródło: Facebook.com, fot: The Grand Tour
d1ptisi
d1ptisi

Tuż przed pokazem pierwszego odcinka nowego sezonu The Grand Tour producenci nabijali się z kilku problemów, jak np. wypadek Richarda Hammonda, problem głodu w Afryce czy trwonienia pieniędzy, które płyną rzeką ze źródła zwanego Amazonem. W samym programie również nie brakuje satyrycznego poczucia humoru, bo właśnie ten element najbardziej podobał się widzom na całym świecie.

Trzej słynni prezenterzy wyglądają jeszcze poczciwiej. Clarkson zmarszczył się i osiwiał. May ściął włosy i przytył. Hammond jeszcze bardziej schudł, ale tyko na twarzy. Ogólne wyglądali dużo lepiej niż jeden z ich gości, którego pamiętamy z seriali "Nieustraszony" ("Knight Rider") i "Słoneczny Patrol". Chodzi oczywiście o Davida Husselhofa, któremu ze sławy i urody została tylko sława, a jak sam się przyznał, za kierownicą potrafił jedynie dobrze wyglądać.

Zanim zdradzę treść całego odcinka, wrócę do samego show. Namiot, w którym zorganizowano studio, już nie podrózuje – ustawiono go na podwórku Clarksona. Zrobiono to być może z oszczędności, ale jeśli dzięki temu było więcej pieniędzy na pozostałe materiały, to nawet dobrze. Główna atrakcja pierwszego epizodu rozgrywa się w szwajcarskich Alpach, na trasie, która jest fragmentem The Grand Tour of Switzerland, czyli widokowej trasy turystycznej, którą udało mi się kiedyś przejechać motocyklem. Potwierdzam, że widoki, zakręty i emocje towarzyszące przejazdom są takie, jak pokazano w programie, za wyjątkiem faktu, że w Szwajcarii wszyscy restrykcyjnie przestrzegają przepisów drogowych i nikt nie przekracza dozwolonej prędkości.

Oprócz tego elementy składowe, czyli: jakość produkcji, montaż i widowiskowe ujęcia jak zwykle stoją na wysokim poziomie. The Grand Tour jest efekciarski, kolorowy i świetnie udźwiękowiony, czyli dokładnie taki, jak powinien być. Na początku prowadzący wspominają, że niektóre pomysły, z których zrezygnowano po pierwszym sezonie, jak np. "Celebrity Brain Crash" wydawały im się zabawne w pubie, ale na ekranie okazały się klapą, więc widz ma świadomość, że ciągle eksperymentują i pracują nad tym, żeby ich show wróciło na szczyt.

d1ptisi

Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne odcinki drugiej serii "The Grand Tour" będą równie dobre jak pierwszy odcinek lub lepsze. Jeśli ktoś po jego obejrzeniu będzie krytykował produkcję w której pokazano szwajcarskie drogi, chorwackie elektryczne superauto i brytyjskie poczucie humoru, to tylko z zazdrości, że nie wziął w tym udziału. Panowie Clarkson, Hammond i May nadal robią świetną robotę, ale niestety nawet najlepszy makijaż nie potrafi ukryć tego, że niebawem powinni się wybrać na emeryturę. Zwłaszcza, że kilka minut dyskutowali o swoich ostatnich problemach zdrowotnych.

Na koniec dodam, ze przygotowywałem film z pokazu pierwszego odcinka, ale szalony taksówkarz wiozący mnie do hotelu spowodował wypadek i zamiast montować film spędziłem pół nocy w ambulansie i radiowozie. Ale to materiał na zupełnie oddzielny wpis.

d1ptisi
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1ptisi
Więcej tematów